Gotham: sezon 2, odcinek 8 i 9 – recenzja
Dwa najnowsze odcinki Gotham to prawdziwy rollercoaster. I nie, nie chodzi o ogromną dawkę emocji, którą serwowały (bo nie serwowały), a o zmianę stylu i nastroju nie tylko z tygodnia na tydzień, ale także w obrębie jednego odcinka. Gotham znów jest nierówne i - przede wszystkim - niekonsekwentne w tym, co opowiada.
Dwa najnowsze odcinki Gotham to prawdziwy rollercoaster. I nie, nie chodzi o ogromną dawkę emocji, którą serwowały (bo nie serwowały), a o zmianę stylu i nastroju nie tylko z tygodnia na tydzień, ale także w obrębie jednego odcinka. Gotham znów jest nierówne i - przede wszystkim - niekonsekwentne w tym, co opowiada.

To nie jest nawet problem historii – ta w ostatnich dwóch tygodniach sprawdza się jako tako, czyli jak na standardy Gotham bardzo dobrze. Najbardziej rzuca się w oczy to, w jaki sposób twórcy epatują przemocą. Na początku drugiego sezonu były już momenty, w którym oglądaliśmy rzeźnie. W odcinku A Bitter Pill to Swallow oglądamy jednak naprawdę okrutne sceny - przyniesienie przez Nygmę sługi Galavana i każda chwila z Eduardo Flamingo powodowały u mnie pewien dyskomfort, do którego Gotham mnie nie przyzwyczaiło, szczególnie że tydzień wcześniej oglądamy śliczny i ugrzeczniony odcinek, w którym następuje konfrontacja, jakby nie patrzeć, głównych przeciwników w serialu. Ten brutalniejszy odcinek, pełen krwi i mięsa, łagodzony jest niejako poprzez umowność – niestety dostajemy przez to fatalną, naprawdę fatalną charakteryzację.
Brak konsekwencji widoczny jest zwłaszcza w wątki Bruce’a. Ileż razy dostał nauczkę przez swoje decyzje, podczas gdy Alfred miał rację? Można tłumaczyć tę postać, że jest dzieckiem, że nie wie tak naprawdę, czego chce, i łatwo nim manipulować. Ale na litość boską, czy nie jest to słynny Bruce Wayne? Czy zamiast ikony, która powinna choć czasem ruszyć głową, otrzymujemy coś na wzór Anakina Skywalkera z (nie)słynnej nowej trylogii Gwiezdnych wojen? Zamiast bohatera – beksa; w zamian za rozum – głupota. To nie jest dobry pomysł na stworzenie bohatera. A nawet jeśli jest on zdeterminowany, by osiągnąć swój cel, to raczej nie jest najlepszym pomysłem zamówienie taksówki, która podjedzie idealnie pod posiadłość Wayne’ów, by zabrać młodego Bruce’a w poszukiwaniu prawdy.
Obok tego funkcjonuje sobie wątek Pingwina i Nygmy, który sprawdza się całkiem nieźle… no ale właśnie - znów odbiega od całokształtu, jakim stara się być Gotham. To przede wszystkim starcie dwójki najciekawszych aktorów i charakterów, więc szkoda stawiać ich na antypodach całej historii – niby Oswalda łączy sporo z Galavanem (przede wszystkim jest to pragnienie zemsty), jednak pewnie przez długi czas nie zobaczymy tego duetu w akcji (w końcu do Gotham zbliża się inne zagrożenie).
Zaskoczeniem jest to, że najciekawiej w najnowszych dwóch odcinkach wypada postać Gordona. W Tonight’s the Night (będącym kalką Se7en Davida Finchera) cały czas słyszymy, jacy to Barbara i Jim są do siebie podobni, że główny bohater ma swoje demony itd. Ech, podane jest to z subtelnością ciosu z pięści w twarz, ale na szczęście w niektórych scenach się to sprawdza – bo clou takich odcinków (wraz z kilkoma poprzednimi) jest pokazanie, że Gordon faktycznie jest niemoralny, przez co cierpią osoby z jego otoczenia. I na szczęście (uwaga, to chyba pierwsza oznaka jakiejś dojrzałości Gotham) twórcy wcale nie pokazują tego jako czarno-białą kwestię, w której łatwo się odnaleźć. Niby Nathaniel Barnes jest mentorem, tym mądrzejszym w duecie z Gordonem. A przecież, gdy Jim nie zabija Flamingo, dzieją się straszne rzeczy… tak, nawet gdy zabita zostaje postać, która została tylko i wyłącznie po to wprowadzona do serialu.
Choć czuję, że czekają nas ciężkie czasy (zakon…), to pozostaję dobrej myśli, że Gotham gdzieś odnajdzie swój kierunek. Czas pozbyć się Galavana i Barbary, otrzeć łzy z policzków Bruce’a i sprowadzić go do pionu, no i może obudzić demony Gordona - w końcu całkiem dobrze się to sprawdza. Duet Pingwin-Nygma pewnie nam się przeje już po paru tygodniach, więc dobrze mieć kilka asów w rękawie.
Poznaj recenzenta
Jędrzej Skrzypczyk


naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1992, kończy 33 lat
ur. 1994, kończy 31 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1973, kończy 52 lat

