Kingdom: sezon 1 - recenzja
Kingdom to dziwaczna i wspaniała mieszanka dramatu historycznego, thrillera politycznego i horroru o zombie. Czy warto dać szansę tej produkcji?
Kingdom to dziwaczna i wspaniała mieszanka dramatu historycznego, thrillera politycznego i horroru o zombie. Czy warto dać szansę tej produkcji?
Akcja Kingdom rozgrywa się w pięknym okresie Joseon, kiedy to ambitny minister chce przejąć tron. Utrzymuje przy życiu chorego króla za pomocą tajemniczego lekarstwa, które wydaje się również zmieniać go w nieumarłego potwora, żywiącego się ludzkim mięsem. Tymczasem nasz bohater, książę koronny Chang Yi, grany przez Ju Ji-hoona, stara się dotrzeć do sedna sprawy, ale nie robi tego z dobroci serca. Porażka oznaczałaby, że zostanie skazany na śmierć. W dodatku, dzięki poczynaniom złego ministra, traci swoją pozycję dziedzica. Inspiracją tytułowej serii stała się historyczna plaga, która przetoczyła się przez Koreę za czasów dynastii Joseon, zabijając tysiące ludzi w ciągu kilku dni. Jednak w tym filmie choroba jest zarówno metaforyczna, jak i medyczna. To opowieść o skutkach korupcji i urzędniczej niekompetencji oraz o tym, jak potężni depczą bezsilnych w czasach kryzysu. Drama jest adaptacją komiksu Land of the Gods, zwanego również Burning Hell Shinui Nara, autorstwa Kim EunHee i Yang Kyungll.
Książę koronny, Chang, jest naszym okiem na ten świat. Sama historia głównego bohatera wydaje się surowa i niesprawiedliwa. Lee Chang był księciem koronnym Joseon i jedynym synem Króla. Ze względu na to, że jego matka była konkubiną, uważano go za nieślubnego bękarta. Wydawać by się mogło, że książę ma los godny pozazdroszczenia, ale tak nie jest. Nowa narzeczona jego ojca, królowa Yo, jest w ciąży, która może pokrzyżować plany mężczyzny. Wspomagany przez swojego osobistego strażnika – Chang, wyrusza, by odkryć prawdę i uniknąć szponów ministra o złych intencjach, który w każdej scenie tworzy atmosferę grozy i niepokoju, a ponadto zdaje się czerpać przyjemność z roli drania. To motyw przewodni całej serii, który buduje napięcie tak bardzo, aż staje się to niemal nie do zniesienia. Ojciec głównego bohatera i król (który, jak się wydaje, dawno temu „ukradkiem” stracił kontrolę nad sytuacją), nie jest nigdzie widoczny, ale plotki mówią o czymś mrocznym, o czymś, co czai się w jego pałacu.
Bae Doona (znana z roli w serialu Sense8), gra Seo-bi, pielęgniarkę, która ma siłę matki, ale jako postać kobieca żyjąca w dynastii Joseon jest związana przez status społeczny i klasę, konfucjanizm i nierówność płci w tym okresie. Zamiast być delikatną kobietą, bierze sprawy w swoje ręce i staje się maszyną do niszczenia tego, co złe. Łamie tym sposobem stereotypy. Seo-bi stała się postacią odważną, samowystarczalną i na tyle silną, że potrafi rozwalić głowę nieumarłego ręcznym pługiem.
Brutalność Kingdom z pewnością spodoba się tym, którzy wychowali się na „stałej diecie” Romero i Saviniego. Zombie mają więcej wspólnego z potworami z World War Z niż z klasycznymi filmami George'a Romero (Noc żywych trupów). W tym przypadku szybko się przemieniają, mogą ekspresowo się poruszać i z jakiegoś powodu powstają tylko w nocy. Zombiaki są ledwo widoczne, ale są absolutnie wszędzie - buszują jak plaga i niszczą wszystko na swojej drodze. Dekapitacja jest najlepszym sposobem na ich zabicie, chociaż ogień też wydaje się skuteczny.
Ujęcia sprytnie zatrzymują się na niektórych scenach, by podkreślić imponującą scenografię, a jednocześnie zręcznie śledzą akcję podczas walk na miecze czy ataków zombie. Podczas oglądania emocje i zaciekawienie narastają, ale przeciągające się sceny dodają suspensu - nawet jeśli wiesz, co nadejdzie na końcu. Koreańskie społeczeństwo bardzo poważnie podchodzi do hierarchii lub rankingu społecznego. Ze względu na to, że cała akcja serialu rozgrywa się w czasach Joseon, jest to jeszcze bardziej powszechne w serialu. Twórcy serialu zwrócili uwagę, że głód jest tematem królestwa i to rzeczywiście widać. Motyw zaczyna się apetytem na mięso nieumarłych zombie, głodem władzy, zarówno złoczyńcy, jak i bohatera, zaś kończy się chęcią i pragnieniem stworzenia czegoś pozytywnego i dobrego w świecie oszalałym i niebezpiecznym.
Z seriami w klimacie zombie bywa różnie. Bardzo łatwo je spartaczyć i działać na granicach żenady. Wszystkie historie o wspomnianej tematyce sprowadzają się do jednego podstawowego pytania: gdyby cywilizacja nagle zaczęła się rozpadać, pracowałbyś nad zachowaniem tego, co z niej zostało, czy działałbyś w bezwzględnym interesie własnym? Ten dylemat zazwyczaj rozgrywa się na ekranie, gdy małe grupy ludzi zmagają się z prywatnymi dylematami moralnymi wpływającymi na niewielką społeczność, której są częścią. Rzadko zdarza się, by twórcy w panoramiczny sposób przyglądali się systematycznemu procesowi upadku społeczeństwa. Jednak ta sześcioodcinkowa saga rozgrywająca się w XV-wiecznej Korei wciągnęła mnie od samego początku. Błyskotliwość serialu nie jest zaskoczeniem: wśród talentów stojących za Kingdom znajdują się: koreański reżyser Kim Seong-hun (z hitowego filmu z 2016 roku Tunnel) oraz Kim Eun-hee, która napisała w 2016 roku policyjny procedural - Signal, jedną z najwyżej ocenianych południowokoreańskich dram.
Pod względem fabularnym jest to kwintesencja siły i koncepcji, z mnóstwem walk na miecze, suspensu i odrobiny komizmu. Kingdom kończy się niezłym zawieszeniem akcji w sytuacji pełnej napięcia, która pozostawia w zapytaniu, niedowierzaniu i gdybaniu. Wiesz, że serial musi być czymś wyjątkowym, jeśli jego zakończenie sprawia, że natychmiast domagasz się kolejnych odcinków. O ile pierwszy odcinek Kingdom był imponujący, to fakt, że jest najgorszy z sześciu oferowanych, pokazuje, jak silne pierwsze wrażenie robi ten bezkompromisowy koreański horror o zombie.
Kingdom to w równym stopniu historia odkrywania siebie przez młodego księcia, co krwawy i brutalny horror. To także spojrzenie na moralne dylematy osoby uczciwej, zasiadającej na wysokim stanowisku, podczas gdy pogrążony w biedzie, podzielony na klasy kraj jest pustoszony przez zombie z wampirzym syndromem. Film skupia się również na chciwości i apatii, które często przesłaniają człowiekowi prawdę.
Co nie znaczy, że jest to seria idealna. Fabuła zdradza wszystkie sztuczki. Zwrotów akcji jest mnóstwo, ale są one strasznie przewidywalne poprzez liczne zapowiedzi. Mimo wszystko są to kwestie, o których bez większego problemu można później zapomnieć. Oprócz tego, cała seria mogłaby być trochę dłuższa. Sześć odcinków minęło w mgnieniu oka, a liczba rodzących się w głowie pytań i niedosyt pozostały. Podobnie jest z techniką CGI, która momentami wydaje się zupełnie niepotrzebna i tak oczywista, że naprawdę wyrywa z akcji, np. nieuzasadnione ujęcie ptaka nad głową, które wygląda, jakby zostało wklejone, by wypełnić przestrzeń.
Mimo wszystko nie wyobrażam sobie pominięcia tej sagi. Królestwo pogrążone w politycznym chaosie, podczas gdy epidemia zombie sieje spustoszenie, brzmi jak mix Gry o Tron z Żywymi trupami. Ale prawda jest taka, że Kingdom nie jest niczym, co widzieliście wcześniej.
Poznaj recenzenta
Sylwia ChełkowskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat