Kronika świąteczna 2 - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 25 listopada 2020Kronika świąteczna 2 to kontynuacja głośnego filmu familijnego z 2018 roku. Jak wypada sequel? Oceniam.
Kronika świąteczna 2 to kontynuacja głośnego filmu familijnego z 2018 roku. Jak wypada sequel? Oceniam.
Kronika świąteczna to pełna ciepła opowieść gwiazdkowa, która zadebiutowała w 2018 roku. W roli Świętego Mikołaja wystąpił charyzmatyczny Kurt Russell, zaś w dwójkę rodzeństwa, które przez przypadek stanęło na jego drodze, wcielili się Darby Camp (Kate) i Judah Lewis (Teddy). Dwa lata po wydarzeniach z pierwszej części (dokładnie tyle samo minęło w świecie przedstawionym), drogi Świętego Mikołaja i nieco starszych już dzieciaków ponownie się przetną – tym razem jednak problemem nie będzie zagubiony wór z prezentami, a podstępny wróg, który chce zrobić wszystko, by zepsuć Gwiazdkę już na zawsze.
Choć opis fabuły może brzmieć porywająco i sugerować jeszcze bardziej szaloną przygodę niż ta z części pierwszej, Kronika świąteczna 2 w praktyce wypada znacznie gorzej niż jej poprzednik. Film przede wszystkim spełnia rolę edukacyjną – na każdym kroku czuć, że jego adresatem są najmłodsi widzowie. Z ust bohaterów słychać oczywiste prawidła i pompatyczne morały; kolejne wydarzenia uczą nas, że nie warto się obrażać i zachęcają do tego, by zawsze wierzyć w siebie i czynić dobro. Wartości, jakie reprezentuje nowy film, są bardzo banalne – i zapewne nie byłoby w tym nic złego (ba – byłoby to nawet oczekiwane), gdyby już pierwsza część nas do tego przygotowała. Tymczasem magiczna i pełna serca (a przynajmniej w mojej opinii) przygoda z 2018 roku podniosła poprzeczkę na przyzwoity, dobry poziom, a jej sequel – niestety - nie jest w stanie mu dorównać, nawet mimo tego, że atrybuty świąteczne wylewają się tu z ekranu na potęgę.
Zanim przejdziemy do szczegółów, należy wspomnieć, że tegoroczny film wprowadza tym razem kilku nowych bohaterów - pojawiają się Bob (Tyrese Gibson), partner matki Kate i Teddy’ego (czytaj: nowa perspektywa na kwestię nieżyjącego ojca i tym samym nowy problem do ułożenia sobie w głowie przez Kate) i jego kilkuletni syn Jack (Jahzir Bruno, który – co bardzo miło stwierdzić – odnajduje się w swojej roli świetnie i momentami kradnie show). Co ważne, tym razem to właśnie Jack u boku Kate przeżyje wielką przygodę świąteczną – Teddy zostaje odsunięty na najdalszy wręcz plan, a cała misja spoczywa na młodszych barkach. Większą rolę w filmie otrzymuje tymczasem Pani Mikołajowa, którą poznaliśmy na końcu części pierwszej – Goldie Hawn dzielnie partneruje Kurtowi Russellowi; razem kreują bardzo zgrany i autentyczny duet (i z pewnością duża w tym zasługa faktu, że prywatnie aktorzy również tworzą parę). Pani Mikołajowa wprowadza do fabuły nieco więcej matczynego ciepła i zarazem kobiecej siły – i bynajmniej nie czuć, że jej wątek został rozszerzony niepotrzebnie. Postać bardzo dobrze uzupełnia nieco porywczego i wciąż rock’n’rollowego Mikołaja, a dodatkowo generuje jeszcze więcej magii gwiazdkowej – na garnuszku u Mikołajowej pachnie świętami nawet bardziej niż w pełnych prezentów saniach jej męża.
Jest jeszcze jeden bohater, który pojawia się po raz pierwszy – mowa o Belsnickelu (Julian Dennison), czyli ludzkiej wariacji na temat Grincha. To właśnie jego celem jest zepsucie - tegorocznych i wszystkich następnych - świąt. Co prawda, historia tego bohatera zostaje nam przedstawiona, jednak i tak zupełnie nie rozumiem jego motywacji. Postać strasznie irytuje, jest zupełnie antypatyczna. I choć ma stanowić zagrożenie, ani przez moment nie wzbudza strachu czy choćby zaniepokojenia. Od samego początku Belsnickel przedstawiony jest nam jako naburmuszony nastolatek, który wszedł w fazę buntu – i prawdopodobnie dokładnie taki obraz był zamierzeniem twórców. Jednak jeśli mamy go rozpatrywać w kategoriach czarnego charakteru, wypada naprawdę słabo. Chłopak wziął się nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak (gdy w retrospekcjach przybliżona zostaje nam jego odyseja, logika filmu trochę kuleje); z całego serca nienawidzi ludzi (Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego); sam nie wie, co tak naprawdę chce osiągnąć, niszcząc święta, a gdy w końcu się nad sobą zastanowi, nagle doznaje olśnienia i tak po prostu przestaje być zły – mam wrażenie, że czegoś takiego nie kupią nawet dzieci. Tymczasem ja, która przygotowałam się na kolejną fajną świąteczną przygodę z szalonym Mikołajem, postrzegam wprowadzenie tak banalnej postaci jako trochę żenujące i czuję, że nie potraktowano mnie jako widza poważnie.
Jeśli zaś chodzi o sam "klimat świąteczny" (w najbardziej dosłownym tego określenia znaczeniu), sequel pod wieloma względami przebija Kronikę świąteczną z 2018 roku. Powód jest prosty – lwią część akcji osadzono w wiosce Świętego Mikołaja, gdzie każdy najdrobniejszy rekwizyt aż emanuje gwiazdkową magią. Choinki, świecidełka, zabawki w pracowni elfów, pięknie zapakowane prezenty, bombki, śnieg, słodkości, potrawy świąteczne, ogień trzaskający w kominku – wszystko to, co może wizualnie kojarzyć się ze świętami, rzeczywiście jest obecne w kadrach; w ten film można patrzeć jak w obrazek. I gdyby nie fakt infantylnej fabuły i niedopracowanych postaci, pewnie mogłoby być naprawdę smacznie, ale niestety - w przypadku części drugiej, mamy do czynienia z typowym przerostem formy nad treścią. Choćby nie wiem jak wielka była choinka i jak jasna gwiazda na jej szczycie, w obliczu tak kiepsko rozpisanej historii to wszystko po prostu wydaje się wydmuszką.
Kronika świąteczna 2 to słabsza kontynuacja naprawdę dobrej pierwszej części. Na poprzedniej odsłonie tej serii bawiłam się świetnie – film był wyraźnie dedykowany całym rodzinom, twórcy nie szczędzili szalonych scen i żartów, które naprawdę bawiły, a przygoda, którą przeżywali główni bohaterowie, po prostu była ciekawa. Tymczasem tutaj, choć potencjał był nieporównywalnie większy (wioska Świętego Mikołaja pozwala na naprawdę dużo, a wprowadzenie do fabuły zagrożenia z zewnątrz mogło dodać całej akcji zdecydowanych rumieńców), wszystko zostało poprowadzone bezpiecznie, przewidywalnie i bez większych emocji. Słowa pochwały za warstwę wizualną i dźwiękową, które zostały dopracowane w najmniejszym detalu oraz wielki plus za duet Hawn-Russell (a zwłaszcza Russell-Russell – aktor został chyba stworzony do tej konkretnej roli i wypada po prostu znakomicie). Poza tym – średnio. Film nie ma do zaoferowania nic więcej niż ładne świąteczne dekoracje – a szkoda, bo część z 2018 roku udowodniła, że te wcale nie są potrzebne, by stworzyć wyjątkową i pełną serca opowieść.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat