iZombie: sezon 5, odcinek 7 i 8 - recenzja
iZombie w końcu nabiera wiatru w żagle i zaczyna przedstawiać cel fabularny tego sezonu. Robi się coraz ciekawiej.
iZombie w końcu nabiera wiatru w żagle i zaczyna przedstawiać cel fabularny tego sezonu. Robi się coraz ciekawiej.
iZombie przede wszystkim przyciągał mnie nowymi osobowościami Liv. W tych dwóch odcinkach udaje się stworzyć coś nawet niezłego. Mózg apodyktycznej kucharki został wykorzystany zaledwie solidnie, bo czuć, że twórcy za bardzo się ograniczyli. Z opisu tej postaci można wywnioskować, że ciekawiej by było, gdyby jednak trochę puścili wodze fantazji i dali Rose McIver poszaleć. Natomiast mózg sprzedawcy samochodów okazał się strzałem w dziesiątkę, dając tym razem sporo humoru. Tak jak narzekałem na Raviego w pierwszym odcinku, który był sztuczny jako brytyjski zbir, tak tutaj sprawdził się nadzwyczajnie w duecie z Liv. Ich rywalizacja, dogryzanie i próby rozwiązania śledztwa mogą szczerze rozbawić.
Zaś same śledztwa trzymają solidny poziom serialu, skupiając się bardziej na warstwie humorystycznej, ale z utrzymaniem odpowiedniej dawki zaciekawienia. Prawda jest taka, że finał sprawy kryminalnej w iZombie nie ma żadnego znaczenia. Dobrze, że nie jest to przewidywalne i oczywiste, ale serial przyzwyczaił, że liczy się droga do tego finału, podczas którego Liv i spółka przeżywają wesołe przygody. I to w obu odcinkach jest zachowane. Taki kierunek został obrany dawno temu i trudno traktować jako wadę fakt, że ogłoszenie mordercy jest obojętne. Ważna jest budowana wokół tego rozrywka.
Zaskoczeniem jest atak na Fillmore-Graves, gdzie sporo żołnierzy Majora traci życie. Początkowo wątek intryguje, ale gdy okazuje się, że tylko jedna osoba przeżyła, czar pryska. Oczywistość twistu ze zdrajcą jest zbyt wielka i twórcy kompletnie się nie postarali, aby utrzymać suspens i zbudować jakieś uczucie zaskoczenia. Te jednak przychodzą w finale wątku, który pieczętuje przemianę Majora. To jak bezceremonialnie zabija dawnego druha jest mocne i niespodziewane. Szkoda, że cały wątek taki nie był.
Liv trafia na matkę, którą nie widzieliśmy od dawna. Stare animozje wciąż są żywe, konflikt w ogóle nie zgasł, ale wprowadzony został dzięki temu wątek ojca bohaterki. To właśnie jest ten moment, który idealnie zgrywa fabułę serialu w spójną historię, bo fakt, że główny zły 5. sezonu jest tak naprawdę ojcem Liv i człowiekiem, który miał wpływ na początek epidemii zombie, jest niespodzianką. To pozwala poznać go z innej strony w kontakcie z Liv jako człowieka z problemami, ale też z sercem, który może być na właściwym miejscu. Ważne jest jednak znaczenie tego wątku dla całego serialu, bo oto człowiek, który wymyślił narkotyk potrzebny do odnalezienia lekarstwa na zombie. Oczywistość celu tego motywu jest wyraźna i pozostaje jedynie poczekać, czy twórcy w istocie tak to wykorzystają. Nie zdziwię się jednak, jak po drodze zaproponują kilka niespodzianek.
Cały misterny plan z zamienieniem członków rządu w zombie jest pomysłowy i logiczny. To może doprowadzić do zupełnie innego obrotu spraw, niż przypuszczam. Zwłaszcza że to wszystko łatwo może wymknąć się spod kontroli i może skończyć się tragedią.
iZombie w 5. sezonie nie jest może tak dobry, jak na swoich początkach, ale utrzymuje solidny poziom. Lekka, przyjemna i zabawna rozrywka, która kończy się w dobrym momencie. Obawiam się, że ewentualny kolejny sezon mógłby być już na siłę.
Źródło: zdjęcie główne: Bettina Strauss/The CW
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat