Grimm: sezon 6, odcinek 5 – recenzja
Choć nowe śledztwo nie emocjonuje tak, jak tydzień temu, to skutecznie zaskakuje widza niespodziewanym zwrotem akcji. Mimo że Grimm zwolnił tempo akcji, to wciąż podtrzymuje aurę tajemniczości, mnożąc pytania i trzymając nas w niepewności.
Choć nowe śledztwo nie emocjonuje tak, jak tydzień temu, to skutecznie zaskakuje widza niespodziewanym zwrotem akcji. Mimo że Grimm zwolnił tempo akcji, to wciąż podtrzymuje aurę tajemniczości, mnożąc pytania i trzymając nas w niepewności.
W ostatnich tygodniach Grimm zapewniał niezłą rozrywkę wypełnioną szybką akcją. Tym razem otrzymujemy spokojniejszy odcinek ze standardową sprawą związaną z morderstwem. Trudno tu mówić o wielkich emocjach, budowaniu napięcia czy odrażających Wesenach budzących grozę. Ale za to udało się skutecznie zaskoczyć widzów w końcówce. Niespodziewany finał sprawił, że prowadzone śledztwo, które w gruncie rzeczy trochę nudziło, można w ostateczność ocenić pozytywnie.
Trzeba też przyznać, że twórców serialu czasem ponosi wyobraźnia. Ataktos Fuse możemy zaliczyć do największych dziwactw, jakie do tej pory wymyślili. W pełni wygenerowany w komputerze Wesen prezentował się całkiem dobrze, jak na możliwości telewizji. Trochę gorzej wyglądał podobny do hipopotama Taweret, ale to kwestia raczej groteskowości całej sytuacji niż samych efektów specjalnych. Najważniejsze, że element zaskoczenia zadziałał tutaj prawidłowo.
W The Seven Year Itch większą uwagę widzów skupiały wydarzenia poboczne, niezwiązane ze śledztwem. Obok badań prenatalnych i informacji o trojaczkach Rosalee i Monroe'a, oglądaliśmy poczynania Eve w podziemnych korytarzach. W poprzednim odcinku mogliśmy zauważyć, że przebywała w nich bardzo długo. Można było nawet podejrzewać, że nastąpił jakiś błąd w montażu. Nic z tych rzeczy – to moc magicznego patyka nie pozwoliła jej się wydostać z korytarzy, doprowadzając ją do wycieńczenia. Nowe właściwości tajemniczego kawałka drewna niepokoją, ale również podgrzewają atmosferę, jak zostanie wykorzystany w przyszłości albo jak wpłynie na Nicka i pozostałych.
Jednak to wątek Renarda najbardziej ciekawił. Nieczęsto w Grimm muzyka odgrywa znaczącą rolę, ale tym razem nadała wydarzeniom upiornego klimatu. Nie bez przyczyny, skoro po wizycie kapitana u niejakiego Steigera i skorzystaniu z urządzenia wysysającego duchy, możemy się skłaniać ku wnioskowi, że nawiedza go duch Meisnera. Z drugiej strony, może też już całkowicie tracić zmysły, tak jak twierdzi zjawa, ponieważ puste pomieszczenie, w którym się obudził wskazuje, że mógł mieć kolejne halucynacje. Przypomina to trochę sytuację, kiedy Renarda opętał Kuba Rozpruwacz, ale jeszcze nie ma sensu osądzać twórców o wtórność, bo wciąż wszystko jest owiane tajemnicą. W każdym razie interesującą nowością na pewno jest owe urządzenie, które tak namieszało nam i kapitanowi w głowie. Całkiem pomysłowy motyw, to trzeba przyznać.
Najnowszy odcinek Grimm był raczej przeciętny, ponieważ śledztwo nie wciągnęło tak, jak w poprzednim tygodniu, a nawet pozostałe wątki bardziej ciekawiły. Słabszy epizod miał prawo się zdarzyć, ale serial i tak nie schodzi poniżej dobrego poziomu, jaki prezentuje szósty sezon. Po takiej zaskakującej końcówce czekam na kolejne niespodzianki.
Źródło: fot: Allyson Riggs/NBC
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat