 
 
                                    Trochę rozczarowuje fakt, że "Hawaii Five-0" naturalnie porzuca motyw dwóch psychopatów z poprzedniego odcinka, zostawiając ich na później. Z jednej strony można było się tego spodziewać, bo to zabieg typowy dla tego serialu. Z drugiej jednak trochę szkoda, bo ten wątek powinien być kontynuowany od razu, póki jeszcze są jakieś emocje. Potem to nie będzie mieć żadnego sensu i dostaniemy sprawę, jakich wiele.
Dobrze, że przynajmniej zachowano odrobinę ciągłości w wątku Kono z Yakuzą. W sumie ta historia trochę zaskakuje, bo nie spodziewałem się, że Gabriel jeszcze będzie tu mieszać. Dzięki temu mamy zachowaną ciągłość fabuły, która w dodatku zazębia się ze sprawą odcinka. Rzadko coś takiego jest obecne w tym serialu, więc należy się duży plus.
Sama sprawa kryminalna jest zaledwie przeciętna - sztampowa, zwyczajna i bez czegoś, co mogłoby wyrwać ją z ram schematów. Chodzi mi głównie o nieciekawe rozwiązanie, w którym jedynym jasnym punktem jest powiązanie z Gabrielem. Przyczyny morderstwa i sprawca niestety to bardzo mdłe motywy, których do udanych nie jestem w stanie zaliczyć.
Prowadzenie wątku kryminalnego ma swoje plusy. W końcu Jerry na coś się przydaje, a każdy kolejny etap - pomimo sztampowości - nie nuży. Trochę nie podoba mi się siostrzeniec Danno, który jest na razie dziwaczny i sprawia wrażenie, jakby twórcy zbyt sztucznie chcieli wprowadzić przesadnie zabawną postać.
[video-browser playlist="753481" suggest=""]
No i mamy cały motyw z Catherine, który jest trochę irytujący. Widzieliśmy, że bohaterka zachowuje się dziwnie, a jej tłumaczenie się Steve'owi jest wręcz komiczne. Mimo wszystko w tych scenach towarzyszy świadomość, że coś jest nie tak. To wstępnie sugeruje rozmowa Catherine z Danno, a rozstanie ze Steve'em wydaje się to potwierdzać. Dlatego też, gdy ostatecznie wychodzi tutaj grubsza intryga szpiegowska, całą sztampowość emocjonalnego niszczenia bohatera jestem w stanie zaakceptować. Mam jedynie problem z Catherine, na którą twórcy nie mają zbytnio pomysłu. Pewnie cały wątek z jej udziałem powróci dość późno, więc zdążymy zapomnieć o całym motywie. Powinno się kuć żelazo, póki gorące. Mimo wszystko jestem zaciekawiony, bo być może tkwi tutaj potencjał coś więcej.
"Hawaii Five-0" w 3. odcinku serwuje coś zaledwie przyzwoitego, bo większość elementów jest zbyt sztampowa i banalna - nawet jak na ten serial. Jednak tu i ówdzie widać fajne pomysł, które z czasem mogą się świetnie rozwinąć. Co najważniejsze, pomimo wyraźnych niedociągnięć na brak rozrywki nie można narzekać.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars. 
Można mnie znaleźć na: 
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/ 
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica 
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/
 
 
    
 
 
                         
         
                                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
             
             
             
            