„iZombie”: sezon 2, odcinek 2 – recenzja
"iZombie" nadal fantastycznie rozwija historię, oferując sporo zabawy, humoru i fajnych zwrotów akcji.
"iZombie" nadal fantastycznie rozwija historię, oferując sporo zabawy, humoru i fajnych zwrotów akcji.
"iZombie" znów prezentuje swoją najlepszą zaletę, czyli kolejne wcielenie Liv po zjedzeniu mózgu. Tym razem postawiono na mózg imprezowego studenta opartego na mocnych kliszach, przez co też zachowanie Liv "pod wpływem" jest tym bardziej zabawne i działa. Może się podobać jej podejście do różnych sytuacji, a reakcje otoczenia na to, jak bohaterka szaleje i mówi, są czasem perfekcyjne. To właśnie jest to, co w tym serialu tak bardzo lubię i co wprowadza w każdym odcinku coś, co pozbawia go jakichkolwiek oznak monotonii. Rose McIver nadal ma wiele uroku, wzbudza sympatię i w każdym wcieleniu radzi sobie dobrze.
Nieźle wygląda przyjacielska relacja Raviego z Majorem, którzy idą na imprezę testować narkotyki potrzebne do opracowania leku na bycie zombie. Sceny w klubie są humorystyczne, tak jak mogliśmy oczekiwać po postaci Raviego (także fajnie wypada moment, gdy odsłuchuje, co wyrabiał tego wieczoru). Mam jednak tutaj problem z Majorem, którego rozwój nie jest tak interesujący, jak zapowiadał to 1. odcinek. Myślałem, że będzie teraz pracować dla tych złych i to wokół tego będzie kręcić się jego wątek. Wprowadzenie uzależnienia od narkotyków jest strasznie kiepskim rozwiązaniem i już sama końcówka odcinka bardzo dobrze to udowadnia. Na razie nie czuć tutaj pomysłu na coś więcej poza schematem.
[video-browser playlist="755033" suggest=""]
Dobrze natomiast rozwija się wątek Blaine'a, który jest obietnicą wielu emocji w kolejnych odcinkach. Dobrze, że po przemianie w człowieka ta postać nie straciła swojej werwy i drygu do kombinowania. Dzięki temu czeka nas rozwój wątku przestępczego, który zapowiada się arcyciekawie, zwłaszcza że tak komiksowo nazywają tajemniczego złoczyńcę "pan szef". Szkoda w tym wszystkim jedynie zmarnowania Roberta Kneppera na mdłą i niepotrzebną postać ojca Blaine'a. Ktoś taki powinien być właśnie szefem organizacji.
Sama sprawa kryminalna odcinka jest prowadzona interesująco i nieprzewidywalnie. To zdecydowanie jej największy plus, bo pozwala wciągnąć się i po prostu poddać się zabawnej konwencji. Liv zapewnia frajdę i śmiech, a rozwój sprawy pobudza ciekawość.
"iZombie" to po prostu świetna rozrywka. Wszystko tutaj współgra - humor, rozwój fabuły, pojedyncze wątki i relacje postaci. Nawet jeśli pojawiają się jakieś niedociągnięcia (wątek Majora), frajda z oglądania i tak jest duża.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat