Kaznodzieja. Tom 4 – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 21 marca 2018Kaznodzieja jak zwykle nie zawodzi. Czwarty tom zbiorczego wydania serii podtrzymuje wysoki poziom i dostarcza dużą porcję rozrywki.
Kaznodzieja jak zwykle nie zawodzi. Czwarty tom zbiorczego wydania serii podtrzymuje wysoki poziom i dostarcza dużą porcję rozrywki.
Nie jest łatwo recenzować kolejny tom serii, nawet jeśli jest to tak interesująca i wielowątkowa opowieść jak Kaznodzieja. Wystarczyłoby wręcz powiedzieć, że komiks nadal utrzymuje wysoki poziom, potwierdza wszystkie zalety, jaki pokazał we wcześniejszych tomach, a także kontynuuje bezkompromisową opowieść – zarówno na poziomie fabularnym, jak i prezentacji scenerii przerysowanych Stanów Zjednoczonych. Tak, Kaznodzieja. Tom 4 autorstwa Garth Ennis i Steve Dillon nadal stanowi wybitną, mocną, a miejscami wręcz skandalizującą opowieść.
Co się na nią składa? Zgodnie ze znanym już wzorcem mamy w tym albumie zarówno zeszyty składające się na główną opowieść, jak i krótkie historie przybliżające poboczne historie czy wcześniejsze losy postaci. Komiks zaczyna się od przedstawienia losów Starra i tego, jak dołączył do Graala. Pozwala to rzucić światło na tę postać i jej motywacje. Wyłania się z tego nieco inny obraz niż z wcześniejszych pojawień się Starra… ale nie ukrywajmy, sympatii nie zyskuje.
Dalej wracamy do współczesności i obserwujemy jak wrogowie Jesse’ego mobilizują wszystkie siły (tak, wszystkie: łącznie z ciężką artylerią), by skłonić go do współpracy. Cóż, nasz bohater ma na to zupełnie inny pogląd, a że do kompletu pojawia się Święty od Morderców, to już niemal na wstępie mamy solidną jatkę.
O dalszej części głównego wątku Kaznodziei nie ma co pisać bez zdradzania treści – choć przy tym należy zaznaczyć, że niewiele posuwają akcję do przodu; raczej zmieniają układ między bohaterami i budują podkład pod kolejne zeszyty. Ciekawsze są kolejne poboczne opowieści. Z jeden strony mamy dość wzruszającą (i jak na tę serię wyjątkowo mało prześmiewczą) opowieść o Gębodupie zanim stał się takim, jako go znamy. Z obecnej perspektywy wydaję się to krzykiem z przeszłości i nieistniejącego już pokolenia, ale łatwo można znaleźć analogię do współczesności.
Całkiem przyjemna i zabawna (no dobrze, to chyba nie jest właściwe określenie) jest ostatnia opowieść, w której poznajemy przygodę z udziałem „opiekunów” Custera z czasów młodości. Ten odhumanizowany duet zestawiony z parą rodem z Jamesa Bonda potrafi nieźle rozbawić. Dobrym pomysłem okazało się zmienienie tutaj rysownika i Dillona zastąpił Carlos Ezquerra.
Jedynym minusem tego albumu jest to, że stosunkowo niewiele miejsca poświęcone jest głównej historii; a jeśli nawet się pojawia, to też niespecjalnie pcha akcję do przodu. Niemniej poboczne historie i kolejne barwne, epizodyczne postacie sprawiają, że nadal czyta się Kaznodzieję z poczuciem fascynacji: nigdy nie wiemy, co nas czeka na następnej stronie. Wyobraźnia Ennisa będzie nas potrafiła jeszcze nie raz zaskoczyć.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat