iZombie: sezon 5, odcinek 1 - recenzja
iZombie powrócił z 5. sezonem, który zarazem będzie ostatnim. Premiera spokojnie wprowadza do historii, ale nie unika błędów.
iZombie powrócił z 5. sezonem, który zarazem będzie ostatnim. Premiera spokojnie wprowadza do historii, ale nie unika błędów.
iZombie w pełni oparty jest na nowej rzeczywistości, która została ukształtowana wraz z finałem 4. sezonu. Dzięki temu widzimy, jak bohaterowie próbują w niej przeżyć, licząc, że koniec końców dojdzie do naprawy sytuacji. A ta siłą rzeczy wywołuje napięcia społeczne i rodzi konflikty, które są sugerowane przez ten odcinek. Kluczowy okazuje się wątek wywiadu w telewizji, w którym Peyton, jako osoba pełniąca rolę burmistrza, rozmawia z kobietą przeciwną istnienia zombie. Okazuje się ona przywódczynią organizacji terrorystycznej, która na pewno namiesza w tym sezonie. Na razie jednak przez mdłą postać tejże antagonistki, trudno to traktować serio. Rob Thomas chciał wyraźnie stworzyć coś niekonwencjonalnego, co na pierwszy rzut oka nie sugeruje tego rozwiązania, ale to może działać jako miecz obosieczny i dać wątek psujący klimat sezonu. Na razie mieszane odczucia.
Największym problemem tego odcinka jest Ravi, który zjadł mózg brytyjskiego zakapiora, mówiącego i zachowującego się prawie jak każdy bohater Jasona Stathama. Niestety, ale Rahul Kohli nie jest tak dobrym aktorem jak Rose McIver, tworzy irytującą do granic możliwości i maksymalnie przerysowaną postać. Zamierzenie humorystyczne jest dostrzegalne gołym okiem, ale egzekucja pomysłu woła o pomstę do nieba. Fatalna, nieśmieszna i robiąca z Raviego kogoś totalnie antypatycznego. McIver, gdy przez te sezony, w każdym odcinku zmieniała się w kogoś innego, nigdy nie tworzyła takiego wrażenia, jak Ravi w tym jednym wątku. Zwłaszcza w scenach rozmowy z panią doktor pracującą nad lekarstwem oraz w kwestii wywiadu Peyton w telewizji... Wygląda to kiepsko.
Odcinek sugeruje, że konflikt jest tuż za rogiem. Napięcie rośnie, a morderstwo kobiety, którym zajmują się bohaterowie, jest ogniwem zapalającym. Na razie niewiele mówi o tym, w jakim dokładnie kierunku to się rozwija. Każdy w końcu ma określony cel: przeżyć i zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim. Może za wyjątkiem Blaine'a, dla którego jest to bogacenie się. Jego sceny pokazują, że nadal będzie odgrywać znaczącą rolę, ale wyraźnie twórca sugeruje współpracę z bohaterami. Luźną, ale zawsze, bo wygląda na to, że mają wspólny cel i wroga.
Motyw nastolatków, których człowiek Liv ma wprowadzić do Seattle, jest zaledwie przeciętny. Wręcz banalnie przeprowadzony do oczywistego, przewidywalnego finału, który wprowadza komplikacje dla bohaterki, ale nie wydaje się pomysłem atrakcyjnym i wartym rozwoju.
iZombie nadal bawi, dając lekką i przyjemną rozrywkę. Nie da się jednak ukryć, że wprowadzenie do 5. sezonu nie zachwyca. Nie wszystkie pomysły trafiają w punkt.
Źródło: zdjęcie główne: Bettina Strauss/The CW
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat