„Imperium”: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
"Imperium" wydaje się znać wszystkie obawy widzów z wyprzedzeniem i szybko pokazuje, że naprawdę nie muszą się o nic bać, ponieważ scenarzyści mają plan. I to bardzo dobry plan.
"Imperium" wydaje się znać wszystkie obawy widzów z wyprzedzeniem i szybko pokazuje, że naprawdę nie muszą się o nic bać, ponieważ scenarzyści mają plan. I to bardzo dobry plan.
Mimo całej sympatii dla Cookie, dobrze, że nie tylko na niej skupiają się scenarzyści – tym razem widzowie mogli poznać bliżej Anikę, nową partnerkę Luciousa. Tak jak w wcześniejszej recenzji ubolewałam nad tym, że ta bohaterka jest tylko ładnym dodatkiem do reszty i jeszcze wiele jej brakuje, by stać się dobrą przeciwniczką dla wcześniejszej pani Lyon, teraz w końcu "Boo Boo Kitty" może zdobyć sympatię widzów. Moment, w którym Lucious wyznaje jej prawdę o swojej chorobie, czy gdy ochrania ją w czasie strzelaniny – widać, że Anika nie chce być uznawana tylko za ładny dodatek; jest też silna i niezależna. I już niedługo widz może nie mieć pojęcia, której pani Lyon – przyszłej czy wcześniejszej – ma kibicować.
Jednakże głównym bohaterem odcinka był Lucious, co widać w każdym wątku – to on napędzał fabułę, to z jego powodu inni bohaterowie podejmowali pewne decyzje. Dobrze, że Terrence Howard przypomniał sobie, iż jednak warto grać, a chociaż jest on bardziej minimalistyczny w swojej grze niż Taraji, nie oznacza to, że gorszy. Nie wiem, czy aktor w końcu dobrze poczuł się w skórze głowy rodu, czy zauważył, że reszta obsady go prześciga, ale efekt jest taki, jaki powinien być. Dzięki temu przyjemnie się go ogląda z Taraji – ich wzajemne drobne gesty, chemia i gra aktorska cieszą chyba każdego. Wracając jednak do samej postaci – na razie nie ma możliwości, by jej koniec był szczęśliwy. Mimo że zdobył alibi (co również ciekawie pokazało związki między nim a Andre – synem, który zawsze go chronił), to jednak pamiętajmy, że przeszłość wraca do bohaterów. I teraz pytanie: kiedy Cookie dowie się, że jej ukochany zabił jej kuzyna? Jak rozwinie się wątek Fruit of Islam i Titana? W końcu Lucious odnowił kontakty z ludźmi, którzy zabili jego ojca.
[video-browser playlist="657903" suggest=""]
Mimo kryminalnych spraw, trzeba pamiętać, że "Imperium" ("Empire") to serial o muzyce - i to widać na każdym kroku. Dobrze też, że twórcy ukazują to inaczej niż pozostałe seriale. To, że dla bohaterów śpiewanie jest sensem życia, widać przez ich czyny, nie słowa (Tiana, która walczy o to, by mogła wyrażać siebie przez muzykę; rozważania postaci o muzyce Hakeema; wspólne śpiewanie Luciousa i młodszego Andre; ostatnie sceny Jamala, w których zaczyna on słuchać odgłosów ulicy). Może niektórym to wyda się zbyt wzniosłe, ale dobrze popatrzeć na świat, w którym muzyka ma opowiadać historię, być czymś więcej niż tylko produktem – i że uważają tak wszyscy, nawet producenci muzyczni. To, że prawda jest inna – to już inna historia.
Czytaj również: „Imperium” – niemal 2/3 widowni stanowią Afroamerykanie
"Imperium" to serial nie tylko o rodzinie, ale także wielka laurka dla muzyki. I jak na razie, po tych 4 odcinkach, jest produkcją, z której Lee Daniels spokojnie może być dumny – o czym świadczy nie tylko fabuła czy gra aktorska, ale także słupki oglądalności. Miejmy nadzieję, że serial nie popełni tego samego błędu co inne produkcje z ambicjami i nie zacznie zjadać własnego ogona. Bo szkoda by było.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat