Homeland: sezon 8, odcinek 11 - recenzja
Homeland w przedostatnim odcinku zawęża pole akcji i koncentruje się już tylko na najważniejszych rozstrzygnięciach. Nie ma wątpliwości, że zbliżamy się do wielkiej konkluzji.
Homeland w przedostatnim odcinku zawęża pole akcji i koncentruje się już tylko na najważniejszych rozstrzygnięciach. Nie ma wątpliwości, że zbliżamy się do wielkiej konkluzji.
Jeszcze kilka odcinków temu wraz z bohaterami Homeland przemierzaliśmy afgańskie tereny plemienne i byliśmy w samym środku wielkiej geopolitycznej kabały. Teraz wszystko to stanowi jedynie tło dla personalnego, wręcz intymnego dramatu rozgrywającego się pomiędzy parą bliskich sobie ludzi. Homeland zmienia całkowicie formę i staje się kameralnym thrillerem z dwójką tak samo ważnych bohaterów. Na dalszy plan schodzą więc: Jewgienij Gromow, Jalal Haqqani i Benjamin Hayes. Są oni nadal ważnymi elementami opowieści, ale pełnią raczej role narzędzi fabularnych. Nie są pełnoprawnymi bohaterami, na których losach by nam zależało. Homeland powraca do korzeni, czyli do historii ludzi, którzy dla swojej ojczyzny gotowi są do największych poświęceń. Serial w bieżącym odcinku stawia pytanie: czy Carrie zabije najbliższego jej człowieka, żeby ocalić Amerykę przed wojną? Człowieka, którego walory są nie do zakwestionowania. Ostatniego sprawiedliwego, można by rzec. Finałowy epizod będzie eksplorować właśnie ten dylemat. Zanim to jednak nastąpi, mam okazję prześledzić drogę bohaterów do tego krytycznego momentu.
Ostatnie minuty odcinka to dość tanie zagranie. Mimo szczerej sympatii do Homeland trzeba przyznać, że cliffhanger z końcówki epizodu jest dość łopatologiczny i korzysta z prostych rozwiązań. W scenie, podczas której Gromow sugeruje Carrie, że jedynym wyjściem z sytuacji jest morderstwo Saula, brakuje jedynie złowieszczej muzyki i odgłosu błyskawicy w tle. Powyższe oczywiście pół żartem, pół serio, ale nie da się ukryć, że ta niezbyt finezyjna wolta z finału odcinka jest bardziej w stylu 24 godzin niż tego, za co pokochaliśmy Homeland. Miejmy tylko nadzieję, że w ostatniej odsłonie twórcy nie przesadzą z sensacyjnymi motywami i zamkną opowieść również pod kątem geopolitycznym i obyczajowym.
Zanim to jednak nastąpi, mamy okazję dowiedzieć się nieco więcej o przeszłości Saula. Poznajemy również tożsamość amerykańskiego szpiega w szeregach rosyjskiej dyplomacji i wiemy już, w jaki sposób został on zwerbowany. Szkoda, że retrospekcje z udziałem Berensona są tak oszczędne. Abstrahując już od świetnie dobranego młodego aktora portretującego Saula, miło jest zobaczyć tego bohatera podczas działań terenowych. Przyzwyczailiśmy się do jego zakulisowej roli, a okazuje się, że w przeszłości znajdował się bardzo często na pierwszej linii frontu. Bez szkody dla odcinka retrospekcje z jego udziałem mogły być nieco obszerniejsze, ale bardzo możliwe, że pojawią się one również w finałowej odsłonie.
Saul w ogóle jest gwiazdą bieżącego epizodu. Jednym z najlepszych momentów odcinka jest jego rozmowa z Jenną Bragg. Agentka przybywa do Berensena zdeterminowana, żeby poinformować go o zamiarach Carrie względem niego. Saul jednak nieświadomie odwodzi ją od tego pomysłu, sugerując, że współpraca z Mathison jest jedyną słuszną drogą. Mając dobre intencje, kręci na siebie bat i traci szansę na uratowanie swojego szpiega. Scena ta podkreśla tragizm sytuacji, w jakiej znalazł się bohater. Lojalny idealista od lat lawirował w gnieździe węży i balansował nad przepaścią. Za każdym razem wychodził obronną ręką ze skomplikowanych sytuacji, nie sprzedając przy tym swoich wartości. Wszystko na to wskazuje, że teraz zostanie zdradzony przez nadgorliwie chronioną przez niego osobę. Nóż w plecy wbije mu ta, którą uważał za niedościgniony wzór, jeśli chodzi o kodeks moralny. A wszystko to w imię ojczyzny. Cóż za sugestywna wizja. Miejmy nadzieję, że twórcy rozwiną ten arcyciekawy punkt wyjścia w satysfakcjonujący sposób.
Aż trudno sobie to wyobrazić, ale serial Homeland zmierza do końca. Przed nami ostatni odcinek i na tym etapie sprawą drugorzędną jest to, czy zakończy on serię w sposób zadowalający dla każdego. Homeland wytrzymał próbę czasu, a ostatni sezon był jednym z najlepszych w historii serialu. Finał być może pozostawi u co poniektórych uczucie niedosytu, ale po tym, co widzieliśmy do tej pory, nie można mieć absolutnie żadnych pretensji do twórców. Niezależnie, czy Carrie zabije Saula, czy nie, Homeland pozostanie w naszej świadomości jako produkcja z doskonałym zwieńczeniem.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat