Gotham: sezon 4, odcinek 22 (finał sezonu) – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2024Ostatni odcinek Gotham przyniósł nam sporo zaskakujących i emocjonujących wydarzeń. To był epizod godny finału tego jakże udanego czwartego sezonu.
Ostatni odcinek Gotham przyniósł nam sporo zaskakujących i emocjonujących wydarzeń. To był epizod godny finału tego jakże udanego czwartego sezonu.
Długo musieliśmy czekać, aby Gotham pokazało cały potencjał, jaki drzemał w tym serialu. Twórcy zawsze powtarzali, że to nie jest tylko historia o początkach Batmana czy powstawaniu złoczyńców, ale przede wszystkim o upadku samego miasta. Bardzo dobry finałowy odcinek świetnie podkreślił to, że każda postać jest ważna i tak naprawdę nikt nie wyróżnił się na tyle, żeby móc powiedzieć, że skradł show. Każdy miał swoje „pięć minut”, a dzięki temu, że niemal wszyscy są już ukształtowanymi bohaterami, epizod dawał tyle frajdy z oglądania. Nawet do finału dołączył doktor Hugo Strange, którego nie widzieliśmy przez cały sezon. Szkoda tylko, że pojawił się tak bez większego splendoru, ale ważne, że odegrał swoją istotną rolę w historii. Pewnie jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w serialu, podobnie jak pozostali złoczyńcy, którzy pojawili się zaledwie na moment w tym wybuchowym finale, ale na większy ich udział będziemy musieli poczekać najprawdopodobniej do następnego roku.
Oczywiście najważniejsza w ostatnim odcinku sezonu była kulminacja historii związana z Ra's al Ghulem i powstaniem Mrocznego Rycerza. Zabicie Głowy Demona (po raz kolejny) może nie było zbyt spektakularne i zapierające dech w piersiach, ale ważniejsze w tym wszystkim było osiągniecie celu w postaci upadku miasta i wypełnienia przeznaczenia. Efekty specjalne nie zawiodły, dzięki czemu wydarzenia emocjonowały. Choć magiczna strona serialu raczej nie zaskarbiła sobie sympatii widzów, to koniec końców sam złoczyńca pozostawił po sobie w miarę dobre wrażenie, choć i tak większą charyzmą w tym diabelskim planie wykazał się Jeremiah. Sceny w pokoju przesłuchań miały odpowiednio mroczny klimat i były pełne napięcia, a to wszystko zasługa fantastycznego Camerona Monaghana. Ale największą radość sprawił widok szerokiego uśmiechu Valeski po wybuchach na mostach, który daje nadzieję, że jeszcze usłyszymy szaleńczy śmiech tego złoczyńcy.
W ostatnich odcinkach dużo narzekałam na Pingwina, który przewijał się niepotrzebnie w poszczególnych wątkach. I wszystko wskazywało na to, że i tym razem nic ciekawego nie wniesie do fabuły, a zaskoczył niesamowicie, gdy zastrzelił zdrowego Butcha na oczach Tabithy. Trzeba przyznać, że Oswald zemścił się w najbardziej okrutny sposób. To było posunięcie pełnokrwistego i bezwzględnego złoczyńcy, jakim powinien być Pingwin od dawna. Te sceny pokazały też, że Gotham potrafi być naprawdę mroczne oraz poważne i to nie w przerysowany sposób. Okazuje się, że warto było się przemęczyć te kilka odcinków z przynudzającym Cobblepotem, żeby jedną szokującą sceną, której trudno było się spodziewać, odzyskał uznanie widzów.
Z kolei najsłabszym punktem finałowego odcinka był trójkąt miłosny, który męczył okrutnie, nic nie wnosząc do fabuły poza wątpliwościami, kogo Lee tak naprawdę kocha. I wcale nie jest niespodzianką, że wybrała Gordona. Natomiast zaskoczeniem było wzajemne dźgnięcie się nożem Eda i Lee, ale ich pocałunek zburzył cały szokujący efekt. Jedynym plusem tego tragicznego zakończenia jest to, że Strange ma wobec nich niecne zamiary. Ten figlarny uśmiech na twarzy doktora może zwiastować, że ta para jeszcze coś ciekawego pokaże w piątym sezonie. Zapewne też powróci do niego Selina, która jednak żyje, ale jej wątek został zepchnięty na drugi plan, czemu nie można się dziwić w obliczu tylu wydarzeń.
Końcówka odcinka mogła się podobać ze względu na zaskakujące i krwawe zwroty akcji. Do tego chaos wkroczył do Gotham, gdzie również zobaczyliśmy kilku nowych złoczyńców. Oby sprawili się lepiej niż kiepsko zapowiadający się wątek Barbary, którą opanowały feministyczne nastroje, co wydaje się kiepskim pomysłem ze strony twórców. Natomiast włączenie reflektora przez Gordona, co jednoznacznie kojarzy nam się z wzywaniem Batmana na pomoc, oraz jego rozmowa z Brucem, świetnie spięły klamrą cały czwarty sezon, jeśli nawet nie serial. Gdyby nie potwierdzono piątej serii to klimatyczne i nieco podniosłe zakończenie odcinka również doskonale nadawałoby się, aby pożegnać się z Gotham. Na szczęście czeka nas jeszcze trzynaście odcinków z naszymi ulubionymi, komiksowymi złoczyńcami, więc takich scen ze światłem może zobaczymy więcej.
Czwarty sezon Gotham nie ustrzegł się słabszych momentów, szczególnie początek serii nie zachwycał. Również wątki imprezującego Bruce’a czy też wprowadzenie postaci Sofii Falcone powodowały mieszane uczucia. Nawet Człowiek Zagadka nie błyszczał w tym sezonie. Ale plusy zdecydowanie przeważają nad minusami, kiedy przypomnimy sobie morderczego Pyga, kapitalnych Valesków, a nawet Grundy, nowa Ivy i Martin byli ciekawymi dodatkami fabularnymi. W tym sezonie nie można było narzekać na nudę, a złoczyńcy szaleli w Gotham, aż miło. Szkoda tylko, że Bruce’owi wciąż daleko do przeobrażenia się w Batmana, ale kiedy ma to nastąpić, jak nie w finałowym sezonie Gotham, który zapowiada się ekscytująco!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat