Helstrom: sezon 1 - recenzja
Helstrom jest ostatnim serialem zrealizowanym przez Marvel Television. Czy jest to godne pożegnanie dla tego rozdziału Marvela w telewizji?
Helstrom jest ostatnim serialem zrealizowanym przez Marvel Television. Czy jest to godne pożegnanie dla tego rozdziału Marvela w telewizji?
Helstrom jest ostatnim serialem zrealizowanym przez poprzedni oddział Marvel Television. Czy jest to pożegnanie warte zapamiętania w kontekście innych produkcji? Serial Hulu w zamyśle miał być bliski filmom o egzorcyzmach, nawiązując do mrocznej części komiksowego uniwersum Marvela. Bohaterami są w końcu Daimon i Ana, rodzeństwo mające często styczność z piekielnymi siłami. W serialu także łączą siły i starają się okiełznać tajemnicze zjawiska i najgorsze oblicza ludzkości.
Wracając jednak do wyżej postawionego pytania. Helstrom nie jest oczywiście wpadką pokroju Marvel’s Inhumans od ABC, ale nie jest to też serial mogący iść obok Agentów T.A.R.C.Z.Y. Całość wypada może ciut lepiej od najsłabszych sezonów produkcji z udziałem Phila Coulsona i tytułowej ekipy.
Serialowi brakuje niestety wyrazistych postaci. Początek Helstrom sprawnie prezentuje nam parę głównych bohaterów, zarysowuje ich motywacje i pokazuje, z kim będziemy mieli do czynienia. Daimon para się egzorcyzmami, zaś po godzinach jest wykładowcą, z kolei Ana jest zbieraczką antyków i zwolenniczką siłowego wymierzania sprawiedliwości. Szkoda tylko, że prócz tej drugiej bohaterki trudno w serialu Hulu o ciekawe charaktery, których losy nas naprawdę interesują i intrygują. Początkowo może się jeszcze zdawać, że Daimon nabierze rozpędu, ale jego postać oprócz skomplikowanej relacji z matką nie ma nic do zaoferowania. Jako protagonista zmierza właściwie donikąd i staje się z czasem obojętny. Podobnie dzieje się z Gabriellą. Świetnie została zarysowana w pierwszych odcinkach i naprawdę widz mógł być zainteresowany jej historią. Ariana Guerra dobrze sportretowała swoją bohaterkę, ale ostatecznie jej wątek nie uzyskał satysfakcjonującego zakończenia. Wracamy zatem do postaci Any, która przyciąga uwagę i nie tylko dzięki charyzmie Sydney Lemmon, ale zwyczajnie jej udział w tym serialu został dobrze pomyślany.
Helstrom ma momenty, kiedy jest klimatyczny i mocniej romansuje z estetyką horroru, ale gatunkowo jest niejednoznaczny i to wypada na niekorzyść serialu. Całość jest przez to nierówna i można mieć wrażenie, że część ekipy bardzo zaangażowała się w produkcję i realizację, zaś inni przeszli obok tego projektu i po prostu chcieli tylko doprowadzić sprawy do końca. Przez to odcinki są nierówne i mamy sporo wątków, które zwyczajnie irytują i nie jest wykorzystywany ich potencjał. Mogło się wydawać, że serial Marvela sprawnie wyjdzie poza schematy kina grozy i zaprezentuje coś świeżego. Początki dawały taką nadzieję, ale bardzo szybko o tym zapominamy wraz z kolejnymi odcinkami.
Serial cierpi też niestety na to, co podkreślałem w pierwszej recenzji. Helstrom nie ma własnej tożsamości i jest przeciętny jako serial o nadprzyrodzonych rzeczach. Nawet idąc poważniejszym tonem, nie ma tutaj zbyt wielu okazji do sprowokowania gęsiej skórki lub zjeżenia włosów na głowie. W trakcie oglądania zdarzają się nawet dziwne sytuacje, gdy najpierw serial ucieka do komiksowego, kiczowatego tonu, żeby potem inne elementy zostały wyśmiane lub sprowadzone do roli ironicznego humoru.
Helstrom jest ostatecznie średniakiem z mniej znanymi postaciami Marvela. To w przypadku tego serialu nie jest nawet zaletą, bo niestety rzadko sięga się do komiksowego rodowodu i jeśli już, to ewidentnie twórcy się tego wstydzili. Nie brakuje jednak udanych lub bardzo mocnych momentów, które dostarczają frajdy. Niestety zdecydowanie za mało i zbyt rzadko, żeby mówić o udanej próbie wejścia w mroczniejszy świat komiksów Marvela.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat