„Imperium”: sezon 1, odcinek 8 – recenzja
Ósmy odcinek "Imperium" był wszystkim, co recenzent mógł sobie wymarzyć. Prawie wszystkie moje prośby zostały wysłuchane, choć nadal niektóre dziury fabularne nie wydają się być bliskie załatania.
Ósmy odcinek "Imperium" był wszystkim, co recenzent mógł sobie wymarzyć. Prawie wszystkie moje prośby zostały wysłuchane, choć nadal niektóre dziury fabularne nie wydają się być bliskie załatania.
Miło było w końcu zobaczyć, jak Cookie i Hakeem próbują złapać kontakt – choć wydaje mi się, że wszystko przeszło zbyt gładko od „nienawidzę cię” do fizycznego kontaktu. Chłopak, który zupełnie nie znał swojej matki, a potem nie chciał jej poznać, nagle pozwala na przytulanie i całowanie? Szkoda, że scenarzyści nie pokazali trochę niezręczności w ich relacjach, ale i tak dobrze, że w końcu zdecydowali się rozwiązać ten irytujący już problem. Zwłaszcza że wyszło to na dobre obu postaciom, a ich polepszona relacja daje trochę świeżości "Imperium" i rozwija Hakeema, który chyba uspokoił w sobie tego awanturnika.
Co nie zmienia faktu, że jego postać może mieć niedługo kłopoty, i to dość spore. Camilla pomału obnaża swoje pazurki i pokazuje, że jest osobą, z którą trzeba się liczyć. Postać Naomi Campbell ma cel, dużo tajemnic i może się okazać naprawdę interesującą bohaterką, patrząc na jej dziwną obsesję na punkcie nazywania jej mamą. Jest to teraz najbardziej fascynująca postać w serialu; oby scenarzyści nie zmarnowali jej potencjału.
Zwłaszcza że potencjał Andre i jego żony nie został do końca wykorzystany w tym odcinku. Z jednej strony scenarzyści w genialny sposób pokazali nam Andre – tego nieutalentowanego syna, marzącego o życiu, którego Lucious nie propaguje, a w dodatku świadomego, że jest stworzony do rządzenia Imperium. Fascynuje również jego związek z Rhondą – choć miałam nadzieję, że zobaczymy więcej niż obietnice ich nikczemnych akcji, to przynajmniej dostaliśmy całkiem zabawną wstawkę komediową. To nie zmienia faktu, że ten odcinek należał właśnie do Andre, a gra Traia Byersa była emocjonująca, zwłaszcza w scenach końcowych z pistoletem.
[video-browser playlist="667846" suggest=""]
Mieszane uczucia mam jednak co do całego trójkąta Cookie-Lucious-Anika. Dobrze, że scenarzyści w końcu pozwolili Anice błyszczeć i dać jej trochę emocji (wściekłości czy rozpaczy) oraz pokazali, że ta bohaterka jest godną przeciwniczką dla Cookie. Jednak pytanie - czy jest o co walczyć? Lucious z całkiem niezłej postaci znowu stał się beznadziejny bohaterem. Przeszkadza mu wszystko: czy to homoseksualizm syna, czy kolor skóry synowej (choć sama przemowa Luciousa do Andre była ciekawa), w dodatku Lyon działa na każdym możliwym froncie. Z takiego obrazka wychodzi niezdecydowany, małostkowy człowiek, a nie genialny biznesmen i głowa rodu. Gdzie się podział facet, który był w stanie zabić kuzyna? Lucious powinien skorzystać z „rady”, którą dał swoim synom w pierwszym odcinku, i zmężnieć, bo na razie wydaje się, że przeżywa tylko kryzys wieku średniego w bardzo książkowy sposób.
Kłopot mam również z córeczką Jamala. To niesamowite, jak nagle Jamal pogodził się z tym, że jest ojcem, i nie pomyślał nawet o czymś takim jak testy DNA – cały ten wątek jest tak typowy dla telenowel, że to aż żałosne. Jedyna dobra w nim rzecz to moment, w którym Jamal śpiewa swojemu dziecku piosenkę – to była bardzo urocza, słodka scena. Pytanie tylko: czy dla pojedynczej sceny warto jest oglądać ten cały wątek? Raczej nie.
Jednak na szczęście Jamal nie został strącony do roli tatuśka. Nasz homoseksualista w końcu wyjawił swoją orientację i zrobił to w bardzo ciekawy sposób. Szkoda tylko, że tak jak sama zmiana słów piosenki była ciekawym motywem, tak „You’re So Beautiful” nie wyróżnia się w żaden sposób.
Czytaj również: Bezprecedensowe osiągnięcie „Imperium” i kolejny rekord w środę
„The Lyon's Roar” jest odcinkiem, który spełnił prawie wszystkie moje wymagania. Niestety tylko prawie, i to z różnym skutkiem. Scenarzyści nadal nie pamiętają o takich postaciach jak Tiana czy Elle Dallas, a niektóre wątki zostały zupełnie porzucone (choć pewnie sprawa Bucky’ego wróci do nas w finale). "Imperium" to jednak nadal serial na bardzo dobrym poziomie, a twórcy mogą jeszcze nieraz nas zaskoczyć – oby pozytywnie, tak jak w tym odcinku.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat