iZombie: sezon 4, odcinek 12 – recenzja
Na ostatniej prostej iZombie przyśpiesza tempo i wprowadza pewne zmiany do zużytej nieco formuły. Czy dzięki temu serial ma szansę na satysfakcjonujące zakończenie sezonu? Sprawdzamy.
Na ostatniej prostej iZombie przyśpiesza tempo i wprowadza pewne zmiany do zużytej nieco formuły. Czy dzięki temu serial ma szansę na satysfakcjonujące zakończenie sezonu? Sprawdzamy.
Po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniego odcinka twórcy postanowili pójść za ciosem i nie wracać do formuły zagadki tygodnia. W omawianym epizodzie jest ona obecna, ale majaczy gdzieś na dalszym planie. Pierwsze minuty utrzymują dramatyczny ton, z końcówki jedenastej odsłony. Po chwili jednak bohaterowie kończą z żałobą po śmierci Isabelle i skupiają się na nowych wyzwaniach. Trochę zbyt szybko przechodzą do porządku dziennego po odejściu przyjaciółki, ale jej postać (a w zasadzie to co po niej zostało), w ostatnich minutach powraca na pierwszy plan ze zdwojoną siłą.
W omawianym epizodzie twórcy spróbowali nadać kolorytu opowieści, szafując postaciami i nieco przestawiając je na planszy. Tym razem śledztwo z Clivem prowadzi Ravi, po spożyciu mózgu narcystycznej miłośniczki Instagrama. Wśród kluczowych postaci pojawia się ponownie Major, który uprowadza Olivię, a następnie ukrywa w bezpiecznym miejscu przed Fillomre Graves. Pod wpływem mózgów szczęśliwej dziewięćdziesięcioletniej pary bohaterowie zamieniają się w staromodne małżeństwo, prowadzące życie rodzinne żywcem wyjęte z lat pięćdziesiątych.
Ten zakręcony koncept działa jak należy, ponieważ twórcy ubarwiają go niespodziewanymi zwrotami akcji. Szczęśliwa para staruszków okazuje się mieć swoje tajemnice, co bardzo szybko odbija się na sielance Majora i Olivii. Ravi w roli „księżniczki insta” również wypada przekonująco. Rahul Kohli wreszcie daje upust swoim umiejętnościom komediowym. Jego występy jako rozpuszczonej i zapatrzonej w siebie piękności śmieszą, choć mógł dostać trochę więcej czasu ekranowego. Same śledztwo, z racji tego, że nie odgrywa kluczowej roli, nie zaskakuje fajerwerkami, ale umiejętnie łączy się z wątkiem Brata Miłość, prowadzącego w prostej linii do Blaine’a.
Chemia pomiędzy ojcem i synem może się podobać. Twórcy całkiem mądrze podeszli do relacji Angusa i Blane’a. Zestawienie ideowego fundamentalizmu z cyniczną interesownością daje ciekawy rezultat. DeBeers wodzi ojca za nos, ponieważ potrzebuje jego potęgi. Prorok natomiast kieruje się siłą wyższą i nie działa wedle zasad logiki. Blane manipuluje więc Bratem Miłość, dzięki czemu jest coraz bliżej swojego celu. Dialogi pomiędzy tą dwójką są ciekawe, inteligentnie napisane i momentami dość mroczne. Obaj panowie reprezentują odmienne oblicza zła. Ich wspólne sceny intensyfikują klimat grozy i odpowiednio równoważą te lżejsze wątki.
Dość mocno jest też w siedzibie Fillmore Graves. Twórcy eksploatują motyw polowania na czarownice. Poszukiwania Renegata stają się coraz bardziej brutalne. Padają ofiary, także wśród ważnych postaci drugoplanowych. W świetle szaleństwa, w które popada Chase Graves, ruch Majora nie wydaje się tak głupi, na jaki początkowo wyglądał. Zapewnienie bezpieczeństwa Olivii jest bardzo ważne praktycznie dla wszystkich bohaterów, dlatego też ani Ravi ani Clive nie rzucili się na pomoc porwanej przyjaciółce.
Dyskusyjny wydaje się tutaj jedynie niepodziewanie eksplodujący wątek romantyczny pomiędzy tą dwójką. Jak widać Olivia i Major cały czas pałają do siebie jakimś rodzajem uczucia. Jej poprzedni związek zostaje tragicznie zakończony, dlatego też nic nie staje na przeszkodzie, aby Moore i Lilywhite ponownie padli sobie w ramiona. Czy to dobre rozwiązanie fabularne? Można mieć wątpliwości. Major jest nieco irytującą i zdecydowanie najmniej ciekawą postacią w iZombie. Ostatnie, czego potrzeba serialowi, to romantycznego wątku między Olivią a kimś, kto zamiast ją uskrzydlać, wprowadzi na mielizny fabularne.
Ostatnie minuty epizodu gwarantują wielkie emocje w finale sezonu. Mózg Isabelle okazuje się lekarstwem na epidemię zombie. Wygląda na to, że układ sił w Nowym Seattle niedługo się zmieni. Czy zmieni się także poziom artystyczny serialu? Omawiany odcinek jest doskonałym punktem wyjścia zarówno dla wielkiej klapy w ostatnim odcinku, jak i spektakularnego sukcesu. Może też się okazać. że serial zachowa status quo i uraczy nas satysfakcjonującym epizodem, pozbawionym jednak fajerwerków. Jak będzie w rzeczywistości, dowiemy się już za tydzień.
Źródło: zdjęcie główne:CW
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat