Kulawe konie - sezon 5, odcinek 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 24 września 2025Kulawe konie powróciły z nowym sezonem, który zaskakuje mniejszym rozmachem. Rozczarowuje również umiarkowanie wciągająca fabuła, choć nie brakuje mocniejszych momentów i charakterystycznego humoru. Jak wypadł premierowy odcinek tego brytyjskiego serialu?

Premierowy odcinek 5. sezonu Kulawych koni rozpoczął się mocnym uderzeniem, gdy postać grana przez Edwarda Davisa dopuściła się masowego morderstwa. Towarzyszyło mi przeczucie, że wydarzy się coś niedobrego, ale zaskakiwało to, że on sam będzie ofiarą innego strzelca. Okazało się to naszym punktem wyjścia do głównej zagadki kryminalnej tego sezonu. Czy ma to coś wspólnego z wyborami na burmistrza Londynu? Przyznam, że kierunek polityczny z możliwymi elementami rasistowskimi nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. Oczywiście to może być tylko tzw. wierzchołek góry lodowej, a w kolejnych tygodniach fabuła stanie się bardziej zawiła. Może konspiracja sięgnie aż do Regent’s Park lub Slough House? Na razie zbyt wielu tropów nie dostaliśmy, aby historia miała zaintrygować.
Po tym „wystrzałowym” początku nastąpił wyraźny spadek tempa akcji. Twórcy skupili się na głównych bohaterach oraz ich stanie psychicznym po traumatycznych wydarzeniach z poprzedniej serii. Shirley (jak zwykle dobra w tej roli Aimee-Ffion Edwards) jest rozchwiana, ale nie straciła czujności. Wszyscy bagatelizują jej spostrzeżenia związane z niedoszłym potrąceniem Ho. Wszyscy poza Lambem, który po prostu nie ma ochoty rozpoczynać nowej sprawy, choć dobrze wie, że kobieta ma rację. Można się było stęsknić za zrzędliwą postacią Gary’ego Oldmana, który mlaskaniem może doprowadzić do szału widzów oglądających serial w słuchawkach.

Pracy w Slough House nie wytrzymała Louisa, której urządzono nieudaną imprezę pożegnalną. Choć perspektywa jej odejścia smuci, bo to sympatyczna bohaterka, to jednak po tylu przejściach ta decyzja wydaje się naturalna i słuszna. Scenarzyści pilnują, aby wydarzenia wpływały na postacie – a ta praca jest wyniszczająca psychicznie. Atmosfera bywa toksyczna, czego przykładem jest River, który niemiłymi słowami potraktował Shirley, a potem źle zrozumiał Louisę. W efekcie dostaliśmy dość niezręczną scenę z pocałunkiem. Była też nieco zabawna, bo idealnie obrazowała to, jakim typem człowieka jest Cartwright i dlaczego wątek romansowy raczej nie wchodzi w grę.
Jak zwykle w tle pozostał enigmatyczny i dziwny JK Coe. Myślę, że gdy przyjdzie czas, to wyjdzie z cienia i zacznie działać w swoim bezwzględnym stylu. Catherine może nie odegrała zbyt dużej roli w tym odcinku, ale twórcy nie zapomnieli o jej uzależnieniu od alkoholu.
Natomiast jedyną osobą, która wydaje się niczym nie przejmować, jest Ho. Komiczny bohater zawsze rozśmiesza – nawet wtedy, gdy prawie zostaje potrącony przez białego vana. Zdecydowane zdziwienie budzi to, że Roddy znalazł dziewczynę spoza jego ligi. A słuszność podejrzeń potwierdziła ostatnia scena, w której dziewczyna poinformowała kogoś, że Ho wraca do mieszkania sam, sugerując widzom, że to pułapka. Nie jest to cliffhanger wysokich lotów. Jak na Kulawe konie wydaje się zbyt trywialny. Szczególnie że Roddy jest irytującą postacią. Taka końcówka nie wywołuje emocji, mimo że bohater może być w jakiś sposób powiązany z aktem terroryzmu z początku odcinka.
Pierwszy odcinek nowego sezonu rozczarował, mimo że nie zabrakło w nim czarnego humoru i dość brutalnych scen. Czyżby twórcy sugerowali, że w tej serii więcej czasu poświęcą bohaterom, ich problemom psychicznym, kryzysom i dramatom? Wciąż bezbłędnie pokazywane są pokręcone relacje tej niezgranej grupy wyrzutków – to właśnie napędzało ten nudnawy momentami odcinek.
Negatywnie zaskoczył również mniejszy rozmach. Wcześniej oglądaliśmy zagraniczne "wycieczki" lub brawurowo nakręconą akcję i wybuchy. Apple obniżył poprzeczkę pod tym względem, co rozczarowuje.
Myślę, że nie ma co się zniechęcać do serialu po jednym odcinku. Słabszy początek jeszcze niczego nie przesądza. Zresztą Kulawe konie mają to do siebie, że najczęściej rozkręcają się z tygodnia na tydzień, choć przyznam, że nawet sama zagadka nie wzbudza większej ciekawości. Liczyłam na więcej, ale mam zaufanie do scenarzystów, że będzie lepiej i również tym razem dostarczą dobrej rozrywki i wielkich emocji.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1987, kończy 38 lat

