L.A. Noire: Dobry, zły glina – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 11 listopada 2011Rockstar ponownie daje nam okazję wejść w buty detektywa Phelpsa. Powrót do Los Angeles lat 40. za sprawą L.A. Noire to udana wycieczka w przeszłość.
Rockstar ponownie daje nam okazję wejść w buty detektywa Phelpsa. Powrót do Los Angeles lat 40. za sprawą L.A. Noire to udana wycieczka w przeszłość.
Ameryka. Los Angeles w roku 1947. Były to zupełnie inne czasy niż dzisiejsze Miasto Aniołów. Ledwo co skończyła się wojna. Młodzi amerykańscy chłopcy powrócili z boju. To na nich czekały właśnie służby mundurowe. Jednym z tych byłych G.I. Joe jest Cole Phelps, bohater odświeżonej i wydanej przed kilkoma dniami gry L.A. Noire. Żeby zrozumieć klimat gry, trzeba cofnąć się w przeszłość, odległą przeszłość do roku, w którym rozgrywa się jej akcja, a który był jednym z mroczniejszych w historii miasta. W tamtym roku działo się wiele, ginęły osoby, także w tajemniczych okolicznościach, a jedna z najgłośniejszych spraw doczekała się wielu ekranizacji. Tak, chodzi o zabójstwo Czarnej Dalii.
Rok 1947 to także inna epoka kulturowa, co również ma odzwierciedlenie w grze. Miasto (upadłych) aniołów nękane jest przez demony segregacji rasowej, żądnych sławy i popularności młodych Amerykanów, którzy stają się potencjalną łatwą ofiarą dla opryszków czy zwykłych bandytów napadających na przechodniów. Te wszystkie zjawiska starano się oddać jak najlepiej w grze i chociaż nie zmieniono nic względem oryginału, żeby wirtualne miasto żyło pełną piersią, to i tak nie jest najgorzej.
Służba wzywa
Bohaterem gry jest Cole Phelps, amerykański weteran wojenny. Poznajemy go w momencie, kiedy zaczyna służbę w policji L.A.. Na początku jest zwykłym krawężnikiem, jakich wielu spotkamy na miejscach zbrodni. Za wiele roboty nie ma, co najwyżej zabezpiecza miejsce zdarzenia do czasu przyjazdu jakiś większych szych z LAPD. Phelps ma jednak aspiracje bycia kimś więcej. Kiedy wpada mu w ręce jedna ze spraw, postanawia skorzystać z okazji i ugrać co dla siebie. Jego starania zostają docenione. Phelps otrzymuje awans. Z patrolu przechodzi do drogówki. To pierwszy z czterech wydziałów, w jakich przyjdzie mu służyć. Specyfikacja każdego z nich jest inna, co czuć podczas rozgrywki. Najciekawsze sprawy przyjmować będziemy w wydziale zabójstw, do którego również trafimy. Później jest jeszcze obyczajówka i wydział ds. podpaleń. W większości z tych przypadków będziemy obcować ze zwłokami, ale nie wszędzie. Z czasem poznajemy także przeszłość głównego bohatera. W animowanych przerywnikach widzimy jego służbę w armii.
Obserwacja
Założenia gry są proste. Trzeba rozwiązać sprawę i wsadzić tego, który odpowiada za popełnione przestępstwo. Droga do celu może być jednak wyboista. Każdą z misji rozpoczynamy w ten sam sposób: od briefingu z przełożonym departamentu, w którym aktualnie służymy. Tam dowiadujemy się kto i co, a następnie czeka nas wycieczka na miejsce zbrodni.
Wtedy zaczyna się prawdziwa detektywistyczna robota. W zależności, jak ją poprowadzimy, będzie nam łatwiej albo trudniej rozwikłać zagadkowe przestępstwo. Kluczowe w tym wszystkim jest zbierania dowodów rzeczowych oraz bacznie wsłuchiwanie się i wpatrywanie w reakcje osób przesłuchiwanych. Właśnie te reakcje to trzon całej gry. Oryginał prezentował to doskonale, remaster też nie najgorzej, ale widać, że ząb czasu nadgryzł ten tytuł i nie robi to już tak fenomenalnego wrażenia. Owszem trochę tę mechanikę odkurzono, „wygłaskano” grafikę, przez co nie jest źle. Mimika twarzy w tych sytuacjach dziś wygląda komicznie, niemniej da się odczytać intencje rozmówcy.
Zebrane wcześniej dowody są pomocne, ponieważ uzyskujemy w ten sposób większe pole manewru i możemy zarzucić kłamstwo przesłuchanemu, który zawsze żąda od nas podparcia go dowodem rzeczowym, ale nici z przesłuchania, gdy dowodu nam zabraknie. Dlatego eksploracja jest tak bardzo istotna. Czasami trzeba zrobić kilkadziesiąt kroków, żeby odnaleźć dowód rzeczowy.
W remasterze dokonano zmiany opcji dostępnych przy przesłuchaniu. Teraz mamy dobrego glinę, co odzwierciedla prawdę, złego glinę, czyli wątpliwości Cole’a co do prawdomówności rozmówcy, oraz oskarżenie, czyli wprost zarzucenie kłamstwa przesłuchiwanemu.
Do zmian trzeba przywyknąć, bo trochę tych spraw na rozwiązanie czeka. W remasterze zawarto również misje dostępne tylko w dodatkach przedpremierowych i wydaniu kompletnym. W sumie jest 26 spraw do rozwiązania, co zajmuje całkiem sporo czasu. Jednak jest to miło spędzony czas. Nie można tego powiedzieć o aktywności pobocznej, która ogranicza się do 40 zadań polegających na tym, aby złapać lub zastrzelić przestępcę, odszukaniu wszystkich samochodów w mieście i odwiedzeniu wszystkich ciekawych miejsc w LA. Zdecydowanie lepiej skupić się na wątku fabularnym.
Kłuje w oczy
Oprócz lekko zardzewiałej mechaniki mankamentem odświeżonej wersji gry jest także oprawa graficzna. Już oryginał nie był pod tym względem jakimś górnolotnym tytułem, tak więc i remaster z pewnością do takich nie należy. Zaznaczę jednak, że nie jest tak fatalnie, jakby można było się spodziewać. Produkcja zostaje w tyle na tym polu za innymi remasterami z poprzedniej generacji, które ukazały się także na PS4 i Xbox One.
L.A. Noire w nowym wydaniu jest tak samo dobrą produkcją, jak oryginał. Dlatego jeśli gdzieś na dyskach waszych konsol czy PC zalega tytuł z 2011 roku, to nie widzę sensu sięgania po remaster dla dodatkowych kilku misji i niewielu usprawnień. Natomiast jeśli nie mieliście wcześniej okazji zagrać w bądź co bądź świetną produkcję Team Bondi, to czas te zaległości nadrobić. Odświeżona wersja idealnie się do tego nada.
PLUSY:
+ fabuła,
+ klimat gry,
+ mechanika przesłuchań,
+ sprawy wzorowane na faktycznych wydarzeniach.
MINUSY:
- przestarzała mechanika,
- niezbyt ładna grafika,
- nudne zadania poboczne,
- otwarty, ale pusty świat.
Źródło: fot. Take Two
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat