„Grimm”: sezon 4, odcinek 15 i 16 – recenzja
"Grimm" nadal ciekawie rozwija wątek główny i nie zawodzi w sprawach tygodnia, które są równie emocjonujące co losy regularnych bohaterów. Juliette zaczyna całkowicie wymykać się spod jakiejkolwiek kontroli, również swojej własnej. Zaprezentowany został też nowy członek rodziny królewskiej, który może oznaczać tylko więcej kłopotów dla naszych bohaterów. Im bliżej końca sezonu, tym mroczniejsza robi się atmosfera.
"Grimm" nadal ciekawie rozwija wątek główny i nie zawodzi w sprawach tygodnia, które są równie emocjonujące co losy regularnych bohaterów. Juliette zaczyna całkowicie wymykać się spod jakiejkolwiek kontroli, również swojej własnej. Zaprezentowany został też nowy członek rodziny królewskiej, który może oznaczać tylko więcej kłopotów dla naszych bohaterów. Im bliżej końca sezonu, tym mroczniejsza robi się atmosfera.
"Grimm" nadal zachwyca sprawami tygodnia. Zarówno Wesen-hermafrodyta z odcinka "Double Date", jak i nowe spojrzenie na klasyczną opowieść o Żabim królu z epizodu "Heartbreaker" wzbudzają dużą ciekawość, spore emocje i w niczym nie ustępują regularnym wątkom serialu. Już sama koncepcja Huntha Lami Muuaji, istoty o dwóch płciach, wyjątkowej postaci w świecie Wesenów, to świetny i nietypowy pomysł, który dodatkowo przedstawiono w interesujący sposób. Uwięzienie Wesena w męskiej postaci, którym wszystko się zakończyło, przyniosło niespodziewany smutek, dając jednocześnie mnóstwo możliwości interpretacji tego wątku. Z kolei Forterseele, Wesen przypominający żabę z kolejnego odcinka, to świetnie "odwrócona" tradycyjna historia Żabiego króla, z genialnym i tym razem humorystycznym zakończeniem. Scena w restauracji z zieloną na twarzy bohaterką może powodować chyba tylko uśmiech, dodatkowo serwując stary morał, że każda potwora znajdzie swego amatora. W obu przypadkach Nick nie poradziłby sobie bez pomocy Monrosalee, którzy zaczynają coraz częściej eksperymentować ze swoimi miksturami.
[video-browser playlist="679762" suggest=""]
Juliette pod nową postacią nie tylko nabiera nowych mocy, ale zaczyna także diametralnie zmieniać swoje zachowanie. Wchodzi w nowy sojusz z Renardem, robi się coraz bardziej niecierpliwa, zła i wkurzona sytuacją, w której się znalazła. Wydaje się ona nie zauważać swojej wyraźnej zmiany charakteru, jakby kompletnie straciła nad sobą kontrolę i stała się kimś zupełnie innym. Bitsie Tulloch w swojej roli zdecydowanie błyszczy i nieźle się bawi innym wcieleniem postaci. Żal tylko patrzeć na bezradnego w całej sytuacji Nicka, który przez oba odcinki wisi na telefonie, z nadzieją czekając na odzew z jej strony. Czarę goryczy przelewa scena, w której Juliette na wyznanie miłości śmieje się w twarz głównemu bohaterowi. To już nie są tylko nowe moce - Juliette zaczyna być kreowana na czarny charakter, który dla Nicka może być tylko wrogiem. Przemiana niepozornej pani weterynarz w Hexenbiest okazała się być strzałem w dziesiątkę. To ten wątek napędza cały serial i to dzięki niemu "Grimm" zaczyna nabierać coraz mroczniejszego tonu, dodatkowo całkowicie zmieniając dynamikę między postaciami.
Kolejnym świetnym rozwiązaniem jest wprowadzenie do serialu nowego członka królewskiej rodziny. Książę Kenneth to twardy i bezwzględny bohater, który jest godnym przeciwnikiem dla Nicka, bo chyba nie może się to skończyć inaczej niż nieuchronną konfrontacją? Niezależnie od rozwoju akcji nareszcie pojawił się jakiś naprawdę groźny przedstawiciel króla, który nie będzie się bawił z pozostałymi postaciami tak jak Victor. W coraz większych kłopotach jest też Adalind, która robi w głowie casting, uporczywie szukając kandydata na ojca dla swojego nowego dziecka. Juliette jest od niej znaczenie potężniejsza, Renard nie wydaje się być skory do pomocy, a książę Kenneth też raczej nie da jej się owinąć wokół palca. Jej ruchy są na razie ograniczone. Dla bohaterki, która zawsze stawiała na swoim, to również nowa sytuacja, w której nie potrafi się odnaleźć. Cieszą nowe wieści od Trubel, choćby w formie e-maila, która najwyraźniej nadal pomaga Joshowi, chociaż nie za bardzo ma w czym, bo - jak sama pisze - żadnych Hundjägerów w zasięgu wzroku nie widać. Czy to oznacza, że jest szansa na jej powrót z końcem sezonu?
Zobacz również: „Daredevil” – ikoniczny czerwony kostium
"Grimm" nie zatrzymuje się nawet na chwilę, znakomicie rozwijając wszystkie wątki serialu i jednocześnie nie zapominając o odpowiednim poziomie spraw tygodnia. Co najważniejsze, jest na tyle ciekawie, że cały czas ma się ochotę na więcej.
Poznaj recenzenta
Stefan ŁojkoDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat