„iZombie”: sezon 1, odcinek 6 i 7 – recenzja
"iZombie" rozwija się fantastycznie, zachowując zalety, rozbudowując koncept oraz główny wątek sezonu. Serial bawi i zachwyca.
"iZombie" rozwija się fantastycznie, zachowując zalety, rozbudowując koncept oraz główny wątek sezonu. Serial bawi i zachwyca.
"iZombie" pięknie wykorzystuje potencjał konceptu, o którym już kilkakrotnie w recenzjach wspominaliśmy - jeden odcinek, trochę inna główna bohaterka. Oba epizody pokazują, jak fenomenalnie twórcy potrafią się tym bawić, a tym samym dostarczać nam rozrywki. W 6. odcinku dostajemy sporo komicznych sytuacji dzięki Liv w roli geeka maniakalnie grającego w grę z gatunku MMO. Sceny, w których rzuca rozkazami w nerdowskim stylu, jednocześnie prowadząc śledztwo, są pokazem kreatywności twórców i potrafią bardzo rozbawić. Po raz kolejny możemy spojrzeć na bohaterkę jak na inną osobę, bo choć mózg daje jej zdolności i jakieś nowe umiejętności, zawsze pozostaje w niej spora część Liv, którą znamy i lubimy, więc tworzy się wybuchowa mieszanka. Kwestia głębszego poznania bohaterki jest jeszcze lepiej poprowadzona w 7. odcinku za sprawą "pożarcia" instynktu macierzyńskiego. Dzięki temu znów jest zabawnie, momentami uroczo, ale też sama Liv potrafi czegoś się nauczyć i wyciągnąć wnioski. I to jest tutaj naprawdę świetne, gdyż bohaterka nigdy nie pozostaje w stagnacji, jest w ciągłym ruchu, cały czas się rozwija. Rose McIver świetnie wywiązuje się z różnorodnych zadań w obu odcinkach, ciągnąć ten serial i stając się jego motorem napędowym.
Dobrze, że postacie drugoplanowe zaczynają odgrywać w końcu jakąś rolę. Tyczy się to szczególnie Majora, który przez większość odcinków był tylko byłym Liv, do którego ona wzdycha. Teraz, gdy bierze sprawy w swoje ręce i prowadzi śledztwo, zaczyna robić się ciekawie, a postać nabiera wyrazu. Zresztą to samo można powiedzieć o współpracowniku dziewczyny, który choć zbyt wiele do roboty nie ma, to jego relacja z Liv działa, a z tym też związana jest sympatia do bohatera. Pozostaje więc Babinaux, z którym nadal mam problem. Miał w jednym odcinku moment, w którym trochę wyszedł ze schematu, ale teraz nadal w nim siedzi i nie widać oznak, by miało się to zmienić. Niby glina nie irytuje, ale to nie usprawiedliwia stworzenia mdłej postaci, która nie daje temu serialowi zbyt wiele.
Historie z obu odcinków są takie, jakie powinny być: pomysłowe, różnorodne i nieprzewidywalne. Nikt tutaj nie idzie po linii najmniejszego oporu, korzystając z banalnych rozwiązań i oczywistości. Uwaga widza zawsze jest przykuwana aż do samego końca i często stosowane są zwroty akcji ubogacające historię. Szczególnie dobrze to wygląda w 7. odcinku w związku z potwierdzeniem, że kapitan policji jest zombie. Jego krótka wymiana zdań z Liv wyraźnie pokazała tutaj zrozumienie tego, kim jest Liv, a gliniarz prawdopodobnie ocenia ewentualne zagrożenie. Drobna, ale dobra podbudowa pod dalsze odcinki.
[video-browser playlist="691279" suggest=""]
Główny wątek pojawia się i na razie dotyczy procederu porywania bezdomnych dzieciaków, by robić z nich potrawkę. Niby nic szczególnie odkrywczego, bo to tak jakby początek całego planu Blaine'a. Wydaje się, że nie jest jego celem prowadzenie sieci sprzedaży mózgów dla zombiaków, których sam tworzy. Co prawda aktualnie nie wiemy, jaki jest jego dokładny cel, ale prawdopodobnie jakiś musi istnieć. Jako że to serial na podstawie komiksu, stawiam na wpływy i władzę. Dobrze, że istnieje równowaga pomiędzy samodzielnymi historiami a tą przewodnią, bo dzięki temu serial przyjemnie się ogląda, a widz nie zapomina, że jest w tym wszystkim coś więcej.
Obawiałem się, że romans Liv z zombie-muzykiem będzie typowym teen drama, jak to w serialach amerykańskiej stacji The CW bywa. I trochę idzie to w tym kierunku, ale twórcy biorą schemat i się nim bawią, dopasowując do ogólnego konceptu. Nie ma tu banalnych rozwiązań i irytujących zachowań, są natomiast pomysły i interesujące prowadzenie historii. Zwrot akcji ze zjedzeniem mózgu homoseksualisty jest tego zabawnym dowodem. Fajnie to działa, jest śmiesznie, nic nie irytuje, a co najważniejsze, nie przytłacza to ważnych historii i jest zaledwie dodatkiem.
Zobacz również: „Dominion” powraca. Obejrzyj trailer 2. sezonu
"iZombie" to serial dobry i wydaje się, że z każdym odcinkiem staje się lepszy, ciekawszy oraz bardziej zróżnicowany. Wszelkie znaki wskazują, że tendencja wzrostowa zostanie zachowana.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat