„Grimm”: sezon 4, odcinek 21 – recenzja
Od wielu odcinków obserwujemy przemianę Juliette z poczciwej pani weterynarz w bezwzględną Hexenbiest, przekraczającą kolejne granice i palącą za sobą mosty (oraz przyczepy kempingowe). Ale chyba nic nie mogło nas przygotować na szokujące wydarzenia z ostatniego odcinka "Grimm", po których nic już nie będzie takie samo.
Od wielu odcinków obserwujemy przemianę Juliette z poczciwej pani weterynarz w bezwzględną Hexenbiest, przekraczającą kolejne granice i palącą za sobą mosty (oraz przyczepy kempingowe). Ale chyba nic nie mogło nas przygotować na szokujące wydarzenia z ostatniego odcinka "Grimm", po których nic już nie będzie takie samo.
20. odcinek „Grimm” zakończył się emocjonującym i zaskakującym cliffhangerem, przez który niejednej osobie serce mogło podejść do gardła, jednak skończyło się tylko na strachu. Nick i przyjaciele w końcu zrozumieli, że z Juliette nie ma żartów, chociaż ona uważa inaczej, traktując wszystko jako dobrą zabawę. W najnowszym odcinku twórcy trochę zabawili się w Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a potem emocje już tylko rosły aż do dramatycznego finału.
Do końca dobrnął wątek Renarda, który od wielu odcinków zmagał się z krwawiącymi ranami postrzałowymi, zanikami pamięci, koszmarami i wizjami z sięgającymi po niego czerwonymi szponami. Zapoczątkowany w poprzednim epizodzie motyw Kuby Rozpruwacza znalazł swoje wyjaśnienie w postaci opętania kapitana. Sasha Roiz pokazał tu się ze znakomitej strony aktorskiej, ponieważ z początku wcale nie było takie oczywiste, że to on grasuje po mieście zabijając wesenowskie prostytutki. Garbienie się, modulacja głosu, angielski akcent mogły zmylić niejednego widza. Wychodzi mu to fantastycznie - nawiedzony Renard sprawiał wrażenie naprawdę niebezpiecznego człowieka. Jednak twórcy woleli nie przekombinować wątku i postawili na sprawdzone egzorcyzmy. I dobrze, bo można było tutaj przesadzić, psując niezły efekt. Cały wątek świetnie się wkomponował w fabułę, ponieważ dzięki temu, że był absorbujący dla Nicka i przyjaciół, stał się dobrą wymówką dla twórców, aby trzymać naszego Grimma z dala od domu. To działa i wciąga.
[video-browser playlist="695170" suggest=""]
Tymczasem swój plan odnalezienia dziecka Adalind realizował Kenneth. To konkretna i inteligentna postać, która bardzo udanie zastąpiła bezbarwnego Victora. Nie zlekceważył matki Nicka, idealnie przygotowując teren zasadzki. Pojmanie Kelly Burkhardt i przejęcie Diany nie poszłoby tak łatwo, gdyby nie pomoc Juliette. Od początku uważałam panią weterynarz za sympatyczną, aczkolwiek dość nudną postać, ale od czasu, kiedy stała się Hexenbiest, nabrała kolorów i charyzmy. Wszystko to dzięki Bitsie Tulloch, która rozkręciła się i wczuła w nową rolę. Aktorka nadała mrocznego wyrazu Juliette, który może wywołać wielkie emocje u widzów. Podzielili się oni na dwa fronty: zachwyconych obrotem wydarzeń i niezadowolonych zmianą na gorsze głównej bohaterki. Przemiana Juliett, która decyduje się na okrutną zemstę, przechodząc na Ciemną Stronę Mocy, jest ukazana wiarygodnie i intrygująco. Podobać się może ten krytyczny moment, w którym Juliette schodziła po schodach po Dianę. Wyszło bardzo klimatycznie i złowieszczo.
Ostatnie minuty „Grimm” możemy uznać za najbardziej dramatyczne w całym serialu. Tajemnicze pudło w domu Nicka od razu przywołało skojarzenia z filmem „Se7en”, zresztą słuszne. Widok głowy matki Nicka był porażający, a uczucie spotęgowała głucha cisza przerwana mrożącym krew w żyłach skowytem niedowierzania. Chyba każdy zbierał szczękę z podłogi, ponieważ do tej pory nie zdarzyło się, aby w „Grimm” doszło do tak szokujących wydarzeń, które dodatkowo miałoby tak ogromny wpływ na głównego bohatera i cały serial. Trudno określić, jakie konsekwencje wywoła śmierć Kelly Burkhardt, ale zdaje się, że serial może zmienić kierunek na bardziej odważny i mroczny. Mimo wszystko pojawia się zgrzyt, bo trudno uwierzyć, aby doświadczona, słynąca z dużej ostrożności pani Grimm tak łatwo wpadła w pułapkę. Trochę niedosytu pozostawia też fakt, że nie pojawiła się choć na chwilę Mary Elizabeth Mastrantonio w roli pani Burkhardt.
Czytaj również: Filmowe światy braci Grimm
Przedostatni odcinek 4. sezonu „Grimm”, poza wiadomymi szokującymi wydarzeniami, był naprawdę emocjonujący i wciągający. Cieszy prowadzenie fabuły, zwroty akcji oraz powrót Trubel. Serial stał się nieprzewidywalny, a to tylko wzmaga apetyt na więcej dramatycznych momentów. "Headache" zdecydowanie narobił smaku na jeszcze lepszy finał.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat