Kroniki Times Square: sezon 3, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 11 września 2017Times Square zmienia się coraz wyraźniej. Nasi bohaterowie próbują nadążyć za tym procesem, ale nie wszyscy załapią się na odjeżdżający pociąg.
Times Square zmienia się coraz wyraźniej. Nasi bohaterowie próbują nadążyć za tym procesem, ale nie wszyscy załapią się na odjeżdżający pociąg.
Coraz bardziej znaczącym symbolem zachodzących zmian jest epidemia AIDS. Tajemnicza choroba dziesiątkuje tych, którzy jeszcze kilka lat temu brylowali w nowojorskim światku. Teraz większość z nich jest zagrożona. Widmo badań, których wynik może być wyrokiem śmierci, przeraża wielu, w tym jednego z głównych bohaterów serialu – Paula. Twórcy Kronik Times Square z powodzeniem oddają niepewność i histerię panujące na ulicach Nowego Jorku. Dobrze, że nie robią z tego motywu przewodniego, a jedynie jeden z równorzędnych wątków. Kultowe produkcje takie jak Anioły w Ameryce wyczerpały tematykę, więc zbyt nachalne wkraczanie w rzeczywistość AIDS pachniałoby odcinaniem kuponów od nośnych historii, które już zostały opowiedziane. HIV jest zarówno symbolem opowieści Pelecanosa i Simona, jak i tłem całości. To właściwe rozwiązanie.
Tym razem na pierwszym planie Kronik Times Square znajduje się Eileen, a w zasadzie portretująca ją aktorka - Maggie Gyllenhaal. Artystka po raz kolejny udowadnia, że gra rolę życia, dzięki której daje upust swojemu wielkiemu talentowi. To jedna z tych sytuacji, kiedy wykonawczyni dosłownie staje się swoją postacią. Trzeci sezon zbliża się do końca, a Gyllenhaal nie obniża lotów. Bieżący odcinek to opus magnum jej dorobku. Zaczynając od świetnie napisanej sceny w restauracji, przez pogrzeb matki bohaterki, aż po wbijający w ziemię monolog podsumowujący jej życie. To jednak nie wszystko – dostajemy tutaj również świetne i nieco wulgarne podsumowanie biznesu porno oraz zaskakujące zbliżenie Eileen z Harveyem. Bohaterka grana przez Gyllenhaal to bezapelacyjna królowa Kronik Times Square. Silna i mądra kobieta próbująca zaistnieć w najbardziej szowinistycznym biznesie na świecie. Co chwilę upada, ale wciąż się podnosi. Cóż za imponująca postać.
Duże wrażenie robi również Rudy – bohater, który do tej pory pozostawał na drugim planie. Gangster dostaje nieco więcej czasu ekranowego, niestety są to ostatnie minuty tej postaci w serialu. Rudy’ego od początku pisano nieszablonowo. Nie był on klasycznym mafiosem. Mimo wątpliwej moralnie branży jakimś cudem pozostawał jednym z uczciwszych bohaterów w opowieści. Pod koniec swojego żywota ta swoista dobroduszność gubi go. Los Rudy’ego jest kolejnym symbolem zachodzących zmian. Stara szkoła nie nadąża za metamorfozami, którym ulega również świat przestępczy. Rudy był zbyt wolny, nieprzewidujący i za uczciwy na nowy Times Square. Po ostatnim epizodzie bohater jawi się jako jedna z najbardziej romantycznych postaci w serialu. Mówiąc, że Vinnie dokonał zamachu za jego wiedzą, zagrał vabank. Miał świadomość, że za taką deklarację albo straci życie, albo osiągnie szczyt. Niestety stało się to pierwsze. Rudy poświęcił się więc za Vinniego, ale jak długo Martino będzie bezpieczny? Adwersarze mają teraz łatwy dostęp do właściciela klubu i być może już wkrótce dojdzie do krwawej konfrontacji.
Vinnie znajduje się więc na zakręcie zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Jego związek z Abby wciąż jest burzliwy, ale ta para chyba tak ma. A co słychać u Lori? Bohaterka znajduje się na skraju wyczerpania nerwowego. W odróżnieniu od Eileen reaguje na wszystkie niepowodzenia histerycznie i gwałtownie. W bieżącym odcinku podejmuje dwie pochopne decyzje, ale kto wie – może wyjdą one jej na dobre? Bohaterka jest obecnie niczym rozpędzona lokomotywa, która nie wie, czy na końcu torów czeka na nią bezpieczny przystanek, czy głęboka przepaść. Miejmy nadzieję, że nie skończy ona tak, jak Melissa, która po tym, jak odjechała z ojcem „ku zachodzącemu słońcu”, właśnie wróciła na stare śmieci. Tatuś, mimo szczerych chęci, nie był w stanie zaakceptować przeszłości swojej córki. A przecież to on odpowiadał za to, co się z nią stało.
Reżyserem nowego epizodu Kronik Times Square jest James Franco. Aktor stał już za kamerą hollywoodzkich produkcji. Jego sznyt jest widoczny – epizod ma nieco bardziej emocjonalny charakter. Znajduje się tutaj kilka motywów, które mogą wydać się atrakcyjne dla widza niezaznajomionego ze stylem Pelecanosa i Simona. Działa to oczywiście na korzyść produkcji. Franco daje coś od siebie, ale z należytym szacunkiem podchodzi do konwencji wypracowanej przez wielkich showrunnerów. Kroniki Times Square wciąż trzymają poziom. Trzeci sezon nie zaliczył ani jednego słabego epizodu, a do końca serii coraz mniej odcinków. Byle tak dalej!
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat