Intryga goni intrygę w intrydze
Pierwsza połowa trzeciego sezonu Zemsty przywróciła serialowi godność i określony cel. Oglądanie drugiej staje się prawdziwą katorgą, gdyż prezentuje poziom gorszy niż cała poprzednia seria.
Pierwsza połowa trzeciego sezonu Zemsty przywróciła serialowi godność i określony cel. Oglądanie drugiej staje się prawdziwą katorgą, gdyż prezentuje poziom gorszy niż cała poprzednia seria.
Problemy Emily z zanikami świadomości, podczas których robiła dziwne rzeczy, od początku były nietrafionym pomysłem. Niepotrzebnie to gmatwało całą intrygę i wprowadzało element kompletnie wciśnięty na siłę. Gdy jednak dochodzimy do wyjawienia przyczyn, wrażenie jest jeszcze gorsze. Rozumiem, że trauma po postrzeleniu wywołuje u Emily skrywane wyrzuty sumienia i emocje, ale to jest za bardzo naciągane i mało przekonujące. Zwłaszcza że rozwiązanie jest banalne i od razu niesie za sobą 100-procentową efektywność. W tym irytuje głupota z detektywem, który zrobił Aidenowi i Emily zdjęcie, gdy się całują. Rozumiem, że Emily nie była sobą, więc nie pilnowała się, ale dlaczego w ogóle panna Thorne sobie to tak tłumaczy? W końcu to Aiden ją porwał i tam zabrał, więc wina leży po jego stronie. To jest nieprawdopodobne, że człowiek, którego prezentowano nam jako zawodowca, daje się śledzić pierwszemu lepszemu detektywowi. Zwłaszcza że kompromitujące zdjęcia nie były ich planem.
Zbyt dużo czasu w obu odcinkach poświęca się ckliwym, niepotrzebnym, przesłodzonym scenom Jacka i jego biologicznej matki. Ani to ciekawe, ani emocjonalne, ani też nie wnosi nic do fabuły. Można założyć, że Stevie naprawdę chce odzyskać syna - i chwała za to, bo nie jest typowym Graysonem. Tylko po co poświęcać tyle czasu relacji, która wygląda jak zwyczajny zapychacz? Revenge ma być serialem o zemście, a nie o życiu drugoplanowych postaci. Sama Stevie może jednak okazać się użyteczna, więc jeśli twórcy skupią się na tym, coś z tego może być. Tylko niech sobie darują obyczajowe popłuczyny, bo ogląda się je z wielkim trudem. To samo można rzec o reszcie życia Jacka, któremu poświęca się za dużo czasu. Jego słodka relacja z dziewczyną marzeń, przedstawienie sobie rodziców i chęć udziału w zemście to wszystko zabiegi diabelnie nieudane. Kwintesencją tego jest rozmowa Jacka z Emily pod koniec 16. odcinka. Te ich sztuczne groźne spojrzenia i dumne słowa wypowiadane w takt niepokojącej muzyki budzą śmiech politowania.
[video-browser playlist="634749" suggest=""]
Najgorsze w obu recenzowanych odcinkach jest pojawienie się Pascala, czyli ojca dziewczyny Jacka. Naturalnie Emily musiała odkryć, że jest on zamieszany w sprawę Davida Clarka i musiał stać się jej kolejnym celem. Problem jednak leży we wciskaniu tutaj na siłę kolejnego niepotrzebnego romansu. Gdy pierwszy raz Pascal spotyka się z Victorią, od razu widać, co się święci. Kolejny absurdalny motyw, który temu serialowi nie jest potrzebny.
Sam fakt, że Daniel chce rozwodu, jest raczej naturalny, ale zarazem absurdalny. To wszystko nie ma sensu, bo czuć, że Emily może go wydać, dlatego pierwsza ich rozmowa o tym odbywa się przewidywalnie. Fakt zdyskredytowania Emily jest naciągany i nie widzę w tym większego celu dla jej zemsty. Co ona chce teraz zdziałać, gdy całe miasto uważa ją za oszustkę? Oby twórcy mieli rozsądny pomysł na kontynuację tego motywu.
Zemsta jest przekombinowana, naciągana, banalna i nudna. Ten serial powinien zakończyć się wedle planu na ślubie, ponieważ teraz twórcy znów pokazują, że nie mają pomysłu i robią z niego gorsze popłuczyny po telenoweli niż w drugim sezonie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat