Kim jest Vincent?
W pierwszym sezonie Piękną i Bestię jeszcze jakoś dało się oglądać; potrafiła zapewnić przyzwoitą rozrywkę. W dwóch premierowych odcinkach drugiej serii wszystko idzie jednak w mało atrakcyjnym kierunku. Nie dziwię się, że oglądalność tak bardzo spada.
W pierwszym sezonie Piękną i Bestię jeszcze jakoś dało się oglądać; potrafiła zapewnić przyzwoitą rozrywkę. W dwóch premierowych odcinkach drugiej serii wszystko idzie jednak w mało atrakcyjnym kierunku. Nie dziwię się, że oglądalność tak bardzo spada.
Akcja premiery rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z finału poprzedniej serii i pokazuje nam Vincenta schwytanego przez Li Zhao, który był twórcą programu superżołnierzy. Szybko się okazuje, że to zasłona dymna, gdyż nasz bohater ma specjalne zadanie. Nie wiemy, co dokładnie robili z Vincentem przez te miesiące; jesteśmy świadkami jedynie efektów - stracił wszelkie wspomnienia z życia prywatnego i w jakiś sposób stał się silniejszy. Wątek nowej misji to zaledwie tło pierwszych odcinków, który nie mówi prawie nic na temat tego, czym postać ma się zająć. Wszystko potraktowano zbyt powierzchownie. Pamięć zniknęła, natura niby pozostała, ale też nie do końca. Za mały nacisk położono na to, co powinno być najważniejszym motywem epizodu.
Kristin Kreuk pięknie wygląda na ekranie i jest niezwykle urocza. Szkoda jedynie, że scenarzyści robią z Cat głupią nastolatkę, która z powodu uczucia zaczyna się zachowywać irracjonalnie. Oparcie fabuły na jej próbach odzyskania Vincenta i przypomnienia mu, dlaczego się w niej zakochał, to zbyt duża porcja banału, infantylizmu i nieprzemyślanego romansu - nawet jak na standardy stacji The CW. Przy tym wątku romantycznym dylematy Eleny Gilbert wydają się pełne emocji, przejmujące i nie tak głupie. Przypuszczam, że nawet gdyby scenariusz wyszedł spod ręki nastolatka, prezentowałby mądrzej przedstawiony romans niż ten, którym nas uraczono. Dlaczego twórcy Pięknej i Bestii poszli w kierunku tak okropnego kiczu?
[video-browser playlist="634517" suggest=""]
Gabriel, grany przez Ramamurthy'ego, to jedyna postać, która potrafi wzbudzić zainteresowanie. Jego ciągłe próby zadośćuczynienia temu, co wydarzyło się w pierwszym sezonie, są przekonujące i wypełniają czas pomiędzy kolejnymi absurdalnymi scenami z Cat i Vincentem. Nieźle w to wpasowują się Tess i J.T., którzy (w odróżnieniu od Cat) myślą trzeźwo i nie zachowują się jak nierozgarnięte dzieciaki.
Główny wątek drugiego sezonu jest okropnie nieatrakcyjny. Skupienie się na ponownym zakochiwaniu niweluje wszelkie zalety, jakie Piękna i Bestia kiedykolwiek nam oferowała. Oryginał z lat 80. imponował postaciami, fabułą i wspaniałym wątkiem romantycznym. Nowa wersja po premierowych odcinkach drugiego sezonu sprawia wrażenie, jakby twórcy celowali w poziom telenoweli, która do nikogo nie trafia. Chyba na tym zakończy się żywot tego serialu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat