Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 18 sierpnia 2020Osiem lat od premiery to dla niektórych szmat czasu. Dla innych to doskonały powód do tego, aby odświeżyć to i owo. Właśnie z takim odświeżeniem mamy do czynienia w przypadku Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning.
Osiem lat od premiery to dla niektórych szmat czasu. Dla innych to doskonały powód do tego, aby odświeżyć to i owo. Właśnie z takim odświeżeniem mamy do czynienia w przypadku Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning.
Obecna generacja konsol przyzwyczaiła graczy do regularnych powrotów produkcji znanych sprzed wielu lat. Remastery i remaki trafiają na rynek regularnie, dając tym samym możliwość nadrobienia zaległości lub odświeżenia sobie dawno niewidzianych klasyków. Jedną z firm, która lubuje się w tego typu produkcjach, jest THQ Nordic. Teraz odświeżony został kolejny tytuł z ich bogatego portfolio, Kingdoms of Amalur Re-Reckoning. Czy warto dać szansę temu remasterowi i poświęcić mu kilkadziesiąt godzin? Odpowiedź na to pytanie nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać, bo elementy znane z oryginału nadal wypadają bardzo dobrze, ale już samo odświeżenie pozostawia wiele do życzenia...
RPG czy hack’n’slash?
Z tym wyzwaniem mierzy się wielu twórców gier w klimatach fantasy, którzy chcieliby połączenia obu tych gatunków. Nie każdemu się to udaje, ale w 2012 roku powiodło się to 38 Studios i Big Huge Games. Wyprodukowali oni grę uchodzącą za produkt niemal wzorcowy, który nie odniósł jednak wielkiego sukcesu - między innymi z uwagi na brak dużej akcji marketingowej. Ta historia ma swój smutny finał, o czym nie będę się tu rozpisywał, wujek Google Wam opowie resztę.
W złym dobrego początki mamy takie, że THQ Nordic postanowiło sięgnąć po markę i wypuścić odświeżone wydanie z podtytułem Re-Reckoning. Zresztą wydawca ostatnio jest na wznoszącej fali, sięga po tytuły sprzed lat i je odświeża. Tylko kwestią czasu było wydanie remastera, do której kupił prawa. Tak też się stało. Jeden z lepszych tytułów ukazał się na rynku w bardziej współczesnym wydaniu.
Remaster i tylko remaster
W ostatnich miesiącach wydawca przyzwyczaił nas do tego, że ich odświeżone tytuły są znakomitej jakości. W przypadku Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning nie możemy niestety powiedzieć tego samego. Oczywiście postęp i skok jakościowy względem poprzedniej generacji konsol jest widoczny, ale obawiam się, że na PC posiadacze oryginału nie doświadczą aż takiej wielkiej różnicy. Zresztą nie ma co przesadzać, że ta poprawa jakości jest tak szczególnie znacząca, ale jest za to wyraźnie zauważalna, choć nie tak bardzo, jak chociażby w przypadku niedawnego Destroy All Humans! - warto jednak zaznaczyć, że tam mieliśmy do czynienia z pełnym remakiem.
Rozgrywka sprzed lat
Nie ma co się oszukiwać, Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning nie dorasta do pięt tym grom THQ Nordic, które również miały „re” w tytule, a sporo ich było. To klasa niżej w hierarchii, co jest widoczne w każdym aspekcie produkcji: począwszy od oprawy graficznej, a skończywszy na mechanice rozgrywki. Są oczywiście uwspółcześnione rozwiązania, jak skalowanie się poziomu przeciwników do poziomu gracza. Byłby wstyd, gdyby w remasterze tego nie uwzględnili. Jakiś powiew nowoczesności przecież musi być, prawda?
Zajęto się również lepszym balansem w poziomie trudności. Teraz wreszcie gra na poziomie trudnym jest trudna, a na łatwym – łatwa, a nie banalna. Są to raczej kosmetyczne zmiany, mikroskopijne w skali całości, jednak w znacznym stopniu wpływające na finalny odbiór produktu i chociaż zabawę z nim mam już dawno za sobą, jeszcze na sprzętach minionej generacji, to fajnie było sobie przypomnieć ten fantastyczny świat.
W sumie w remasterze to zachwycał tylko ten świat, który w bajkowy sposób wprowadzał nas w wątek fabularny gry. Wizualnie też jest na co popatrzeć, ale kiedy dochodzimy do dialogów, to brzydka oprawa graficzna i brak jakiejkolwiek mimiki psuje ogólny odbiór. Znak czasów i mały pokaz tego, jak przez 8 lat zmieniło się wiele w procesie tworzenia gier.
Rdzę pod butami również da się wyczuwać w ruchach postaci i prowadzeniu rozgrywki. Już Wiedźmin 3: Dziki Gon wydaje się reliktem, jeśli chodzi o pewne mechaniki, a co dopiero gra, która ma na karku 8 lat. Trudno było mi się przystosować do takiej zabawy, ale jest to konieczne, w końcu gra starcza na około 100 godzin rozgrywki, więc po tym czasie i ten model gameplayu wejdzie w krew. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, to wada niewybaczalna, ale to remaster, więc należało się spodziewać, że zabraknie tutaj rewolucyjnych zmian.
Fabuła bez zmian – wciąż bardzo dobra
Jedną z rzeczy, która znakomicie zagrała w oryginalne, jest wątek fabularny. Obawiałem się, że przechodzenie tego po raz drugi nie będzie już takie ciekawe. Byłem w błędzie. Wątek fabularny nadal jest tak samo interesujący, jak za pierwszym razem, a rozgrywka nie była męcząca pomimo faktu, że większość zadań jest typu: „przynieś, podaj, pozamiataj”. Pomimo tego są one tak ciekawie napisane, że chce się je robić. Z uśmiechem na twarzy.
Drugą kwestią jest fakt, że od tych misji często (i wtedy, i teraz) odrywały mnie zadania poboczne. Każda napotkana wioska, postać, miały coś ciekawego do powiedzenia, do zlecanie i tak potrafiłem skakać z misji na misję, a godziny płynęły i płynęły.
W przypadku Re-Reckoning czas płynie inaczej, swoim tempem. W tym miejscu warto nadmienić, że to wydanie pochłonie Wam jeszcze dodatkowych kilkadziesiąt godzin, gdyż wzbogacone jest o 2 dodatki fabularne, a kolejny został zapowiedziany.
Remaster (nie)potrzebny?
Przemierzając ten bajeczny i pełen fantastyki świat, zastanawiałem się, komu właściwe ta gra jest potrzebna? Pecetowych graczy skreśliłem do razu, przecież oryginał wygląda równie dobrze teraz, jak wtedy. W przypadku graczy konsolowych wielu mogło ograć ją jeszcze na poprzedniej generacji, a i część młodszych odbiorców może ją pamiętać - 8 lat to w teorii sporo, ale jednak nie jest to jeszcze prehistoria w branży gier.
Odpowiedź nasuwa się sama – twórcom. Tak. To gra dla nich, ale dzięki nam możemy pokazać im, jak bardzo czekamy na kolejną odsłonę, już taką z krwi i kości, z nowoczesnymi mechanikami i na nowe platformy docelowe. Tak, Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning to może być badanie gruntu pod kontynuację, a więc sięgnijmy po remaster i udowodnijmy, że chcemy tej kontynuacji. Mocno.
Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning sprawia wrażenie tytułu nieco zbędnego. THQ Nordic niewiele postarało się, żeby ta gra wyglądała na solidny remaster, taki z krwi i kości, a materiału mieli sporo, bo to nie jest taka stara gra. Wciągająca fabuła to zbyt mało, żeby zadowolić najbardziej wymagających graczy, a cała reszta w produkcji nie różni się zbytnio od oryginału. Niedoceniona przed laty gra za sprawą tego remastera nie stanie się nagle uwielbianą i chwaloną. Nie zmieni tego nawet fakt, że to jeden z lepszych na rynku przedstawicieli swego gatunku.
PLUSY:
+ wątek fabularny;
+ długość rozgrywki;
+ dodatki w pakiecie.
MINUSY:
- remaster niższych lotów;
- sporo zestarzałych mechanik;
- oprawa graficzna.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat