Hitman. Tom 4 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 marca 2021Im bardziej zbliżamy się do finału Hitmana, tym coraz częściej Garth Ennis przesuwa akcenty tej prześmiewczej u jej źródeł historii o cynglu z Gotham. Nadal jest to jazda bez trzymanki, nadal można zrywać boki ze śmiechu, a jednak podświadomie szykujemy się na smutny finał.
Im bardziej zbliżamy się do finału Hitmana, tym coraz częściej Garth Ennis przesuwa akcenty tej prześmiewczej u jej źródeł historii o cynglu z Gotham. Nadal jest to jazda bez trzymanki, nadal można zrywać boki ze śmiechu, a jednak podświadomie szykujemy się na smutny finał.
Po czterech tomach Hitmana można już śmiało pod względem jakości ustawić tę serię tuż za Kaznodzieją i Hellblazerem, a być może, kiedy dotrzemy do jej finału, nawet w towarzystwie obu kultowych serii ze scenariuszem Gartha Ennisa. Jednak to właśnie w Hitmanie, chyba jak w żadnym z przywołanych tytułów (może jeszcze dorzućmy tu Chłopaków), scenarzyście udało się bez problemu balansować między totalną groteską a mroczną powagą wydarzeń, które bezpośrednio i z pełną mocą dotykały ostatnimi czasy Tommy’ego Monaghana. W końcówce poprzedniego tomu nasz bohater dokonał bardzo brutalnego rozliczenia z przeszłością, która równie brutalnie się o niego upomniała i teraz musi to w sobie wszystko przetrawić. Jest nieobecny duchem, do czego zresztą sprzyjają zewnętrzne okoliczności.
Czwarty tom Hitmana dzieje się bowiem podczas ważnego dla uniwersum DC i postaci Batmana eventu No Man’s Land, podczas którego Gotham stało się zgodnie z tytułem ziemią niczyją. Większość mieszkańców została ewakuowana po trzęsieniu ziemi, a ci, którzy tam zostali, są w zasadzie odcięci od świata. Możemy łatwo się domyśleć, jak te dziwne dni spędzają Tommy i spółka - rzecz jasna w pubie u Seana, zapijając smutki i w zasadzie odpoczywając, bo w takich okolicznościach hitmani nie dostają żadnych zleceń.
Bardzo ciekawie jest poprowadzony ten wątek na obrzeżach dużego crossovera, pokazując, jak powinny wyglądać takie naprawdę odległe od przewodniej historii tie-inny, które w pomysłowy sposób korzystają z dziejącego się gdzieś poza percepcją bohaterów Hitmana eventu. Tutaj dostajemy na wstępie mocną historię o wampirach, dla których opuszczone Gotham jest świetnym terenem do żerowania i zarazem znakomitą okazją, by do akcji wkroczył Tommy razem z kumplami. Ennis ma z wampirami chyba mocno na pieńku, bo w zasadzie we wszystkich seriach z lat dziewięćdziesiątych mocno się po wampirycznych motywach przejechał, jakby przeczuwając, że już niebawem mit wampiryczny stanie się za sprawą serii Zmierzch i jej pochodnych trudny do przełknięcia. Tommy i spóła stanęli w tym przypadku po słusznej stronie i dzięki temu dostaliśmy wybuchową historię o tym, jak skutecznie walczyć z podnoszącym się złem.
Potem dostajemy historię, w której scenarzysta w bardzo dosadny sposób pokazuje, że aby wszystko wybrzmiało tak jak trzeba, czasem w roli twórcy trzeba pójść na całego. W Jutro będzie lepiej Monaghan i Ringo Chen wpadają w poważne tarapaty, a ich przeciwnik, choć niepozorny z wyglądu, jest prawdziwie okrutny. Choć z początku wyglądało na to, że dostaniemy historię opartą na emocjonalnym trójkącie (dochodzi tu jeszcze Wendy, czyli dziewczyna Tommy'ego z pierwszego tomu Hitmana) i bohaterowie poprztykają się tylko między sobą, jednak w końcowym efekcie jest inaczej, bardziej na poważnie i nie kończy się zbyt dobrze. O dziwo, groteskowa, niedbała kreska Johna McCrea pasuje również do tych bardziej refleksyjnych i śmiertelnie poważnych tematów, czego dowód mieliśmy już w poprzednim tomie, podczas rozliczania się Monaghana z przeszłością.
Jakby wiedząc, że czytelnika ogarnęły właśnie czarne myśli, Ennis odwraca nastrój o sto osiemdziesiąt stopni i funduje kolejną jazdę bez trzymanki. Ostatnio mieliśmy taką, kiedy Tommy wyruszył w daleką przyszłość, tym razem uda się na wycieczkę w czasy mocno prehistoryczne, na spotkanie oko w oko z dinozaurami. Brzmi niedorzecznie? Cóż, właśnie taki jest Hitman, jego twórcy nie boją się wskoczyć do żadnej rzeki. Świeże mięso to rzeczywiście absurdalny, komiksowy kawałek, a jego czołowy bohater, czyli bliznowaty dinozaur to zakapior jakich mało, z rodzaju takich, których czytelnicy uwielbiają (tu można za przykład podać choćby odjechanego koguta Poyo z serii Chew).
W ten sposób docieramy do zaskakującej, ostatniej opowieści w tym tomie i zarazem jednej z najlepszych w serii, czyli Stary, a nie jary. Poznamy w niej lepiej Seana, właściciela baru Noonan’s, który dla Monaghana jest niczym ojciec. Ennis nie byłby sobą, gdyby nie przytoczył tu wojennej historii z przeszłości tego bohatera i jak zwykle udaje mu się w ten sposób pogłębić wizerunek kolejnej postaci, która przez dłuższy czas mogła wydawać się nam jednowymiarowa.
Na szczęście Ennis nie stosuje tej zasady w przypadku całej galerii typów przewijających się przez bar Seana i nadal możemy cieszyć się jednowymiarowymi wyczynami Sześciopaka oraz Baytora, który w tym tomie przechodzi samego siebie. Zaś w tle Starego, ale jarego dostajemy jeszcze krwawe porachunki między gangsterami i paczką Tommy’ego, na czele z kolejnym przeciwnikiem, który wydaje się nie do zdarcia. Ennis jest na tyle świadomym twórcą, że potyczki z kolejnymi złolami mają swoje bardzo realne konsekwencje i dzięki temu jego groteskowe historie zyskują na wiarygodności. Tej dodaje jeszcze niezwykle zaskakujący epilog ostatniej opowieści w czwartym tomie, który pozostawia czytelnika w bardzo melancholijnym nastroju i jednocześnie nie do końca dowierzającego temu, co się właśnie wydarzyło na kartach komiksu.
Odkładamy najnowszego Hitmana na półkę z poczuciem głębokiej satysfakcji, ponieważ Garth Ennis ani razu nie zszedł tu poniżej wysokiego poziomu z poprzednich tomów serii, a może nawet lekko go podniósł. Tym bardziej z dużymi oczekiwaniami będziemy czekać na finał opowieści o Tommym Monaghanie, który nawet jeśli miałaby być smutny, to z całą pewnością będzie również wystrzałowy.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat