Imperatyw Thanosa - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 27 lipca 2022Imperatyw Thanosa to komiks będący zwieńczeniem wielkiej kosmicznej sagi Marvela. Tytuł może być zwodniczy - więcej tu mimo wszystko rozrywki niż psychologiczno-filozoficznych dywagacji.
Imperatyw Thanosa to komiks będący zwieńczeniem wielkiej kosmicznej sagi Marvela. Tytuł może być zwodniczy - więcej tu mimo wszystko rozrywki niż psychologiczno-filozoficznych dywagacji.
Imperatyw Thanosa trafia na polski rynek jako podsumowanie wielkiej, wydawanej w naszym kraju od przeszło 5 lat sagi kosmicznej Marvela. Od samego wymieniania tytułów, które wchodzą w jej skład, czytelnicy mogą przeżyć zawrót głowy: tryptyk Anihilacja i jego kontynuacja, Podbój, X-Men. Mordercza geneza, Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi’ar, poprzedzona preludium Wojna królów, seria Strażnicy Galaktyki i Domena królów. Siłą rzeczy finałowa odsłona tak szeroko zakrojonego projektu musiała zostać osadzona na monumentalnym podłożu; co jednak zupełnie zaskakujące, scenarzyści Dan Abnett i Andy Lanning zdołali sprawić, że lektura może być naprawdę przyjemna w odbiorze. Nie chodzi tu wyłącznie o superbohaterską jatkę i nieustanne stawianie na samą akcję; twórcy wolą raczej akcentować spójność narracyjną wszystkich wątków, nie rozmieniając swojej historii na drobne. Imperatyw Thanosa pozwoli także odbiorcom spojrzeć na kosmiczną część uniwersum Domu Pomysłów – wraz z przemierzającymi wszechświat i dobrze nam znanymi postaciami - z innej perspektywy.
W recenzowanym komiksie na dobre powraca Rakowersum, plugawe odbicie podstawowego świata Marvela, w którym zniszczenie sieje grupa upiornych wariacji na temat najznamienitszych herosów. Po wspomnianej wcześniej wojnie królów w siatce czasoprzestrzeni pojawia się tzw. Uskok, miejsce, przez które Rakowersum zaczyna wlewać się do zasadniczego wszechświata. Powstałe w ten sposób zagrożenie jest olbrzymie, natomiast ostatnią deską ratunku wydają się być niefrasobliwi członkowie drużyny Strażników Galaktyki. Problem polega na tym, że ci ostatni odkrywają, iż odrodził się Thanos – i to wbrew wszelkim przepowiedniom czy analizom każdej z linii czasowych. Czy sama struktura czasu uległa pęknięciu? A może nadchodzi koniec historii? I dlaczego Szalony Tytan raz jeszcze postanowi rozkochać w sobie Śmierć?
W Imperatywie Thanosa dzieje się naprawdę sporo, co zresztą dobrze wkomponowuje się w stworzony przez Abnetta i Lanninga niezwykle burzliwy krajobraz marvelowskiego kosmosu. Działa tu przecież grupa mocarnych Anihilatorów z Quasarem i Silver Surferem na czele, która swoich przeciwników – a staną się nimi nawet Avengers – czy doskonale ufortyfikowane miejsca potrafi obrócić w perzynę. Do walki ruszają również oddziały Kree, Shi'ar, Inhumans i Starjammers, z obłoków zstępują wszechpotężne byty jak Wieczność i Śmierć, a wszystko to zostaje doprawione humorystycznymi w wydźwięku przygodami Groota i Rocketa. Tak, lektura tego tomu – podobnie jak wielu innych, których akcja jest osadzona poza granicami Ziemi – może zrodzić liczne trudności. Scenarzyści starają się temu przeciwdziałać, obudowując swoją opowieść lżejszą, rozrywkową konwencją, jednak z drugiej strony zależy im na tym, aby czytelnik przez zbudowany przez nich świat został wchłonięty. Widać to najlepiej na przykładzie samego Thanosa, który w tym komiksie powraca w całej glorii chwały; motywacje Szalonego Tytana są oddane precyzyjnie i z wielką dbałością o detale, lecz w dalszym ciągu to ten sam łotr, który budzi strach wśród wszystkich tych, którzy spotykają go na swojej drodze.
Za warstwę graficzną tomu odpowiadało kilku rysowników. Zdecydowanie najlepiej z nich radzi sobie Miguel Sepulveda, który dostaje pełne pole do popisu przy ekspozycji Rakowersum; jestem niemal przekonany, że wizerunek przynajmniej części wywodzących się z niego postaci zapadnie Wam w pamięć na długo. Z całą pewnością należy też docenić prace Tan Eng Huata, umiejętnie kreślącego przygody Anihilatorów.
Imperatyw Thanosa to komiks, który w pierwszej kolejności należy polecić wszystkim miłośnikom kosmicznej części uniwersum Marvela, jak również fanom postaci Szalonego Tytana – zwłaszcza tym z nich, którzy szukają w złoczyńcy kogoś więcej niż wyłącznie biorącego się z innymi za łby łotra. Choć w niektórych momentach lektury zatęsknicie za logiką, być może uśmiechając się pod nosem na myśl o tym, że nawet niedawni sojusznicy najpierw okładają się po twarzach, by dopiero później rozmawiać, zwieńczenie wielkiej sagi Domu Pomysłów wypada naprawdę przekonująco, tak na płaszczyźnie fabularnej, jak i rozrywkowej. W marvelowskim wszechświecie widzianym oczami polskich czytelników nadchodzą zupełnie nowe czasy. Mam dziwne wrażenie, że za jego wizją, tą stworzoną przez Abnetta i Lanninga, możemy w przyszłości choć odrobinę zatęsknić.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat