„Interstellar” – recenzja
Data premiery w Polsce: 7 listopada 2014Te blisko trzy godziny w kinie to nie jest z pewnością czas stracony. To film dobry, chwilami bardzo dobry, a momentami wręcz wyśmienity. Tylko po co się tak męczyć? Po co za wszelką cenę upychać tyle idei, pomysłów, wątków i tez w jednym filmie? Wszak widz ma granice percepcji i bólu tyłka od siedzenia na kinowym fotelu. Oczywiście fani tego reżysera łykną to z radością i będą narzekać, że tylko 169 minut, ale jestem przekonany, że znacznie lepiej i mądrzej by było taką porcję kina rozłożyć na części. Przecież wiadomo, że seriale są dziś już lepsze i mądrzejsze od kina. Ale Nolan się uparł. No i mamy Interstellar.
Te blisko trzy godziny w kinie to nie jest z pewnością czas stracony. To film dobry, chwilami bardzo dobry, a momentami wręcz wyśmienity. Tylko po co się tak męczyć? Po co za wszelką cenę upychać tyle idei, pomysłów, wątków i tez w jednym filmie? Wszak widz ma granice percepcji i bólu tyłka od siedzenia na kinowym fotelu. Oczywiście fani tego reżysera łykną to z radością i będą narzekać, że tylko 169 minut, ale jestem przekonany, że znacznie lepiej i mądrzej by było taką porcję kina rozłożyć na części. Przecież wiadomo, że seriale są dziś już lepsze i mądrzejsze od kina. Ale Nolan się uparł. No i mamy Interstellar.
Interstellar to na pierwszy rzut oka po prostu Grawitacja przeniesiona na poziom całej cywilizacji. Już nie o życie jednego człowieka tu chodzi, a o losy ludzkości. Nasza planeta ma nas dość i musimy jakoś z tego wybrnąć. Czy to w ogóle możliwe? Czy damy sobie sami radę? Wszak świetnie wiemy, na jakim poziomie są podróże kosmiczne; że dotarcie do innych sensownych planet jest równie prawdopodobne jak to, że człowiek pierwotny, podskakując i wyciągając dłoń do góry, dosięgnie Księżyca. Ale przecież ludzkość zawsze jakoś sobie da radę – tak przynajmniej twierdzi Cooper, główny bohater grany przez Matthew McConaugheya. Chociaż w momencie, gdy film się zaczyna - za kilkadziesiąt lat od dziś - będzie jeszcze gorzej: żywności będzie coraz mniej (choroby zbóż nas wykończą), a wyprawy poza atmosferę staną się wręcz czymś w rodzaju tabu. Będziemy mieli przechlapane.
Moc tego filmu polega na tym, że z takiego punktu wyjścia dostajemy zupełnie sensowną wielką (by nie rzec epicką) opowieść SF. Trochę podobnie było przed laty w Kontakcie Roberta Zemeckisa – zresztą, co ciekawe, tam też jedną z głównych ról grał Matthew McConaughey. Tam dostaliśmy ciut deus ex machina - czy i tym razem będzie to niezbędne? Ja oczywiście już wiem, ale przecież nie zdradzę Wam fabularnych zwrotów akcji i puent.
[video-browser playlist="629497" suggest=""]
Powiem za to, czego możecie oczekiwać – to film o przetrwaniu gatunku; o tym, czy i jakie są granice, które chcemy/musimy/powinniśmy przekroczyć, by to osiągnąć. Nolan sprytnie odpuszcza poziom narodu – nie ma tu powiewającej amerykańskiej flagi. Jest rodzina i od razu ludzkość. Ale to wcale nie zmniejsza porcji patosu, jaką dla nas przygotował. Chwilami leje się on z ekranu równie mocnym strumieniem co w 300. Spodziewajcie się świetnej muzyki – Zimmer wzniósł się tu na wyżyny swych umiejętności, podobnie zresztą jak autor zdjęć, Hoyten Van Hoytema. Cudny jest motyw robotów – jakże innych od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni w SF. No i obsada – wiemy już, że Nolan obsadza naprawdę smacznie, i tak jest również tym razem. Każdy z aktorów wymienionych na plakacie gra świetnie, a poza tym w trakcie seansu czeka na Was kilka niespodzianek.
Czytaj również: Christopher Nolan krytykuje sceny po napisach w komiksowych filmach
Cóż jeszcze rzec, by nie zdradzić zbyt wiele, a dać Wam obraz sytuacji... To nie jest film dla wszystkich – z pewnością przeczytacie niejedną recenzję opartą na narzekaniu. Bo to bardziej kino w stylu tak Amerykanie wyobrażają sobie długi, mądry i ciekawy film niż bezwarunkowo wielki film dla każdego. To obraz mocno i miejscami interesująco wyrastający z tradycji prozy Lema, nawiązujący odważnie do 2001: Odysei kosmicznej, wpisujący się oczywiście w filmografię Nolana wprost idealnie. Po prostu kupcie sobie największy możliwy popcorn i idźcie do kina.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat