iZombie: sezon 2, odcinek 14 – recenzja
Marzec to dla fanów iZombie czas oczekiwania, gdyż twórcy postanowili nas uraczyć kolejną miesięczną przerwą w emisji. Nie zapomnieli jednak podnieść widzom ciśnienia, nadziewając 14. odcinek minicliffhangerami.
Marzec to dla fanów iZombie czas oczekiwania, gdyż twórcy postanowili nas uraczyć kolejną miesięczną przerwą w emisji. Nie zapomnieli jednak podnieść widzom ciśnienia, nadziewając 14. odcinek minicliffhangerami.
Od początku drugiego sezonu iZombie ustanowiło dla siebie pewien rytm, który towarzyszył poszczególnym odcinkom praktycznie nieprzerwanie. Rytm ten okazjonalnie zaburzany był przez nawarstwiające się wątki, lecz jak ostatnio można było zaobserwować, scenariusz zaczyna korygować te błędy. Systematyczne rozpracowywanie licznych problemów poskutkowało wykreowaniem przestrzeni na kilka emocjonujących twistów, które pojawiają się za każdym rogiem odcinka Eternal Sunshine of the Caffeinated Mind.
Pomimo całej uwagi skoncentrowanej na odnalezieniu lekarstwa i radzeniu sobie z intrygami Blaine’a zawsze znajdzie się miejsce na interesującą kryminalną zagadkę. Nowa sprawa, prowadzona pod batutą Clive’a i Liv, z pozoru nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Scenariusz prezentuje nam dosyć prostolinijne morderstwo ze stopniowym przedstawianiem dowodów, poszlak i podejrzanych, przez co łatwo można popaść w bierne zaangażowanie w śledztwo. Prawdopodobnie właśnie przez ową otoczkę wokół śledztwa, które w ostateczności opiera się na rodzinnej intrydze i zwykłym egoizmie, ujęła mnie za serce swoista prostota ludzkich dramatów wśród skomplikowanego życia, jakie prowadzą obecnie stali bohaterowie serialu. Twórcy nieustannie szukają nowych rozwiązań, tym razem dodając nutkę goryczy do swojego podstawowego przepisu. Sprawiedliwość zawodzi nawet w świecie Liv Moore, gdzie umysł ofiary wskazuje zabójcę. Zbrodnia doskonała ponoć nie istnieje, ale jak potwierdza nowy odcinek iZombie, ślepa miłość już na pewno. Cały optymizm, jaki Olive nosiła na swoich barkach podczas tych 40 minut, ulatuje wraz z oddalającą się córką zamordowanej, która sprytnie unika zasłużonej kary. Scena ta staje się jednocześnie gładkim przejściem dla zmiany stanów emocjonalnych Liv. Rose McIver jak zwykle rewelacyjnie odegrała rolę niepoprawnej optymistki, przez co tym bardziej jesteśmy zachwyceni sceną kończącą odcinek, w którym rozzłoszczona zombiaczka powala na ziemię Ritę. Splot niefortunnych zdarzeń nareszcie rozgościł się w drugim sezonie, łącząc poszczególne kropki w jedną całość. Przypadkowe spotkanie Majora i „Gildy” tylko potwierdza fakt, iż kolejne wątki zostaną równie brutalnie rozplątane. Liv już za długo była trzymana na uboczu zdarzeń związanych z nieprzyjemnym układem, jaki łączy jej byłego i Maxa Ragera. Nadszedł czas na wyjście z ciemności.
Wszak już w tym odcinku kolejna historia dobiega pewnego końca, choć w szerszej perspektywie będzie to prawdopodobnie początek nowej/starej opowieści. Grzeszki Blaine’a w końcu dopominają się o pokutę, za której wymierzenie wziął się sam Stacey Boss. Gangster przez cały sezon konsekwentnie prezentowany był jako szalenie niebezpieczny morderca. W ostatnim czasie życie Blaine’a wyczuwalnie wisiało na przysłowiowym włosku. Czas zapłaty niestety nadszedł już teraz. Scenarzyści jednak zgrabnie unikają strzału w stopę, a my możemy się nadal cieszyć finezyjnością gry Davida Andersa. Sama scena „zmartwychwstania” bohatera to jednak definicja zmarnowanego potencjału. Na przestrzeni czasu antenowego Eternal Sunshine of the Caffeinated Mind rozmieszczono tropy wskazujące na to, że Blaine „przeżyje” starcie ze swoim dawnym pracodawcą, przez co sam moment zmartwychwstania nie wywołuje w nas niewyobrażalnego szoku. Oczyma wyobraźni widziałam już ostatnie sekundy odcinka, w których tleniony blondyn wygrzebuje się z płytkiego grobu, by po chwili ekran spowiła nieprzejednana ciemność i napisy końcowe. Twórcy jednak nie spełnili moich oczekiwań, co nie umniejsza samemu emocjonującemu faktowi, iż Blaine znowu jest zombie.
Bardzo podoba mi się prowadzenie postaci Drake’a. Od mało znaczącego pionka w grze Blaine’a urósł obecnie do rangi niezwykle istotnego członka obsady iZombie. Odkrycie przed nami tajemnicy o jego sekretnej tożsamości zmienia cały układ misternie budowanej intrygi. Teraz każde jego przeszłe uczynki i gesty oraz przyszłe plany definiowane będą przez jego prawdziwy zawód. Cieszę się, że uczucie, którym darzy Liv, okazało się prawdziwe, po raz kolejny bowiem zostaje podkreślana zażyłość, jaka może łączyć tylko dwoje nieumarłych. Przywodzi to na myśl stare, dobre czasy, które Liv spędzała przy boku Lowella. Choć opowiadam się raczej za związkiem Moore z Lilywhite'em, to Drake oficjalnie przestaje być w moich oczach jedynie przelotnym romansem.
Eternal Sunshine of the Caffeinated Mind zawiera wiele momentów, które składają się na punkty graniczne nadchodzącego finału drugiego sezonu. Jedynie pięć odcinków dzieli nas od odkrycia wszystkich kart. Chociaż ten najnowszy odsłania sporo asów, nie można pozbyć się wrażenia, że pod scenopisarskim stołem jest ich o wiele więcej.
Poznaj recenzenta
Agnieszka SudołDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat