„Klub Włóczykijów”: Nie ma wstydu – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 września 2015Szkoda, że takich filmów jak "Klub Włóczykijów" nie było, gdy chodziłem do podstawówki. My mieliśmy tylko książki i stare polskie produkcje w telewizorze. Dziś przynajmniej mogę iść z synem i patrzeć, jak on się dobrze bawi.
Szkoda, że takich filmów jak "Klub Włóczykijów" nie było, gdy chodziłem do podstawówki. My mieliśmy tylko książki i stare polskie produkcje w telewizorze. Dziś przynajmniej mogę iść z synem i patrzeć, jak on się dobrze bawi.
Coś się dzieje z polskim kinem. Ledwo tydzień po jednym niezłym polskim filmie gatunkowym (wojennej „Karbali”) pojawia się drugi (przygodowo-dziecięcy „Klub Włóczykijów”). No kto by się spodziewał?
Polskie kino dla młodszych widzów od dekad przechodzi zapaść. Gdzieś z początkiem lat osiemdziesiątych (czyli ponad trzy dekady temu) drogi polskich filmowców i młodych widzów zaczęły się rozchodzić i dotąd nie potrafiły się spotkać. Nawet jeśli sięgano po niezłą literaturę (wracano do Niziurskiego w „Sposobie na Alcybiadesa” czy „Sponie” albo po współczesnego Kosika w „Felix, Net i Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa”), to efekty były - łagodnie mówiąc - mizerne.
Kiedy więc okazało się, że tym razem zobaczymy film na podstawie klasycznego „Klubu Włóczykijów”, pomyślałem, że znowu będą bezcześcić Niziurskiego. Potem zobaczyłem zwiastun i wcale mi się nie polepszyło. Wynikało z niego, że pełną humoru i przygód powieść pana Edmunda przerobiono w ciąg slapstickowych żartów z potykaniem się i przewracaniem. I tyle.
[video-browser playlist="746288" suggest=""]
Tymczasem jest inaczej - naprawdę w duchu oryginalnej książki. Nie jest to wierna adaptacja, bo pewnie by była niewykonalna, ale to film inspirowany tamtą fabułą i w podobnym klimacie. Naprawdę nie ma wstydu. Udało się, a to głównie zasługa scenarzysty i reżysera w jednym, Tomasza Szarfańskiego. Od pierwszego momentu napisów początkowych widać i słychać, że to wielki fan dobrego klasycznego kina przygodowego, a przede wszystkim tzw. Kina Nowej Przygody. Potrafi nieźle do niego nawiązywać i wie, czego chcą młodsi widzowie.
„Klub Włóczykijów” nawiązuje do dobrego współczesnego amerykańskiego kina przygodowego i familijnego, ale co ważniejsze, jest to kino nadzwyczaj sprawnie przygotowane. Tu każdy żart ma swoje miejsce, a każdy wątek ma swój początek i koniec. Realizatorzy równie dobrze radzą sobie z żartami sytuacyjnymi i słownymi; opartymi na tym, co widać, słychać czy wynikającymi z montażu. A do tego jeszcze dobrze dopasowana muzyka (też mocno inspirowana dokonaniami Williamsa i kolegów). Nawet casting - złożony w połowie z młodych zdolnych (którzy jedynie w kilku scenach nie dają rady), w połowie z porządnych, sprawdzonych, rozpoznawalnych twarzy (Karolak, Mecwaldowski, Kalus, a w epizodzie świetny Mikołaj Grabowski) - nie wzbudza wątpliwości. Chcę powiedzieć, że to po prostu zadziwiające jak na nasze wieloletnie doświadczenie w rodzimej kinematografii, kawałek bardzo sprawnego rzemiosła. Film, w którym dba się o to, by we właściwym momencie dosłownie zaiskrzyło, a emocje czy śmiech wywołuje się w sposób nieprzekombinowany, ale skuteczny.
Zobacz również: Tomasz Karolak: „Przez niego mam tatuaże” – wywiad z gwiazdą „Rodzinki.pl” i „Klubu Włóczykijów”
„Klub Włóczykijów” to nie jest film dla większości czytelników tego serwisu. Jesteśmy na niego po prostu za starzy. Bawić się (i to – jak się przekonałem, siedząc na kinowej sali – dobrze bawić) będą się ci młodsi, znacznie młodsi od nas. Ale Szafrański, jak porządny rzemieślnik, pomyślał też przez chwilę o nas – starszakach, którzy być może będą towarzyszyć młodszym widzom, i schował w tym filmie przynajmniej kilkanaście uroczych filmowych cytatów – głównie nawiązujących właśnie do największych hitów Kina Nowej Przygody i w ogóle starych dobrych amerykańskich filmów sprzed lat. Mnie najbardziej urzekło ujęcie cudnie nawiązujące do „Blues Brothers”, ale ja uwielbiam ten film już od ponad trzydziestu lat i mi nie przechodzi.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat