Imperium niezachwiane
Powracamy do Atlantic City, nielegalnego handlu alkoholem, zakulisowych politycznych zagrywek i bezpardonowej walki o władzę. Czwarty sezon Zakazanego imperium rozpoczyna kolejny rozdział z życia Nucky'ego Thompsona - emocjonujący, błyskotliwy, zabawny i splamiony krwią.
Powracamy do Atlantic City, nielegalnego handlu alkoholem, zakulisowych politycznych zagrywek i bezpardonowej walki o władzę. Czwarty sezon Zakazanego imperium rozpoczyna kolejny rozdział z życia Nucky'ego Thompsona - emocjonujący, błyskotliwy, zabawny i splamiony krwią.
Trzecia seria wzbudziła dość mieszane uczucia. Z jednej strony posiadała ciekawego antagonistę w postaci Gypa Rosetti, a ostatnie odcinki stanowiły esencję kina gangsterskiego; z drugiej natomiast sam sezon rozwijał się dość wolno i ostatecznie okazał się takim zamkniętym epizodem z nadmorskiego miasta, który mógłby egzystować samodzielnie w oderwaniu od pozostałych serii. Odniosłem wrażenie, że twórcom trochę zabrakło pomysłów na długofalowe sensowne pociągnięcie historii, stąd wiele wątków zakończyło się wraz z finałowym odcinkiem poprzedniego sezonu. Nie było źle, ale osobiście wyczułem drobny spadek formy, przynajmniej w zestawieniu z genialną moim zdaniem drugą serią. A jak na przyszłość rokuje premiera czwartej już odsłony?
Bardzo dobrze, chociaż uderza brak wyraźnie nakreślonego wątku przewodniego. Mimo usilnych prób nie byłem w stanie wydedukować, z czym tym razem przyjdzie się zmierzyć Nucky'emu. Prawdopodobnie dopiero przyszły tydzień przyniesie odpowiedź na to pytanie. Pierwszy odcinek czwartego sezonu rozpoczyna się od oczyszczenia atmosfery, zawarcia rozejmu z pozostałymi szychami mafijnego półświatka i rozdania kart na nowo. Sam Enoch usuwa się nieco w cień i jak na razie schodzi na dalszy plan, pozwalając rozkręcić się bohaterom, którzy do tej pory przeważnie stanowili tło.
Dużo ekranowego czasu dostaje Al Capone dostarczający niemałej porcji śmiechu. Redaktor pewnej gazety przekręca w artykule jego nazwisko, co w efekcie prowadzi do wielu zabawnych scen. Twórcy chyba zauważyli talent Stephena Grahama i potencjał drzemiący w odtwarzanej przez niego postaci, bo pozwolili mu zdominować odcinek. Jeśli coś Wam szczególnie utkwi w pamięci w związku z recenzowaną premierą, to właśnie oburzony pisarską pomyłką Al.
Bryluje także Harrow, który systematycznie uskutecznia swoją profesję. Fragmenty z jego udziałem standardowo już podnoszą ciśnienie i ogląda się je na bezdechu. Tajemnicą natomiast pozostaje, dlaczego mężczyzna robi to, co robi. Wykonuje brudną robotę dla Nucky'ego, został zabójcą na zlecenie, a może jego działania mają jakiś związek z od dawna niewidzianą siostrą? Ciekawość nie daje spokoju, ale nie pozostaje nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość. Jedno natomiast wiem na pewno - obok Ala to moja ulubiona postać.
[video-browser playlist="635331" suggest=""]
Swoje pięć minut ma także Dunn Purnsley, którego łóżkowe harce kończą się rozlewem krwi, a Chalky'emu przysparzają tylko problemów. Podwładny White'a musi odpokutować za swoją głupotę i porywczy charakter, z czego Eli ma niezły ubaw. Trzeba przyznać, że ten wątek wypadł naprawdę fajnie, szczególnie że nie został wcale zakończony. Przy okazji dodam, że w pewnym momencie odniosłem wrażenie, iż oglądam jakieś hardcore porno, ale w sumie to HBO.
Jak na nowy sezon przystało, pojawiają się także zupełnie nowe persony, których znaczenie dla całej historii dopiero poznamy. Jedną z nich jest mężczyzna, który przychodzi obejrzeć wystawiony na sprzedaż dom Gillian. Nie ulega wątpliwości, iż odegra on jakąś większą rolę, o ile nie stanie się kolejną ofiarą uzależnionej od narkotyków kobiety. Drugą osobą jest agent Warren Knox, żółtodziób, którego Stan przyucza, w jaki sposób można dorobić wykorzystując możliwości dawane przez ich zawód. Ta postać nieźle namiesza, bo już to, co wyprawia w końcówce odcinka, stanowi niemałe zaskoczenie. Bardzo możliwe, iż będzie to jeden z ciekawszych wątków w tej serii.
Start czwartego sezonu wypadł lepiej niż przypuszczałem. Trup ściele się gęsto, golizna występuje w ilościach hurtowych, w tle przygrywa jak zawsze kapitalna muzyka, jest sporo odniesień do kultury lat 20., a nowi bohaterowie intrygują. Standardy Zakazanego imperium zachowane. W dodatku brak Margaret wychodzi odcinkowi tylko na plus, czego nie można już powiedzieć o pominięciu osoby Van Aldena - aczkolwiek zakręcony agent powinien pojawić się już w drugim epizodzie. W jakim kierunku potoczy się historia? Tego na chwilę obecną nie wiadomo, ale wiem, że na "New York Sour" nudzić się nie sposób.
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat