Gotham: sezon 4, odcinek 4 – recenzja
Kolejny odcinek Gotham skupia się na rozwijaniu poszczególnych wątków rozpoczętych w poprzednim odcinku. Ciężar skupia się na Ras Al Ghulu oraz niekończącym się konflikcie Nygmy z Pingwinem. W tle przewija się jak zawsze Gordon z młodym Wayne'em.
Kolejny odcinek Gotham skupia się na rozwijaniu poszczególnych wątków rozpoczętych w poprzednim odcinku. Ciężar skupia się na Ras Al Ghulu oraz niekończącym się konflikcie Nygmy z Pingwinem. W tle przewija się jak zawsze Gordon z młodym Wayne'em.
W najnowszym epizodzie w pewnym sensie dostajemy rozwiązanie konfliktu pomiędzy Człowiekiem Zagadką a Pingwinem. I to dość nieoczekiwane. Uszczerbek na umyśle, jakiego doznał Nygma, będąc zamrożonym przez Mr. Freeze'a, praktycznie sprawił, że przestał się liczyć w przestępczym półświatku Gotham. Co więcej – przestał być poważnie traktowany przez Pingwina, dla którego obecny Nygma nie ma nic wspólnego z tym sprzed zamrożenia. Fajnie rozegrano finałową scenę pomiędzy nimi, miała odpowiednią dawkę absurdu i wywoływała sporo emocji, zwłaszcza żalu wobec smutnego upadku Eda. Sam Pingwin, a właściwie Robin Lord Tylor dał swoisty popis wyższości nad swoim dawnym przyjacielem, robiąc to w swoim unikalnym stylu.
Z Pingwinem w tym serialu zresztą jest ostatnio poważny problem. Z jednej strony twórcy starają się pokazać jak bardzo karykaturalną jest postacią, umniejszając praktycznie wszystkie jego cechy, z jakich słynął w komiksach, a z drugiej pokazują, że Pingwin jest naprawdę nieprzeciętnym graczem na przestępczej scenie Gotham. To, jaką wersję zobaczymy, zależy najwyraźniej od koncepcji, jaką przyjmuje się na dany odcinek. Tym razem otrzymaliśmy wersję złoczyńcy, który jest sprytny, przebiegły, a przy tym diabelnie inteligentny, potrafiący wybiec kilka kroków naprzód przed innymi. I takiego Pingwina ogląda się z przyjemnością. Oczywiście będą mu się zdarzać potknięcia, a na jego wizerunku zapewne pojawi się jeszcze niejedna skaza, byleby było to robione z głową i nie sprowadzało go do roli śmiesznego, nieporadnego pingwinka.
Drugi wątek skupia się na Ras Al Ghulu i jego próbie zdobycia antycznego sztyletu, z którym nierozerwalnie jest związany jego los. Nie ma co ukrywać, że ten wątek nie wywołał takich emocji, co starcie Nygmy z Pingwinem. Sam Ras Al Ghul ponownie (bo przecież mieliśmy inną wersję jego postaci w Arrow), nie spełnia oczekiwań widza. Co prawda grający go Alexander Siddig spisuje się o wiele lepiej, niż Matt Nable, którego oglądaliśmy w tej roli w serialu Arrow, niemniej nadal brakuje mu tego czegoś, co sprawia, że tak widz, jak i bohaterowie serialu poczują przed nim ogromny respekt. W ubiegłym sezonie wejście miał naprawdę niezłe. Widać było, że to bardzo groźna postać, ale w tym sezonie jakby stracił coś z tej ikry i powoli staje się jednym z wielu złoczyńców, jacy pojawiają się w tym serialu. Oby to był tylko wybieg scenarzystów, bo akurat ta postać ma fajny potencjał.
Podobnie zresztą wygląda to w przypadku córki Carmina Falcone – Sofii. To może być prawdziwa femme fatale, jaką swego czasu była Barbara Keane. W jej przypadku cały czas czekam na dalszy rozwój wypadków, bo jak na razie okazuje się jedną z bardziej interesujących postaci w Gotham.
Czwarty epizod oglądało się naprawdę nieźle. Twórcy zmniejszyli nacisk na pokazanie, jak to Bruce Wayne stanie się w przyszłości Batmanem, przenosząc ciężar na inne kwestie. Oczywiście postać Ras Al Ghula dość mocno wiąże się z młodym Wayne'em, ale mimo wszystko nie tak, jakby oczekiwali tego fani komiksów. Niemniej, był to przyjemny w odbiorze epizod, który z pewnością pozostawił pewien niedosyt.
Źródło: zdjęcie główne: Jeff Neumann/FOX
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat