„Limitless”: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
"Limitless" podobnie jak "Minority Report" to serial będący kontynuacją filmowego hitu. Produkcja amerykańskiej stacji CBS dobrze i pomysłowo rozwija oraz kontynuuje wątki z "Jestem Bogiem", oferując coś z potencjałem.
"Limitless" podobnie jak "Minority Report" to serial będący kontynuacją filmowego hitu. Produkcja amerykańskiej stacji CBS dobrze i pomysłowo rozwija oraz kontynuuje wątki z "Jestem Bogiem", oferując coś z potencjałem.
"Limitless" udaje się momentalnie uchwycić formę, która dobrze działała w kinowym filmie "Limitless". Mamy zatem pierwszoosobową narrację, która pozwala przyjrzeć się bohaterowi i jego przemianie po zażyciu narkotyku NZT-48, oraz pewne motywy związane z tym, jak jest ukazywane postrzeganie świata przez osobę będącą pod jego wpływem. Marc Webb, reżyser pilota, świetnie wykorzystuje te aspekty, wykazując się zrozumieniem filmowej wizji i odpowiednio realizując ją w serialowym formacie. Udaje się też zbudować klimat podobny do tego filmowego, który działa zaskakująco dobrze na małym ekranie. Pozostaje jedynie pytanie, jak to sprawdzi się w kolejnych odcinkach.
Co najważniejsze, Webb bierze podstawy fabularne z kinowej produkcji i podczas opowiadania historii kontynuującej te wydarzenia jest w stanie rozbudować cały koncept. Takim sposobem od razu pilot sugeruje większą i ciekawą fabułę sezonu, która na razie jest oparta na intrygujących ogólnikach, ale wyraźnie widać, że mamy tutaj coś interesującego, tajemniczego, sięgającego wyższych szczebli (tu wkracza postać Bradleya Coopera) i mającego wielki potencjał. Naturalnie od razu jest też zasugerowany motyw procedurala, czyli poza główną historią będziemy obserwować pojedyncze wątki kryminalne. Kluczem do sukcesu jest to, jak dobrze oba te elementy będą się zazębiać i jakie scenarzyści zaserwują pomysły. Jeśli wszystko dobrze się zgra, możemy mieć hit.
[video-browser playlist="748020" suggest=""]
Jake McDornan w roli głównego bohatera, Briana Fincha, sprawdza się zaskakująco dobrze. Przez cały odcinek dostrzegałem w jego postaci bardzo wyraźnie podobieństwa do Morry granego przez Bradleya Coopera. Trudno do końca powiedzieć, czy są to jakieś umyślnie pokazywane tropy, ale naprawdę to widać w tym odcinku. Sam bohater jest całkiem sprawnie pokazany, nieźle zagrany i zdecydowanie wzbudza sympatię. O pozostałych postaciach wiele powiedzieć nie można poza tym, że są poprawne, aczkolwiek trochę razi postać grana przez Jennifer Carpenter, która jest stereotypową i nudną agentką FBI. No i oczywiście Bradley Cooper w roli postaci z filmu w zaledwie epizodzie wznosi ten serial na wyższy poziom. Już teraz widać, że Morra będzie w centrum głównego wątku, co może doskonale napędzić fabułę. Sam aktor ma pojawiać się co jakiś czas.
"Limitless" zaczyna się naprawdę dobrze. Odcinek pilotowy wciąga, ciekawi i intryguje historią, jednocześnie wywołując emocje. Ogląda się go świetnie dzięki naprawdę sprawnej realizacji, który może zagwarantować serial na dobrym poziomie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat