„Krew z krwi”: sezon 2, odcinek 1 – recenzja
A taką miałem nadzieję na dobrą polską produkcję. Niestety po 1. odcinku 2. sezonu serialu "Krew z krwi" raczej marne na to szanse.
A taką miałem nadzieję na dobrą polską produkcję. Niestety po 1. odcinku 2. sezonu serialu "Krew z krwi" raczej marne na to szanse.
Sami przyznacie, że zapowiadało się świetnie. "Krew z krwi" w pierwszym sezonie była jednym z najlepszych polskich seriali ostatniej dekady. Dobra historia (tak, format, ale dobrze przysposobiony i podany), nadzwyczaj przyzwoita reżyseria Xawerego Żuławskiego, świetne aktorstwo – Agata Kulesza wykorzystała cały potencjał, który dała jej rola lokalnego Michaela Corleone, człowieka, który nie może odciąć się od gangsterskich korzeni swej rodziny. To był naprawdę dobry serial. Z początkiem, ciekawymi zwrotami akcji i końcem.
Ale skoro serial, to nic dziwnego, że postanowiono go kontynuować. Trochę było problemów, bo pierwszy sezon wyprodukował Canal+, ale gdy miał robić drugi, to stwierdzono tam, że zamykają kranik z pieniędzmi i już nie będzie nic kręcone w Polsce. Teraz będą znowu otwierać, ale to już zupełnie inna historia. W międzyczasie temat "Krew z krwi" przejęła TVP i pod tą banderą powstał sezon drugi. I właśnie możemy go oglądać w programie (cóż za zbieg okoliczności) drugim.
[video-browser playlist="682139" suggest=""]
Zasiadałem do tego seansu pełen wiary i dobrych chęci. Znowu jest Agata Kulesza, za reżyserię wziął się Jan Komasa, twórca „Miasto 44” - no, przecież będzie świetnie!
I nie było. Niestety. To znaczy Kulesza dalej robi, co może, ale trochę brakuje jej wsparcia. Rzecz zdecydowanie nie ma klimatu, stylu i narracji z pierwszego sezonu. Jakieś dziwne ujęcia, poszarpane sceny, nieprzekonująca scenografia - no po prostu nie. Ale to wszystko jeszcze bym jakoś zaakceptował, gdyby nie bardzo słaby scenariusz. Ten odcinek był po prostu zbiorem najbardziej wytartych klisz fabularnych, jakie istnieją. Dostajemy je jedną za drugą, a czasem nawet kilka naraz. Powrót Carmen do Polski zbiega się z procesem jej brata, oczywiście ktoś ją rozpoznaje, choć mieszka w innym mieście (swoją drogą, kto normalny chciałby przeprowadzić się z Australii do Elbląga?), oczywiście córka niefrasobliwie idzie do klubu pełnego starych znajomych, oczywiście brat w więzieniu ma do niej żal, a kiedy dowiaduje się, że ma podzielić się z Carmen spadkiem, żal ma jeszcze większy, rzekłbym śmiertelny. Takie „oczywistości” można jeszcze długo mnożyć. Po prostu nie ma tu jednej sceny, która zaskoczyłaby widza choć ociupinkę.
Gdzie tam myśleć o tajemnicy, jaką w pierwszej serii było zabójstwo męża Carmen. Gdzie o dobrze rozpisanych, wiarygodnych i atrakcyjnych dialogach. Nie ma nic.
Czytaj więcej: „Krew z krwi” – 2. sezon od kwietnia w TVP2
Czyli scenariuszowo – bardzo słabo, a realizacyjnie – gorzej niż za pierwszym razem. Pozostaje sama kreacja Agaty Kuleszy. No i może jeszcze z czasem godni uwagi będą – jeśli pozwolą im się ciut rozkręcić – grający nowe postacie Bartłomiej Topa i Kinga Preis. Ale czy to wystarczy, by spędzać niedzielne wieczory z TVP2? Mam poważne wątpliwości.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat