Gotham: sezon 5, odcinek 2 – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 października 2014Po brawurowym premierowym odcinku serial wrócił do swojego stałego poziomu, ale wciąż dostarcza dobrą rozrywkę. Do głosu dochodzą nowi złoczyńcy, ale również powracają ci dobrze nam znani i niezwykle przebiegli, dzięki czemu nie ma miejsca na nudę.
Po brawurowym premierowym odcinku serial wrócił do swojego stałego poziomu, ale wciąż dostarcza dobrą rozrywkę. Do głosu dochodzą nowi złoczyńcy, ale również powracają ci dobrze nam znani i niezwykle przebiegli, dzięki czemu nie ma miejsca na nudę.
W związku z tym, że finałowy sezon Gotham jest krótszy niż zwykle, to wydarzenia również rozwijają się w dynamicznym tempie. W poprzednim odcinku pojawił się wycieńczony chłopiec, który przyszedł na posterunek policji po pomoc dla pozostałych dzieci, a w najnowszym Gordon szybko zorganizował akcję ratunkową. Nie tylko starł się z aż dwoma gangami terroryzującymi oddaloną od centrum dzielnicę, ale również natknął się na zapowiadanego w czwartym sezonie złoczyńcę. Wraz z Bullockiem miał ręce pełne roboty, ale dzięki temu widzowie nie mogli oderwać oczu od ekranu, bo sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Trzeba powiedzieć, że owe grupy przestępcze, walczące o głowę kapitana, wyglądały naprawdę groźnie i imponująco (szczególnie Ramos Silva w trupim makijażu), ale co ważniejsze, wcale nie aż tak groteskowo jak zwykle. Niespodziewanie też całe zamieszanie rozwiązała Barbara, która bezpardonowo wystrzelała oba gangi. I wyglądało to bardzo brutalnie, przez co przypomniano nam, że Gotham obok wymyślnych i przekombinowanych strojów oraz szalonych złoczyńców potrafi też na poważnie pokazywać rozlew krwi. To mieszanka wybuchowa, ale sprawdza się wciąż świetnie.
W końcu też poznaliśmy bliżej przestępczynię, która każe się nazywać Matką. Co prawda pojawiła się na ekranie na krótką chwilę, ale za to twórcom udało się przywołać grozę, dzięki migającemu światłu, muzyce i upiornej masce kobiety. Aż chciałoby się, aby Jim i Harvey pozostali w tym nawiedzonym domu trochę dłużej, bo sceny wypadły bardzo klimatycznie, jak w niezłym horrorze. Ale może właśnie o to chodziło, aby widzom tylko przedstawić Matkę i wzmóc apetyt na jej powrót, co się udało osiągnąć.
Raczej nie trudno było się domyślić, że wspomnianą w poprzednim epizodzie czarownicą okaże się Ivy. Szkoda tylko, że Bruce jak zwykle dał się jej wodzić za nos. Miłość miłością, dla niego liczyło się uzdrowienie przyjaciółki, ale tutaj twórcy powinni pamiętać, że wcale nie tak dawno temu ta postać próbowała zamienić młodego Wayne’a w roślinę. Poza tym, jeśli Bruce ma powoli dojrzewać do roli przyszłego superbohatera, to jednak powinien chociażby przewidzieć atak na ludzi, którzy pojmali Ivy, i spróbować ją powstrzymać, nawet jeśli poniósłby porażkę. Wtedy bohater od razu zyskałby w oczach widzów nieco szacunku, a nie irytował swoją naiwnością. W każdym razie obok spotkania z Ivy, w tej historii bardziej interesowało, czy jej podejrzane, lecznicze nasiono uzdrowi Selinę. Młoda bohaterka błyskawicznie stanęła na nogi, ale już możemy zaobserwować, że zachowuje się inaczej, nie wspominając o jej zielonych kocich oczach. Jest jedną z niewielu postaci, która niemal nie zmieniła się na przestrzeni wszystkich sezonów, więc ciekawi, jak potoczą się jej losy po tej transformacji.
Drugi odcinek piątego sezonu nieco uchylił rąbka tajemnicy, czym zajmuje się alter ego Eda, ale nie wyjaśnia przyczyn. Tak naprawdę poza odkryciem, że najprawdopodobniej brutalnie potraktował jeden z gangów, niewiele się dowiedzieliśmy. Jedynie uświadomiło nas, że w tym epizodzie nie pojawił się Pingwin, ale jego nieobecność nie była odczuwalna. Poza tym wciąż też pozostaje zagadką to, jaką rolę odegrał Hugo Strange w tym całym rozczepieniu osobowości Eda. W rezultacie wątek jak na razie nie przynosi żadnej frajdy. Miejmy nadzieję, że to się zmieni w najbliższych tygodniach.
Najnowszy odcinek nie emocjonował tak, jak ten zeszłotygodniowy. Również nie posunął znacząco fabuły do przodu, ale za to przybliżył nam to, jakie nastroje panują w innych częściach Gotham. Miasto opanowały mrok i bezprawie, co może się podobać w serialu. Aż chciałoby się dłużej oglądać na ekranie kolejnych nowych upiornych przestępców, jak Matka, zamiast kręcić się wokół dobrze nam znanych, choć niewątpliwie lubianych i charyzmatycznych. Odświeża to formułę Gotham, a przy okazji udanie zapełnia czas przed starciem z potężniejszymi przeciwnikami. Jeśli takie tempo wydarzeń zostanie utrzymane w kolejnych odcinkach to nie musimy się martwić, że serial do samego końca będzie dostarczać przyjemną i nieco szaloną rozrywkę.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat