Legion: sezon 2, odcinek 9 – recenzja
Szkoda, że na ostatniej prostej drugiego sezonu Legion serwuje nam odcinek całkowicie pozbawiony fabularnego znaczenia.
Szkoda, że na ostatniej prostej drugiego sezonu Legion serwuje nam odcinek całkowicie pozbawiony fabularnego znaczenia.
Jedyną istotną kwestią wynikającą z bieżącego epizodu jest wprowadzenie Lenny do rywalizacji pomiędzy Shadow Kingiem a Davidem Hallerem i Sydney. Nieźle uzbrojona bohaterka zostaje przeniesiona do Le Desole i być może będzie czynnikiem przeważającym szalę zwycięstwa na jedną ze stron.
Oprócz powyższego, dostajemy dość obszerny segment z Melanie i kilka ciepłych scen z Cary i Kerry. Sama Lenny także często gości na ekranie, ponieważ dane nam jest obserwować jej losy od momentu ucieczki z więzienia w Dywizji 3, aż do finały na pustyni. Tym razem obyło się bez dygresji Jon Hamm, nie uświadczmy też zbyt wielu scen z głównym bohaterem i Amahlem Faroukiem. Za to wreszcie mamy okazję delektować się grą aktorską Jemaine Clementa, ponieważ Oliver dostaje trochę więcej czasu ekranowego, niż miało to miejsce to tej pory.
Na papierze wszystko to wydaje się całkiem intrygujące, ale niestety powyższe nie niesie ze sobą wartości fabularnej, merytorycznej i artystycznej. Akcja posuwa się do przodu dosłownie o milimetr (wspominany wcześniej motyw z Lenny). Brak ciekawych obserwacji w formie dygresji Jona Hamma i poświęcenie większości czasu ekranowego na zobrazowanie szaleństwa Melanie pozbawia Legion cech metaforycznych i parabolicznych. W końcu eteryczna forma rozmywa się w oparach dymu papierosów doktor Bird i fajek wodnych z meliny, w której urzędują znajomkowie Lenny. Gdzie się podziały te wszystkie pomysłowe zagrania, szokujące rozwiązania i intrygujące koncepty? Legion w bieżącym odcinku niebezpiecznie podąża w stronę sztuki dla sztuki, co może być zgubne dla tego typu produkcji.
Podczas seansu bieżącego epizodu odczuwalne jest, że mamy tu do czynienia z odcinkiem przejściowym wepchniętym trochę na siłę. Odsłona generuje trochę dodatkowego czasu ekranowego, który twórcy przeznaczają na pokazanie postaci traktowanej do tej pory w drugim sezonie bardzo po macoszemu. Nic z tego jednak nie wynika, ponieważ Melanie nie zostaje wprowadzona w interesującą fabularnie historię. Twórcy skupiają się na wyrwanych z kontekstu retrospekcjach i momentach, w których bohaterka mamrocze pod nosem niezrozumiałe frazesy. Tęsknota Melanie to ludzki, poważny problem, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy zaliczają skuchę przy obrazowaniu jej cierpienia.
Trochę lepiej wypada wiwisekcja w skomplikowaną relację Cary i Kerry. Ponownie jednak twórcy nie wykorzystują okazji, aby zaproponować coś ciekawego. Tak intrygująca para spełnia rolę posłańców. Dostarczenie broni do samochodu to chyba zbyt mało jak na tak istotne postacie. Co prawda dostajemy ciekawy dialog w knajpie, podczas którego bohaterowie odsłaniają swoje prawdziwe uczucia, a widz ma okazję posmakować ich specyficznych charakterów, ale to wciąż nie wystarczająco, abyśmy mogli mówić o satysfakcjonującym zagospodarowaniu tych bohaterów.
Podobnie sytuacja wygląda z „imprezowym” segmentem, podczas którego Lenny daje się ponieść hedonistycznej fali. Legion przyzwyczaił nas, że jeśli nawet fabuła nie posuwa się mocno do przodu, to przynajmniej dużo się dzieje na poziomie formy lub treści, serwującej nam dygresyjne przypowieści. Widzieliśmy to zarówno w odcinku, w którym obserwowaliśmy losy nieskończonej liczby wcieleń Davida lub wtedy, gdy nurkowaliśmy głęboko w jaźń Syd. Były to piękne, zamknięte formy, które, mimo że nie rozwijały fabuły, to dostarczały smakoszom sztuki wielu wrażeń. Tu nic takiego nie ma miejsca. Impreza Lenny, fantasmagorie Melanie, misja Cary/Kerry to tylko pozbawione jakiejkolwiek wartości czasoumilacze, prowadzące opowieść do kolejnego etapu.
Czy Legionowi jest potrzebny taki odcinek? Czy nie dało się pokazać traumy Melanie nieco zwięźlej? Czy przeniesienie Lenny do Le Desole musiało zabrać tak dużo czasu ekranowego? Oglądając tego typu odcinki, można odnieść wrażenie, że serial jest po prostu za długi i można było pokazać pewne elementy prościej i bardziej oszczędniej, z korzyścią dla formatu . W świetle powyższego przedłużenie sezonu o jeden dodatkowy epizod nie wydaje się trafną decyzją.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat