Homeland – 02×04
Przez niemal cały odcinek wydawało mi się, że droga, jaką obrali scenarzyści na dalszą część 2. sezonu Homeland jest zła. Nikt nie lubi powielania schematów, szczególnie w tej samej produkcji. Aż tu nagle…
Przez niemal cały odcinek wydawało mi się, że droga, jaką obrali scenarzyści na dalszą część 2. sezonu Homeland jest zła. Nikt nie lubi powielania schematów, szczególnie w tej samej produkcji. Aż tu nagle…
O ile jeszcze po pierwszych trzech odcinkach Homeland zastanawiałem się, czy druga seria serialu dramatycznego stacji Showtime może być lepsza od poprzedniej, tak teraz mam już absolutną pewność. Zakończenie czwartego epizodu to jasny znak od scenarzystów - koniec zapychaczy, ruszamy z akcją do przodu! Przyznaję, że przez cały odcinek miałem obawę o to, że dostaniemy powtórkę z rozrywki sprzed roku. Wskazywało na to delikatne podejście do Brody’ego, polegające na obserwacji i analizie jego zachowania. Na szczęście całość udało się zakończyć bardzo szybko, powiedziałbym nawet, że zbyt szybko. Takiego zaskoczenia, które jest kamieniem milowym w fabule Homeland spodziewałem się w finale, a nie po jednej trzeciej całego sezonu!
Cały urok czwartego odcinka, który sprawił, że oglądało się go z ogromną przyjemnością polegał na ponownym spotkaniu Mathison i Brody’ego. W ten sposób Carrie powróciła „do gry”, na co czekałem od dawna. Spotkanie przed budynkiem CIA było wstępem do tego, co wydarzyło się później w hotelowym barze, a następnie pokoju. Wszystkie trzy sceny odegrane zostały po mistrzowsku, zarówno przez Claire Danes, jak i Damiana Lewisa. Podobało mi się także stopniowanie napięcia pomiędzy tą dwójką. Rozpoczęło się od spokojnego spotkania, pełnego uśmiechu i udawanych pozytywnych emocji. W barze było już znacznie bardziej tajemniczo, bezpośrednio i intymnie. Z kolei scena w pokoju hotelowym, gdzie Carrie w perfekcyjny sposób wyprowadziła z równowagi Brody’ego, sama przy okazji dając się ponieść emocjom i ignorując rozkaz, zrealizowana została fantastycznie! Wisienką na torcie było samo aresztowanie, a także założenie worka na głowę kongresmena.
[image-browser playlist="597915" suggest=""]
©2012 Showtime
Nauczony doświadczeniem (przez Alexa Gansę i Howarda Gordona z czasów Homeland), mam wrażenie, że nowa twarz w zespole polującym na Brody’ego – Peter Quinn, nie jest tym, za kogo się podaje. Wątpliwości Carrie nie są przypadkowe i wydaje mi się, że niebawem ten wątek w odpowiedni sposób zostanie rozwinięty. Cieszy za to powrót do serialu Virgila, który zawsze stał po stronie głównej bohaterki. Gdzieś w tle przewijały się jeszcze wątki poboczne, zarówno Mike’a, jak i Dany. Niestety na chwilę obecną są one na tyle słabe, że nie warto o nich wspominać. Do kluczowego wątku fabularnego – tak mocno posuniętego do przodu w czwartym odcinku – nie wnoszą one nic.
Czy Estes zapłaci głową za niesubordynację Carrie? Wydaje się bowiem, że wiceprezydent prędzej, czy też później dowie się o prawdziwej twarzy kongresmena Brody’ego. Po tak zaskakującym zakończeniu czwartego epizodu Homeland, można snuć wiele domysłów na temat tego, w jakim kierunku podąży fabuła. Najbardziej oczywisty wydaje się układ pomiędzy Brodym a CIA, na mocy którego Nick pomoże w schwytaniu Abu Nazira. Wierzę jednak, że scenarzyści obiorą inną drogę i zaskoczą niestereotypowym rozwiązaniem, które kolejny raz zaskoczy widzów.
Ocena: 9/10
Źródło: Fot. ©2012 Showtime
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat