Lethal Weapon: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Lethal Weapon jest niewątpliwie serialem przyjemnym, ale wciąż czuć niedosyt, bo niedopracowań fabularnych i realizacyjnych jest zbyt dużo, by odczuwać satysfakcję.
Lethal Weapon jest niewątpliwie serialem przyjemnym, ale wciąż czuć niedosyt, bo niedopracowań fabularnych i realizacyjnych jest zbyt dużo, by odczuwać satysfakcję.
Po trzech odcinkach Lethal Weapon wyklarował się schemat serialu, który jest - jak na razie - jedyną oznaką ciągłości. Problemy Martina Riggsa są ponownie ukazywane w ten sam, sztampowy sposób. Wciąż mamy pewną wtórność w tym elemencie: każdy odcinek to bowiem samotne użalanie się Riggsa, trudna rozmowa z psycholog i ponownie samotne użalanie. Przez trzy odsłony serii twórcy serwują nam ten schemat i to praktycznie w taki sam sposób. Była tutaj szansa na rozwój, na postawienie ważnego kroku, by rozpocząć jakąś przemianę bohatera, ale z tego zrezygnowano. Gdyby poszedł do teściów, mogłoby to wprowadzić coś nowego w historię postaci. A tak wydaje się to trochę nudne, bo choć zachowanie jest wiarygodne, zrozumiałe, twórcom brak pomysłów, jak to pokazać, by to miało znaczenie dla widza. Na razie jesteśmy wobec niego obojętni. Brak w tym ikry.
Po raz kolejny sprawa kryminalna szybko okazuje się przewidywalna do granic możliwości. Naprawdę dobry kryminał musi opierać się na dochodzeniu, w którym znajdziemy mylenie tropów, zaskoczenia, a tym samym doprowadzi nas to do poczucia zanurzenia w historii. Ilu widzów skojarzyło, że dawny przyjaciel Rogera będzie w to tak mocno zamieszany? Oczywistości nigdy nie są złe, a schematy się sprawdzają, gdy twórcy potrafią je dobrze prowadzić. W tym przypadku sfera narracyjna jest co najwyżej przeciętna, bo nie pozwala wciągnąć się w sprawy, którymi zajmują się bohaterowie. A to powinien być jeden z mocniejszych aspektów serialu.
Atutem jednak jest ta para bohaterów, które dobrze zaczyna ze sobą współgrać. Jest zabawnie, bo ich różne podejście do życia wywołuje wiele komicznych sytuacji. Choćby to zwyczajne nieporozumienie z miejscem, w którym mają się spotkać. Prosta rzecz, ale zrobiona należycie i efektywnie. Naprawdę można sympatyzować z tymi postaciami, bo to właśnie oni są mocnym punktem programu. I nawet zaczyna to działać, gdy widzimy ich solowe perypetie - romantyczna kolacja Rogera z żoną, czy oczywista, ale sprawnie poprowadzona prowokacja Paco w areszcie.
Nadal jest problem z realizacją, bo Lethal Weapon nie oferuje satysfakcjonującego poziomu tam, gdzie również powinny być eksponowane zalety serialu. Sceny akcji są poniżej przeciętnej. Strzelaniny są nakręcone bardzo amatorsko, bez emocji, napięcia i poczucia niebezpieczeństwa. Szczególnie źle to wyglądało, gdy Roger wychylał się, by strzelać do zbirów. Na zbliżeniu wyglądało to prawidłowo, a na oddaleniu widzimy go jakiś metr od auta i to wystawionego na strzał. Detal, ale razi, bo takich niedopracowanych szczegółów można znaleźć więcej w tym serialu.
Na razie Lethal Weapon jest rozczarowaniem, bo dostajemy przeciętną produkcję, o której dawno wszyscy byśmy zapomnieli, gdyby nie marka, na jakiej jest oparta. Zabójcza broń to jednak coś, od czego musimy oczekiwać więcej. Czegoś unikalnego - tego na razie brakuje. A by to stworzyć, nie trzeba dużego budżetu. Jest przyjemnie, ale wiele brakuje, by nazwać to dobrym serialem.
Źródło: zdjęcie główne: Darren Michaels/FOX
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat