„Impersonalni”: sezon 4, odcinek 11 – recenzja
Nowy rok ledwo wystartował, a my mamy już pretendenta do miana najlepszego telewizyjnego odcinka następnych 12 miesięcy! "Impersonalni" powrócili po świątecznej przerwie z epizodem wybitnym.
Nowy rok ledwo wystartował, a my mamy już pretendenta do miana najlepszego telewizyjnego odcinka następnych 12 miesięcy! "Impersonalni" powrócili po świątecznej przerwie z epizodem wybitnym.
"Impersonalni" („Person of Interest”) znów udowadniają, że mają jednych z najlepszych i nieobliczalnych scenarzystów w branży. Nic w tym dziwnego, skoro dowodzi nimi przecież nie kto inny, tylko Jonathan Nolan, który swoimi pomysłami zrył nam beret już nie jeden raz ("Memento", "Prestiż"", "Interstellar"). Za „If-Then-Else” należy przede wszystkim pochwalić Denise Thé, która stworzyła historię niezwykle oryginalną i wypieściła każdą scenę do perfekcji. Zagrało tu wszystko i wad nie stwierdziłem absolutnie żadnych. Poważny i emocjonalny ton opowieści został tu wymieszany w idealnych proporcjach z wyśmienitym humorem i rewelacyjną fabularną konstrukcją – to 44 minuty serialowego raju, które trzymają w niesamowitym napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy.
Recenzja zawiera duże spoilery.
Bardzo rzadko zdarza się w telewizji, abyśmy mogli zobaczyć śmierć niemal wszystkich głównych bohaterów w jednym odcinku. Sam ten zabieg sprawia, że była to odsłona zupełnie inna niż wszystkie dotychczasowe i na długo zapisze się w naszej pamięci. A to tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej. Koncept alternatywnych symulacji przeprowadzanych przez Maszynę był genialny, a widzowie mogli w końcu zacząć postrzegać ten potężny system jako coś więcej niż tylko sztuczną inteligencję. Dostała ona nawet swoje własne retrospekcje, abyśmy mogli ujrzeć w niej jeszcze więcej ludzkich cech. Dało się poczuć na własnej skórze jej niemoc, gdy bezskutecznie wertowała przez niezliczoną liczbę opcji, chcąc uratować swojego stwórcę. Było to do tego stopnia poruszające, że szczerze zacząłem współczuć Maszynie, dla której „jedna sekunda to cała wieczność” i która potrzebuje tych kilku bliskich jej osób, aby funkcjonować dla dobra ogółu oraz – w gruncie rzeczy – przetrwać.
Stawka była w tym odcinku niezwykle wysoka. Obsesja Greera na punkcie nowego porządku na świecie wymaga według niego globalnej katastrofy ekonomicznej. Tylko nasi protagoniści mogą ją powstrzymać, a całość rozgrywa się w podziemiach nowojorskiej giełdy papierów wartościowych. Poważny klimat tej kluczowej bitwy w wojnie Maszyny z Samarytaninem nie przeszkodził jednak scenarzystce w przemyceniu tu wielu zabawnych scen, a ich głównym celem było nie tylko to, aby uśmiech pojawił się na naszych twarzach - spisały się one też znakomicie jako elementy, dzięki którym poszczególne wersje zdarzeń unikały zbyt wielu repetycji, a sam epizod nigdy nie ulegał stagnacji. Trzeba tu wspomnieć przede wszystkim o prześmiesznej i rozładowującej ciężką atmosferę sekwencji „uproszczonej symulacji”. Bezbłędnie dobrana muzyka oraz piękne i wykorzystane w idealnych momentach slow-motion także przyczyniły się do tego, że „If-Then-Else” zasłużył na najwyższe słowa uznania.[video-browser playlist="648678" suggest=""]
W końcu ostateczna strategia działania została wybrana. Szanse na przeżycie Team Machine: 2%. Ale wtedy pojawiła się ona – królowa! Nie bez przyczyny gra w szachy stanowiła silny motyw w recenzowanym epizodzie. Shaw zawsze była bohaterką, której nie dało się okiełznać. Nic jej długo nie ograniczało i zawsze potrafiła znaleźć sposób, aby poruszać się tam, gdzie chce i kiedy chce, za każdym razem wspierając przy tym swoich towarzyszy. Ale niestety czasem, aby wygrać, należy królową poświęcić.
Czy to koniec Sameen Shaw w "Impersonalnych"? Serialowi wyjadacze wiedzą przecież bardzo dobrze, że pierwszą zasadą telewizji jest to, iż dopóki ciała w worku z dziurą w głowie nie zobaczymy, dana postać nadal żyje. I tego się będę na ten moment trzymał. Nie łudzę się natomiast, że zobaczę jeszcze Sarę Shahi w tym roku w produkcji CBS. Aktorka jest w ciąży i spodziewa się bliźniąt, co było głównym powodem jej odejścia.
Czytaj również: „Impersonalni” – twórcy zapowiadają przełomowy odcinek
Samarytanin ma mnóstwo powodów, aby utrzymać Shaw przy życiu, wiedząc, że jej przyjaciele nie cofną się przed niczym, aby ją odbić. Nadarzy się wówczas kolejna okazja, aby ich zlikwidować. A czy my doczekamy się wielkiego comebacku bohaterki? To zależy w dużej mierze od tego, jak długo "Impersonalni" utrzymają się na antenie. 5. sezon jest więcej niż pewny, lecz oglądalność maleje, a koszty produkcji rosną. Przyszłość serialu nie jest zbyt pewna. Wiemy jednak jedno – to nie koniec wielkiej trylogii odcinków, którą przyszykowali dla nas twórcy. Jej finał zostanie wyemitowany w przyszłym tygodniu i także zapowiada się bardzo spektakularnie. A oczekiwanie umilić mogą zawsze ponowne seanse „If-Then-Else”. Ach, warto! Choćby też dla tej ostatniej sekwencji i TEGO pocałunku! Shipperzy Root i Shaw muszą czuć się bardzo rozdarci…
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat