„Jupiter Intronizacja” DVD – recenzja
Data premiery w Polsce: 6 lutego 2015„Jupiter: Intronizacja”, kolejne głośne dzieło rodzeństwa Wachowskich, to drogi i efekciarski film SF. Niestety, premiera na DVD nie odmieniła tego przeciętnego do bólu obrazu i nie wniosła nic godnego uwagi czy zapamiętania.
„Jupiter: Intronizacja”, kolejne głośne dzieło rodzeństwa Wachowskich, to drogi i efekciarski film SF. Niestety, premiera na DVD nie odmieniła tego przeciętnego do bólu obrazu i nie wniosła nic godnego uwagi czy zapamiętania.
Oglądanie perypetii głównej bohaterki oraz jej niezwykłego pomocnika na małym ekranie, odbiera kolejne punkty.
„Jupiter Ascending” nie spełnił oczekiwań w nim pokładanych – optymiści chcieli space opery, która na długie lata pozostanie w pamięci publiczności i zawiedli się srogo. Pesymiści pamiętający kolejne części "Matrixa" nie oczekiwali niczego. Historia o młodej księżniczce (o kopciuszkowych naleciałościach, biorąc pod uwagę formę pracy, którą wykonuje nim nieznana rzeczywistość spadnie jej na główkę), której czarny charakter chce odebrać dziedzictwo i władzę nad Ziemią, a która z pomocą różnego rodzaju indywiduów staje do nierównej walki, powtarzała się już wiele razy. Również „nowatorski” pomysł z najcenniejszą rzeczą na świecie (przynajmniej dla klas wyższych) w światach SF był już wykorzystywany, nie raz i nie dwa. Nie intrygują i nie bawią również inne pomysły zrealizowane w filmie, choćby walka z biurokracją (lepiej wyglądało to już w „12 pracach Asterixa") czy magiczne pszczoły.
Obsada również nie stanęła na wysokości zadania – jedynie Eddie Redmayne grający Balema Abrasaxa (głównego antagonistę obrazu) pokazuje na co go stać. Choć osobiście nie przepadam za takimi kreacjami, trzeba przyznać, że Redmayne doskonale wczuł się w rolę i udało mu się nadać nieco koloru całemu filmowi. Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego ani o Mili Kunis, która wciela się w główną bohaterkę – Jupiter Jones, ani o Channingu Tatumie, który gra twardego jak skała wojownika o nieco psiej proweniencji i pomocnika prawowitej królowej. Przynajmniej Sean Bean przeżywa do końca historii, co samo w sobie jest już dość oryginalne, choć również i on nie ma wiele do powiedzenia w samej fabule.
[video-browser playlist="656798" suggest=""]
Wydanie DVD również nie oferuje nam niczego wybitnego (przynajmniej możemy zamienić irytującego lektora na polskie napisy). Dodatek „Przeznaczenie jest w nas” nie odkrywa w zasadzie nic nowego, ot, kilka dodatkowych ale niezbyt intrygujących informacji. Przyjemniejsza nieco jest druga część, „Genetycznie połączeni”. W dość krótkim czasie twórcy uchylają rąbka tajemnicy, zdradzając tajniki pracy nad efektami specjalnymi, dzięki którym na ekranie widzieliśmy ludzko-zwierzęce hybrydy. Warto obejrzeć, biorąc pod uwagę fakt, że efekty wizualne to zdecydowanie najmocniejsza strona filmu.
Fabuła pełna banałów i abstrakcji, która sprawiła, że krytycy nieprzychylnie traktują dzieło Wachowskich, nie może przyćmiewać doskonałej techniki i kolorowego świata stworzonego przez twórców „Matrixa”. Od strony technicznej (zresztą jak w niemal wszystkich dziełach Wachowskich) „Jupiter Ascending” zrealizowany jest z rozmachem, na bogato i profesjonalnie. Niestety przepych, wykonanie, charakteryzacja aktorów i dbałość o szczegóły tracą, jeśli nie ogląda się ich w kinie. Nie zasłaniają one też ewidentnych błędów popełnionych przez uzdolnionych przecież reżyserów. Traci na tym cały obraz, bo mniej uwagi zwracamy na świat, a bardziej skupiamy się na dialogach i fabule, co zasadniczo jest błędem. Film na DVD do obejrzenia w bardzo długie i bardzo nudne jesienne wieczory, jeśli zabraknie już lepszych tytułów SF.
Poznaj recenzenta
Michał TalaśkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat