Legends of Tomorrow: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2024Okazuje się, że serial Legends of Tomorrow może nie być taki zły - wystarczy tylko brak Hawkgirl i Hawkmana.
Okazuje się, że serial Legends of Tomorrow może nie być taki zły - wystarczy tylko brak Hawkgirl i Hawkmana.
Najnowszy odcinek wyraźnie pokazuje, jak słabymi postaciami są Hawkman i Hawkgirl oraz że ich obecność negatywnie wpływa na jakość Legends of Tomorrow. Ich brak nie oznacza, że nagle frajda z oglądania jest ogromna, bo serial ten nadal ma spore problemy i jest strasznie chaotyczny. Mamy tutaj odtwarzanie schematów z Arrow i Flasha, czyli poważne rozmowy, morały i dojrzewanie bohaterów, ale tutaj jakoś to nie gra odpowiednio tak jak w tamtych serialach. Coś jest nie tak, zgrzyta i czuć, że to powinno być zrobione inaczej, lepiej. Zwłaszcza widać to w najsłabszym wątku odcinka, związanym z Kendrą, Rayem i profesorem. Z jednej strony fajny pomysł z podróżą przez układ krwionośny i niszczeniem odłamków, ale jednocześnie można było wyciągnąć tu coś więcej, aczkolwiek twórcy mieli inne cele. Z drugiej strony cały nacisk położono na relację Raya ze Steinem, która jest po prostu nudna i nieciekawa. Oczywiście dobrze jest, gdy relacje pomiędzy bohaterami są rozbudowywane, ale nie w taki sposób, gdy dostajemy jedynie wyświechtane frazesy. A tak w ogóle - sceny, w których Kendra majaczy i rzuca się na łóżku, nieprawdopodobnie trącą sztucznością. Zero wiarygodności.
Swego czasu we Flashu Cold i Heat Wave byli trochę śmieszni i za bardzo komiksowi, jednak teraz zupełnie inaczej na nich patrzę i są to naprawdę fajne postacie w tej konwencji - zabawne, z charakterem, charyzmą i nawet dozą potrzebnego humoru. Chyba dlatego ich wątek w tym odcinku ogląda się naprawdę nieźle, bo oni są jacyś, robią wszystko na przekór i dzięki temu dostajemy coś mogącego zainteresować. Pomysł wydaje się oczywisty, wręcz oczekiwany, ale w tym przypadku nie ma w tym nic złego. Dodatkowo pokazuje on nam, że nie jest tak łatwo zmienić linię czasową.
Wątek Sary i Ripa naprawdę miał potencjał, by rozruszać Legends of Tomorrow, ale nie udaje się do końca dobrze go wykorzystać. Na plus ponownie Sara, którą dobrze się ogląda i która jest postacią najbardziej przekonującą pod każdym względem. Jednak mam problem z kwestią pojawienia się skutków ubocznych wskrzeszenia, które szczególnie dziwnie się ogląda w kontekście 12. odcinka 4. sezonu Arrow. Mówiono w nim, że Sarah nie ma z tym problemu, bo Constantine ją "naprawił", a tutaj widzimy, że jednak kłopot istnieje. Szkoda jedynie, że w Legends of Tomorrow nie pokuszono się o sensowniejsze wyjaśnienie tego aspektu, który wydaje się poruszony zbyt ogólnie. Innymi słowy - w przypadku Sary oparte jest to na samokontroli, którą uzyskuje po jednej poważnej rozmowie. Jakoś to nie przekonuje.
Świetnie, że twórcy odpowiedzieli na pytanie, które pewnie zadawało sobie wielu widzów: dlaczego bohaterowie nie cofnęli się do czasów, gdy Vandal Savage był śmiertelny? Biorąc pod uwagę zasady podróży w czasie panujące w tym serialu, wyjaśnienie jest rozsądne, ale po tym wszystkim nasuwają się straszne wnioski. Rip Hunter jest, jak na razie, przeciętną postacią, której rola i zachowanie często przeczy banałom, które mówi. Jest on kreowany na wielkiego Władcę Czasu, a często zachowuje się jak amator nie wiedzący, co robić. Być może nie miałbym z tym problemu, gdyby jego brak doświadczenia i rozsądku został bardziej podkreślony. W tym wszystkim głupia wydaje się scena, w której podrzyna gardło Savage'owi, a ten traci przytomność. Jakim problemem było zabranie go na statek do Kendry i ubicie? To wydaje się w tym momencie naturalne, ale twórcy nie potrafili wiarygodnie uzasadnić braku takiego pomysłu. Przecież bohaterowie byli całą grupą i bez problemu radzili sobie z ludźmi Savage'a. Oczywiście nie mogło to mieć miejsca już w 3. odcinku i to jest oczywiste, ale scenarzyści nie powinni dopuszczać do takich nieprzekonujących sytuacji.
Legends of Tomorrow nie ogląda się źle, bo serial ma zalety, ale brak mu lekkości i pewnej unikalnej tożsamości, która potrafiłaby przyciągnąć do ekranu. Na razie nie jest ciekawie, często bywa absurdalnie, a scenariusz jest niedopracowany. Nadal rozczarowuje, ale przynajmniej tym razem jest troszkę lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat