„Gra o tron”: sezon 5, odcinek 3 – recenzja
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024Po 3 odcinkach 5. sezonu serialu „Gra o tron” można już stwierdzić z przekonaniem, że produkcji stacji HBO z trudem będzie w tym roku nawiązać do znakomitej 4. serii, w której każdy epizod niósł za sobą ważne i przełomowe dla całej produkcji wydarzenia. W „High Sparrow” akcja toczy się wolno i cierpliwie rozwija kluczowe dla „Gry o tron” wątki.
Po 3 odcinkach 5. sezonu serialu „Gra o tron” można już stwierdzić z przekonaniem, że produkcji stacji HBO z trudem będzie w tym roku nawiązać do znakomitej 4. serii, w której każdy epizod niósł za sobą ważne i przełomowe dla całej produkcji wydarzenia. W „High Sparrow” akcja toczy się wolno i cierpliwie rozwija kluczowe dla „Gry o tron” wątki.
Osoby znające książki George’a R.R. Martina taką sytuację mogli przewidzieć już jakiś czas temu. Po znakomitym 4. sezonie serialu „Game of Thrones”, opartym w dużej mierze na „Nawałnicy mieczy”, przyszedł czas na kontynuowanie historii, która oparta jest na wątkach znanych z „Uczty dla wron” i „Tańca ze smokami”. Podobnie jak w książkach, tak i w serialu dzieje się znacznie mniej, ale trudno oczekiwać fajerwerków, bowiem po kluczowych wydarzeniach z 4. serii i wielu zgonach bohaterów, przyszedł czas na spokojniejsze fragmenty całej historii.
Tym razem twórcy zrezygnowali z widowiskowego wesela, pokazując tylko kilka krótkich scen z ceremonii zaślubin Tommena i Margaery. Znacznie lepiej wypadły za to wzajemne przekomarzania i sztuczne uprzejmości pomiędzy panną Tyrell i Cersei Lannister. Wygląda na to, że ich konflikt i zazdrość Cersei o Tommena będą wzrastać z każdym odcinkiem. W recenzowanym epizodzie pojawiła się też nowa postać znana jako tytułowy High Sparrow. Jego przedstawienie wypadło całkiem przyzwoicie, a miłośnicy powieści doskonale wiedzą, że odegra on ważną rolę w kolejnych odsłonach 5. serii. Nie da się jednak ukryć, że po śmierci Tywina i ucieczce Tyriona, w Królewskiej Przystani nie dzieje się zbyt wiele. Brak wspomnianych bohaterów mocno oddziałuje na jakość kolejnych scen ze stolicy Westeros, które na tle poprzednich sezonów wypadają nadzwyczaj blado.
Na szczęście wątek Tyriona Lannistera w kolejnych odcinkach powinien nabrać rozpędu, gdy popularny karzeł w końcu dotrze do Daenerys. I to z pomocą nie byle kogo, bo dawno niewidzianego Joraha Mormonta, który dzięki schwytaniu Tyriona będzie chciał na nowo wkupić się w łaski swojej ukochanej królowej. Warto jednocześnie zauważyć, że „High Sparrow” był jednym z niewielu odcinków „Game of Thrones”, w którym zabrakło Emilii Clarke i nie da się ukryć, że było to odczuwalne.
Póki co słabo, czyli dokładnie tak samo jak w książkach, wypada wątek Aryi przebywającej w Domu Czerni i Bieli w Braavos. Bohaterka przechodzi coraz większą przemianę, porzucając jednocześnie swoją dawną tożsamość i stając się kimś zupełnie innym. Z perspektywy książkowego pierwowzoru można już teraz spekulować, czy wątek Aryi w 5. sezonie zakończony zostanie dokładnie tak samo jak w „Uczcie dla wron”. A może scenarzyści zaproponują coś zupełnie innego?
[video-browser playlist="687384" suggest=""]
Nie wiem, czy przy dobieraniu sobie przyszłych mężów ktoś w Westeros ma większego pecha, niż Sansa Stark. W pierwszej kolejności wpadła w sidła sadystycznego i chorego psychicznie nastoletniego Króla, a następnie zmuszona została do małżeństwa z odrażającym karłem. Teraz przychodzi jej poślubić brutalnego i bezwzględnego sadystę Ramseya Boltona, który uwielbia obdzierać ludzi ze skóry. Mało tego – Sansa wstępuje do rodziny, która zamordowała jej brata oraz matkę. Podbudowana słowami Littlefingera, liczy na odzyskanie Winterfell i mam nadzieję, że tym razem los będzie dla niej łaskawszy, niż podczas poprzednich zaślubin.
Na przykładzie tej sceny warto zauważyć, że rody w Westeros zaczynają słabnąć. Lannisterowie (jak zaznaczył sam Littlefinger) bez Tywina znaczą niewiele. Starkowie praktycznie nie istnieją, a armia Stannisa nie jest na tyle mocna, by samemu przejąć Westeros z rąk Boltonów. To właśnie Boltonowie wyrastają na główną siłę Westeros, ale czy są w stanie przejąć całą północ, zrywając jednocześnie sojusz z Lannisterami? Wydaje się, że Westeros jest tak słabe, jak jeszcze nigdy… A smoki wciąż rosną.
Na sam koniec warto wspomnieć o wątkach na murze, które – według mnie – są zdecydowanie najlepszym elementem 5. sezonu. Aż przyjemnie patrzy się na Jona Snowa, który z prostego chłopca, bękarta, stał się kimś, kto nie tylko jest dowódcą Nocnej Straży, ale też osobą, która rządzi i samodzielnie egzekwuje wyroki śmierci. Scena ze ścięciem głowy Janosa Slynta to zdecydowanie najlepszy fragment „High Sparrow”, który dodatkowo jest idealnym nawiązaniem do 9 odcinka 1. sezonu serialu „Game of Thrones”, w którym Ned Stark został w ten sam sposób zabity przez Lannisterów.
Czytaj także: „Gra o tron”: Kit Harington o brutalnej decyzji Jona Snowa z nowego odcinka
5. sezon serialu „Game of Thrones” rozkręca się powoli. Wśród tych najciekawszych fragmentów wymienić można wątek na murze oraz losy Tyriona zmierzającego do Daenerys. Słabo wypada za to Królewska Przystań, brakuje też większego wprowadzenia Martellów z Dorne.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat