Kraina Lovecrafta: sezon 1, odcinek 8 - recenzja
Najnowszy odcinek Krainy Lovecrafta ogląda się naprawdę dobrze. Tym razem na swoim miejscu znajdują się zarówno motywy znamienne dla konwencji grozy, jak i wątki działające w służbie fabuły.
Najnowszy odcinek Krainy Lovecrafta ogląda się naprawdę dobrze. Tym razem na swoim miejscu znajdują się zarówno motywy znamienne dla konwencji grozy, jak i wątki działające w służbie fabuły.
Jeszcze kilka odcinków temu scena, podczas której biali policjanci, używając czarnej magii, obarczają klątwą młodą Afroamerykankę, wydawałaby się kuriozalna i naraziłaby produkcję na śmieszność. Teraz, mając za sobą już całą serię osobliwych rozwiązań fabularnych, przyjmujemy tego typu historię z całym dobrodziejstwem inwentarza. Tak, funkcjonariusze amerykańskiej policji są rasistami. Tak, są oni również czarnoksiężnikami. Twórcy robią dużo, żeby ksenofobię i nietolerancję zohydzić jeszcze bardziej. Nadają antagonistom złowieszcze atrybuty, nie pozostawiając wątpliwości, że to biali Amerykanie są największymi „złolami” w mieście.
Klątwa policjantów wprowadza do opowieści kolejny udany motyw rodem z horroru. Demoniczne dziewczynki to postacie charakterystyczne dla twórczości Jordana Peele’a. Ich fizjonomia, sposób poruszania się i zachowania mogą przywodzić na myśl obraz To my, w którym podobne potworności wzbudzały niepokój u oglądających. Kraina Lovecrafta po raz kolejny odnosi sukces na płaszczyźnie konwencji grozy. Cały wątek Dee zasługuje na wielkie uznanie. Działa tu należycie praktycznie wszystko – od oprawy audiowizualnej (świetny motyw muzyczny sygnalizujący przybycie potworów), aż po podłoże emocjonalne. Pozostawiona sama sobie dziewczynka popada w desperację. Pozbawiona matki i ojca musi skonfrontować się z widmem unoszącym się nad Ameryką. Brutalna rzeczywistość wkracza z buciorami w jej beztroskie dzieciństwo. Śmierć przyjaciela uzmysławia Dee, że sprawiedliwość nie istnieje. Przynajmniej dla jej społeczności. Wtedy właśnie pojawiają się demony. Tym razem płaszczyzna fantastyczna i ta o podłożu polityczno-społecznym idealnie się przenikają. Dee próbuje uciec przed swoim dziedzictwem. Gdy zdaje sobie sprawę, że nie jest to możliwe, postanawia skonfrontować się z prześladującą ją grozą.
Dee bez dwóch zdań dominuje toczącą się opowieść, ale nie oznacza to, że pozostałe historie cierpią na fabularną posuchę. Na scenie znów pojawia się Ji-ha i to naprawdę dobra wiadomość dla wszystkich widzów. Dziewczyna zaakceptowała swoją naturę, a jej osobliwa moc będzie ciekawym urozmaiceniem toczących się wydarzeń. Co prawda opowieść, w której na każdym kroku czają się fantazyjne dziwactwa, nie potrzebuje nadmiernego ubarwiania, ale zgodzicie się, że lisica o dziewięciu ogonach doskonale wpasuje się w toczące się szaleństwo. W szóstym odcinku sceny erotyczne z udziałem Ji-ha nagięły ramy tego, w jaki sposób można pokazywać seks w telewizji. Sekwencje z jej udziałem były jednymi z najmocniejszych w całym serialu. Aż do bieżącego odcinka. Z pewnością wielu z nas będzie nosiło długo w pamięci namiętne, a zarazem makabryczne ujęcia z udziałem Ruby i Williama. Tutaj jakikolwiek komentarz jest zbędny. Tylko dla widzów o mocnych nerwach i pustych żołądkach.
Tradycyjnie najgorzej prezentuje się wątek przewodni z udziałem Atticusa, Letitii i Christiny. Mimo wybuchowego zakończenia opowieść toczy się w ślimaczym tempie, choć trzeba pochwalić twórców za próbę nadania całości emocjonalnego charakteru. W bieżącym odcinku zyskuje szczególnie Christina, która przestaje być stereotypową złowieszczą „Milady”, a nabiera nieco bardziej różnorodnych barw. Można by rzec: pokazuje ludzką twarz – odsłania się, ujawnia swoje ambicje i dążenia. Pozwala sobie na chwile słabości. Nieco gorzej prezentują się Atticus i Letita, którzy charakterologicznie przestali się rozwijać. Bohaterowie zatrzymali się na płaszczyźnie romantycznej, a ich wspólne relacje sprowadzają się głównie do uczuciowych wyznań. Cierpi na tym wątek przewodni, który toczy się dość ślamazarnym tempem. Historia z czarnoksiężnikami, zaklęciami i szukaniem drogi do raju straciła na impecie i obecnie ciągnie się jak flaki z olejem. Dobrze, że twórcy przyjęli konwencję tzw. grozy tygodnia, bo dzięki temu całość nabiera atrakcyjności i staje się gatunkową perełką.
Z każdym kolejnym epizodem Krainę Lovecrafta ogląda się lepiej. Czyżby to było zwykłe przyzwyczajenie do formatu, który śledzimy systematycznie? A może serial rzeczywiście staje się lepszy? Polityczno-społeczne konotacje nie rażą już tak bardzo, a groza z odcinka na odcinek wybrzmiewa coraz bardziej złowieszczo. Czy to wynik oglądania serialu bez większych oczekiwań w kwestii powiązań z twórczością H.P. Lovecrafta? Może, gdy przestaniemy złorzeczyć na toporność antyrasistowskiego przesłania, dojrzymy w serialu to, co najważniejsze —postmodernistyczną zabawę formą i treścią?
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat