Jean-Claude Van Johnson: sezon 1 – recenzja
Jean Claude Van Johnson to pierwsza i jak na razie ostatnia przygoda Jean Claude'a Van Damme'a w świecie seriali. Nie jest to szczyt serialowej rozrywki, ale te 6 odcinków to naprawdę przyjemna zabawa.
Jean Claude Van Johnson to pierwsza i jak na razie ostatnia przygoda Jean Claude'a Van Damme'a w świecie seriali. Nie jest to szczyt serialowej rozrywki, ale te 6 odcinków to naprawdę przyjemna zabawa.
Jean-Claude Van Johnson to serial komediowy, w którym Jean-Claude Van Damme wykazuje się dystansem do siebie, do rzeczywistości i swojej kariery. Wciela się on w samego siebie, który tak naprawdę jest superszpiegiem o pseudonimie Jean-Claude Van Johnson. Dostajemy historię prostą, wręcz pretekstową, gdzie bohater ma uratować świat i przy okazji podbić serce wyraźnie młodszej kobiety, którą darzy uczuciem. To wszystko służy za wymówkę, by ukazać Van Damme'a w nowej dla niego sytuacji, gdzie jego wiek i doświadczenie będą odgrywać taką samą rolę, jak umiejętności walki i talent komediowy. Dlatego tak naprawdę jest to serial, którego fabuła nie ma żadnego znaczenia. Jest wypełniona kliszami, banałami i czasem naciąganymi do granic możliwości absurdami i głupotami. Jest to jednak tak dobrze wpisane w stworzoną konwencję, że bawi i daje rozrywkę na przyjemnym poziomie. Wykorzystanie legendarnego szpagatu jest takim przykładem absurdu, który doskonale śmieszy w tej konwencji. Twórcy i Van Damme śmieją się z tego, jak jego szpagat stał się sam w sobie tematem żartów. Wszyscy pamiętamy reklamy z jego udziałem.
Serialowy Van Damme nie jest taki, jak jego filmowi twardziele. Jest stary, zmęczony i emocjonalnie rozbity. To stanowi ciekawy motyw w tych 6 odcinkach, które mają momenty wychodzące z konwencji komedii. Takie, które pozwalają Van Damme'owi przypomnieć nam, że jest całkiem niezłym aktorem, który potrafi wykrzesać z siebie pokłady emocji i poruszyć. Ma on sceny, w których przypomina siebie z JCVD z 2008 roku. Widać w nich, że to nie tylko twardziel, który potrafi się bić. To człowiek, który przez te lata nauczył się co nieco o aktorstwie i potrafi pokazać na ekranie coś, czego po nim się nie spodziewamy. Coś, co w koncepcji tego serialu dobrze uzupełniło zabawne i przerysowane momenty. Trudno nie potraktować niektórych rzeczy jako jego rozliczenia z aktualną karierą skierowaną na rynek DVD. Czuć, że jako aktor ma dużą świadomość tego, w czym gra, jak wygląda jego praca obecnie i że lata świetności ma za sobą. To takie chwile w serialu, które dają do myślenia nad legendą Van Damme'a, który dla młodszego pokolenia jest człowiekiem praktycznie nieznanym, bo nieobecnym w największych kinowych produkcjach. Pozostawia to trochę słodko-gorzki posmak.
Ten serial to tak naprawdę jedna wielka kopalnia easter eggów dla fanów Van Damme'a. Można znaleźć wiele nawiązań do jego kariery, a niektóre jego filmy służą nawet za czynnik rozwijający bieżącą historię. Nie brak oczywiście humorystycznego traktowania niektórych motywów z jego klasyków czy nawet wyśmiewania schematów gatunku kina kopanego (wszyscy muszą atakować pojedynczo!). To stanowi o sile tego serialu, który sam w sobie staje się ciekawostką dla osób, które chcą obejrzeć coś patrzącego z dystansem na legendę kina akcji. To buduje warstwę rozrywkową i często naprawdę solidnie bawi. A nawet zaskakuje, gdy twórcy sięgają po dość nieoczekiwane klisze fabularne z filmów Van Damme'a. A najśmieszniej oczywiście wygląda też praca nad jego najnowszym filmem, czyli przygodami Huckberry'ego Finna w wersji kopanej.
Nie brak oczywiście scen walk, gdzie Van Damme w swoim stylu kopie tyłki. Jest tego nawet sporo i wszystko jest raczej na niezłym poziomie. Tak bez szału, ale dobrze buduje całokształt tej produkcji. Być może czasem walki są za wolne, a choreografia siermiężnie kształtowana, ale nie można odmówić twórcom dobrego wykorzystania tych scen do kształtowania rozrywkowego charakteru. Najgorzej jednak wypada partnerka Van Damme'a. Jej sceny akcji są koszmarne, a walki trudno się ogląda.
Pod koniec trochę tempo siadło i pojawia się zbyt dużo ckliwych motywów. Właściwie to właśnie romans Van Damme'a ze wspomnianą koleżanką jest tym, co najczęściej psuje wrażenie. Jest to przekombinowane, pozbawienie emocji, nieśmieszne i często po prostu kiczowate. Mimo wszystko szkoda, że zakończy się to na jednym sezonie. Szczególnie, że serial kończy się cliffhangerem, który obiecywał kompletnie absurdalną i szaloną jazdę bez trzymanki.
Mimo niedociągnięć to na pewno jest przyjemna rozrywka dla fanów Van Damme'a, którzy docenią śmianie się z różnych rzeczy z nim związanych. Można się pośmiać. Jest to krótki serial, który pozostawia jednak z satysfakcjonującą rozrywką na niezłym poziomie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1956, kończy 68 lat