Legion: sezon 1, odcinek 8 (finał) – recenzja
No i mamy wielki finał Legionu. Czy spełnia pokładane w nim nadzieje?
No i mamy wielki finał Legionu. Czy spełnia pokładane w nim nadzieje?
Historia zatacza koło. W momencie, w którym udaje się grupie przynajmniej na chwilę wyciszyć Shadow Kinga w głowie Davida (Dan Stevens), pojawia się nasz dobry znajomy z sali przesłuchań z pierwszego odcinka. Z na wpół spaloną twarzą, odziany w czerwony garnitur, cybernetyczne oko i z laską zakończoną metalową głową wilka ma siać przerażenie wśród wrogów. Na jego nieszczęście na mocnym wejściu wraz z Oddziałem 9 się kończy, a upadek jest dość szybki i bolesny. David jednym skinieniem palca rozprawia się z obstawą jegomościa, a jego samego zabiera na przesłuchanie. Role się odwracają.
Finałowy odcinek Legionu, przynajmniej dla mnie, jest sporym rozczarowaniem. Ciekawie zbudowana intryga zostaje rozwiązana w dość prosty i mocno przewidywalny sposób. Co jest dość dziwne, patrząc na przebieg ostatnich siedmiu rozdziałów. Nie ma tu żadnej głębi czy wymyślnego twistu, jakiego można by się spodziewać po Noah Hawleyu. Do czego innego nas przyzwyczaił. Otrzymujemy klasyczną walkę dobra ze złem i to w najprostszej postaci. Jeden przeciwko wszystkim. Potyczka zwieńczona starciem David vs. Shadow King. Urozmaiceniem miało być chyba większe zaangażowanie Syd (Rachel Keller) w ratowanie ukochanego i jej rozważania, czy jest gotowa się dla niego poświęcić. Przypomina to jednak akcję wyciągniętą wprost z harlequina. Strasznie niski poziom.
Jeśli spodziewacie się, że w finałowym odcinku zobaczycie jakaś nową postać z uniwersum Marvela, a dokładniej ze świata X-Menów, to nic z tego. Twórcy sztywno trzymają się postaci, które zaprezentowali w ciągu kończącego się sezonu. Dopinają wszystkie wątki i robią miejsce dla następnych.
Ciekaw jestem, czy historia Shadow Kinga pod postacią Lenny (Aubrey Plaza) będzie kontynuowana, czy może jej miejsce zajmie nowe wcielenie. Zakończenie sugeruje obie możliwości. Choć z drugiej strony w kolejnym sezonie możemy dostać zupełnie innych bohaterów i przeciwnika. Twórcy zostawili sobie pełną dowolność. I jak zwykle na chwilę dają wszystkim iluzję szczęścia, by po chwili ją zabrać, a widzów zostawić w zawieszeniu, aż do… no właśnie, nie wiadomo, kiedy 2. sezon Legion miałby trafić do telewizji.
Sam David staje się dużo pewniejszym siebie osobnikiem i to tylko potęguje jego moce. Fajnie się na to patrzy. Już fragment 5. odcinka, w którym w bardzo wyrafinowany sposób uporał się z żołnierzami Oddziału 9 cieszył oko, a teraz jest jeszcze ciekawiej. Nie dowiadujemy się niestety nic więcej na temat organizacji rządowej, która obserwuje Davida i jego kolegów. Ich wkład w ostatni rozdział jest znikomy, przez co odniosłem wrażenie, że ich udział jest wymuszony i w sumie zbędny dla całej historii.
Po napisach jest ukryta scena zapowiadająca, co może nas czekać w drugim sezonie, więc radzę nie odchodzić od telewizorów zbyt szybko.
Źródło: fot. FX
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat