„Justified: Bez przebaczenia”: sezon 6, odcinek 1 i 2 – recenzja
Raylan Givens wraca w ostatniej, 6. serii "Justified: Bez przebaczenia", by rozprawić się na dobre ze swoim największym przeciwnikiem. Kto wyjdzie z tej konfrontacji cało?
Raylan Givens wraca w ostatniej, 6. serii "Justified: Bez przebaczenia", by rozprawić się na dobre ze swoim największym przeciwnikiem. Kto wyjdzie z tej konfrontacji cało?
"Justified: Bez przebaczenia" rozpoczyna ostatnią, 6. odsłonę mniej więcej w tym momencie, w którym zakończył się sezon 5. Raylana Givensa czeka ostatnie, najważniejsze zadanie, zanim porzuci pracę w hrabstwie Harlan, by udać się do swojej żony i dziecka na Florydzie. Ostatnia misja to oczywiście sprawa przeciwko Boydowi Crowderowi.
Ta bardzo prosta, klasyczna westernowa struktura jest wręcz wymarzona dla ostatniego sezonu serialu, który tak długo i sukcesywnie pracował na swój klimat. Walka dobra ze złem nigdy nie była tak wyraźnie zaznaczona – przecież Boyd od zawsze był przeciwnikiem Raylana i wreszcie dochodzi do ostatecznej konfrontacji. Ponadto mamy do czynienia z ostatnim zadaniem, tuż przed odejściem „na emeryturę” – czy można to inaczej odczytać niż jako nawiązanie do kultowego „W samo południe” Freda Zinnemana? Pomijając te aspekty - i tak dobrze jest wiedzieć, w którym kierunku dąży serial. Oczywiście nie wiemy (pomimo westernowego stylu), kto zwycięży lub czy nasi bohaterowie wyjdą z całej sytuacji żywo.
W 6. sezonie „Justified: Bez przebaczenia” wszyscy są zdesperowani. Raylan załatwia ostatnią sprawę i wyjeżdża z Kentucky; Boyd chce zrobić podobnie. Ava planuje raz na zawsze załatwić Boyda, a Dewey Crowe chce po prostu wrócić… Tak, Boyd Crowder, od sześciu lat dzielnie dzierżący tytuł Pierwszego Idioty Stanu Kentucky, wraca, choć nie na długo. To rozstawienie daje 6. serii niesamowicie szybkie tempo i praktycznie brak pobocznych wątków – wszystko rozgrywa się na linii Raylan-Boyd, nawet jeśli pojawiają się nowi bohaterowie, jak choćby Ty Walker (który jest fantastycznie zagrany przez typowego rednecka, Garreta Dillahunta). A z czasem cała akcja z pewnością będzie się jeszcze bardziej zagęszczać.
[video-browser playlist="658907" suggest=""]
To, co w 6. serii jest z pewnością najatrakcyjniejsze, to fakt, że naprzeciw siebie staje dwójka najciekawszych bohaterów, którzy cieszą się ogromną sympatią wśród widzów. Niby Boyd jest „tym złym”, ale trudno znaleźć osobę, która by go nie uwielbiała; podobnie jest z Raylanem. Twórców czeka niemałe wyzwanie, by zakończyć serial tak, aby spodobał się większości, ale też odejść z przytupem – a na razie nie mają jeszcze zakończenia, co nie nastawia optymistycznie.
Obecnie jednak ważne jest, że 6. sezon w pierwszych odcinkach prezentuje się znakomicie! Po średniej 5. odsłonie, której niski poziom spowodowany był mało ciekawymi antagonistami i krótką obecnością Raylana na ekranie, teraz twórcy robią wszystko po bożemu, sięgając poziomu genialnego 4. sezonu. Zarówno głównego bohatera, jak i jego przeciwnika jest dużo, humor wylewa się z ekranu, a akcja pędzi do przodu (w 2 pierwszych odcinkach rozgrywa się ona w ciągu niecałych 2 dni). Całkiem nieźle.
Czytaj również: „Justified” – zakończenie serialu nie jest jeszcze gotowe
Nie wyobrażam sobie, by 6. sezon „Justified: Bez przebaczenia” mógł mnie zawieść. Wszystkie trybiki w tej maszynie wydają się być dobrze naoliwione i umieszczone w odpowiednim miejscu. Maszyna już ruszyła i nie da się jej zatrzymać, a ja mam nadzieję, że wszystkich fanów czekają cudowne 2 miesiące. Czerpmy przyjemność z każdej sekundy oglądania Raylana i Boyda, bo długo klimatu Kentucky zaklętego w westernowym duchu nie zobaczymy.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat