Gwiezdne Wojny: Akolita: sezon 1, odcinek 3 - recenzja
Data premiery w Polsce: 5 czerwca 2024Nowy odcinek serialu Gwiezdne Wojny: Akolita jest bardzo ważny dla rozwoju historii. Recenzja zawiera spoilery.
Nowy odcinek serialu Gwiezdne Wojny: Akolita jest bardzo ważny dla rozwoju historii. Recenzja zawiera spoilery.
Nowy odcinek serialu Gwiezdne Wojny: Akolita jest kluczowy na tym etapie rozwoju fabuły. Podsyca intrygę, ujawnia mnóstwo tropów i dolewa oliwy do ognia tajemnicy, która jest fundamentem tej produkcji. Zwiastuny były zmyłką, bo sugerowały, że to śledztwo w sprawie morderstw Jedi będzie głównym wątkiem. Po dwóch odcinkach wiemy, że to nieprawda. Nowy epizod buduje potencjał fabularny. I nie jest to obietnica wesołej, baśniowej historii, ale czegoś mrocznego.
Odcinek, który skupia się na tragedii z dzieciństwa Oshy i Mae, doskonale sprawdza się na tym etapie opowieści, bo dzięki temu mamy szansę poznać bliźniaczki w czasach, gdy jeszcze nie były ukształtowane przez to jedno wydarzenie. To pozwala o wiele lepiej zrozumieć postaci, których losy będziemy śledzić w kolejnych odcinkach. Lauren i Leah Brady wcielają się w młode dziewczyny i świetnie oddają ich charaktery. Pierwsza ma skłonności do zła, jest niecierpliwa, czasem agresywna i wojownicza. A młoda Osha ma być tą dobrą – jest wycofana, tchórzliwa i spokojna. Choć bohaterki są identyczne, można je bezproblemu odróżnić (z pewnością to zasługa reżysera).
Szybko dajemy się wciągnąć w tę historię i chcemy poznać odpowiedź na pytanie, czy ten podział na dobrą Oshę i złą Mae będzie miał odzwierciedlenie w przyszłości? Ich zachowania w dorosłym życiu ukazują, że twórców nie interesuje banalny podział. To w końcu Sol oskarża Oshę o chęć zemsty, gdy Mae szuka sprawiedliwości. Zresztą ten aspekt moralnej niejednoznaczności ukazuje się w 3. odcinku, gdy Matka Aniseya rozmawia z bliźniaczkami. Bohaterka mówi, że tu nie chodzi o dobro i zło, ale o moc i o to, kto nią może władać.
Forma opowieści tego odcinka jest zupełnie inna niż poprzednich, bo opiera się na postaciach, rozwoju historii i emocjach. Reżyser Kogonada doskonale prowadzi aktorów – daje im szansę na to, by mogli wybrzmieć na ekranie. Nie ma tutaj zbyt szybkiego tempa, ale dzięki odpowiednio prowadzonej narracji, trudno mówić o nudzie. Tropy związane z tajemnicą padają co chwilę, aż do tragedii, która wybrzmiewa w kulminacji. Warto podkreślić, że to właśnie temu reżyserowi przyszło pokazać w Gwiezdnych Wojnach coś, czego w aktorskiej produkcji jeszcze nie było – inną religię, która ma inne podejście do Mocy. Czarownice z Brendok to kolejny z wielu odłamów religijnych, które są w kanonie. Twórcy udaje się podkreślić podobieństwa i różnice względem wiary Jedi. Fani, którzy nie znają książek czy komiksów, jeszcze tego nie widzieli. Akolita udowadnia, że w tym uniwersum drzemie więcej, niż do tej pory pokazano w baśniowej konwencji filmów. Niektórzy mogą porównać Czarownice do Nocnych Sióstr z Dathomiry, które także były zwane wiedźmami, ale jednak różnice są diametralne. W wierze mieszkanek Brendok nie ma magii. Jest po prostu inna perspektywa na Moc zwaną Nicią. Dziwnie wypada jedynie rytuał Ascendencji. Nie trafił do mnie, chociaż nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Jednakże ogólne ukazanie czarownic jest interesujące.
Na seansie tego odcinka przypomniały mi się komentarze internautów: "Nie oglądam, bo bohaterka ma dwie matki". I trudno było mi się nie roześmiać. W tym odcinku poznajemy grupę czarownic, zwaną plemieniem, w którym rządzi matriarchat. Matka Aniseya jest ich przywódczynią i to ona jest mamą bliźniaczek. Natomiast Matka Koril jest jedną z liderek, która nawet do Aniseyi mówi per Matko. Nie ma tu żadnych romantycznych relacji, jak pewne toksyczne osoby przewidywały. Hierarchia grupy jest dobrze pokazana i niczego w kanonie nie niszczy.
Najważniejszym pytaniem, które nasuwa się po seansie, jest: "Co się stało na Brendok i jak doszło do tragedii?". Odcinek podsuwa różne tropy – m.in. sugeruje, że to pożar wzniecony przez Mae doprowadził do śmierci kobiet. To raczej nie ma związku z prawdą. Wszystko wskazuje na to, że za śmierć odłamu religijnego sprzecznego z wiarą Zakonu odpowiadają Jedi. Zauważcie, że wbrew temu, co filmy sugerują, oni nigdy nie byli ostoją dobra i prawości. Wcześniej nie mówiono o tym otwarcie, a przecież to oni przybywali na planety i porywali dzieci. Indara twierdzi, że takie jest prawo Republiki. Zwłaszcza że czarownice uczą władania Mocą bez udziału Jedi, a to jest niedopuszczalne. Biorąc pod uwagę fakt, że mistrz Torbin (będący w grupie na Brendoku) przyjął truciznę z uwagi na wyrzuty sumienia, wina Jedi wydaje się oczywista. Zresztą podczas ucieczki Sola z Oshą widzimy, że kobiety nie mogły umrzeć z powodu pożaru – płomienie były widoczne w oddali. Gdy dziewczynka chciała sprawdzić, czy można im pomóc, Sol był już pewien, że nie da się nic zrobić. Wiedział, co się stało. Wina Jedi wydaje się bezsporna, ale tajemnica pozostaje: co do tego doprowadziło? Obłąkani mnisi (jak jedna z postaci nazywa Jedi w tym odcinku) potrzebują tej niejednoznaczności moralnej, bo zerwanie z konwencją baśni, idealizującą Jedi jako dobrych, prawych i idealnych, pozwoli Gwiezdnym Wojnom dojrzeć i stać się czymś lepszym.
Fundamentem intrygi Akolity są też bliźniaczki. Dzięki rozmowie z Koril dowiadujemy się, że siostry nie miały ojca. Aniseya doprowadziła do ich poczęcia, bo padają słowa: "Ja je stworzyłam". Naturalna interpretacja jest taka, że doszło do tego poprzez manipulację Mocą (Nić), a Koril je urodziła. Biorąc pod uwagę wszystko, co wiemy, można tworzyć różne teorie. Do tej pory o niepokalanym poczęciu słyszeliśmy raz – dotyczyło Anakina Skywalkera. Pojawiały się też informacje, że to Palpatine doprowadził do jego narodzin poprzez Moc, ale nie zostało to potwierdzone. Przypominają się słowa Sitha w Zemście Sithów, gdy opowiadał o swoim mistrzu (kanonicznie potwierdzony jako jego nauczyciel). Darth Plagueis potrafił Mocą wpływać na midichloriany i tworzyć życie. Czy więc Aniseya stworzyła bliźniaczki? A może tak jej się tylko wydaje? To jednak w ogóle może nie mieć związku z Mocą. Jeśli jednak ma, to Plagueis według kanonu powinien żyć i działać w czasach, gdy rozgrywa się akcja serialu. Pamiętajcie, że Sithowie byli manipulantami i wszystko planowali z wyprzedzeniem. W tym okresie to Plagueis był uczniem, więc mógł już mieć plan na swoją uczennicę. A jeśli Mae i Osha to część planu Sithów, a Aniseya jest tylko narzędziem? To właśnie jest siłą serialu Akolita. Niepozorna informacja staje się przyczynkiem do analizy i rozmyślania, co tu może się dziać. Dla jasności: osoba z czerwonym mieczem świetlnym nie musi być Sithem. Sam stawiam, że to po prostu jeden z akolitów, a Sithów dopiero zobaczymy. 95% scen ze zwiastunów pochodzi z pierwszych czterech odcinków serialu.
Takim sposobem mamy dwie tajemnice w serialu Gwiezdne Wojny: Akolita! Ich odkrywanie będzie niezwykle ciekawe. Co się stało na Brendok? Jakie były okoliczności narodzin sióstr? Jaką rolę w tym odegrają Sithowie? Nowy odcinek daje do myślenia. Jestem tym diabelnie zaintrygowany i chcę poznać odpowiedzi na wyżej wymienione pytania.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat