Lip Sync Battle: Clark Gregg vs. Hayley Atwell – recenzja
Ich wojna rozpoczęła się rok temu na Comic Conie. Używając popularnej aplikacji Dubsmash, w towarzystwie przyjaciół, walczyli między sobą „na śmierć i życie”, a my oglądaliśmy to w Internecie. Starcie oficjalnie zakończyło się w popularnym programie Lip Sync Battle.
Ich wojna rozpoczęła się rok temu na Comic Conie. Używając popularnej aplikacji Dubsmash, w towarzystwie przyjaciół, walczyli między sobą „na śmierć i życie”, a my oglądaliśmy to w Internecie. Starcie oficjalnie zakończyło się w popularnym programie Lip Sync Battle.
Clark Gregg i Hayley Atwell, czyli znani i lubiani Phil Coulson i Peggy Carter. Aktorzy ze stajni Marvela, którzy choć mają własne seriale, mieli okazję pojawić się u boku Avengers i zyskać sympatię fanów komiksowych bohaterów. Latem 2015 roku podczas Comic Conu w San Diego Clark Gregg i Chloe Bennet oraz Hayley Atwell i James D’Arcy zawojowali Internet, wstawiając krótkie filmiki z aplikacji Dubsmash, w której - tak samo jak w Lip Sync Battle - chodzi o poruszanie ustami do słów piosenek (albo znanych wypowiedzi z filmów/seriali). Ich urocza i zabawna bitwa została wykorzystana w celach charytatywnych i uzbierano łącznie około 150 tys. dolarów. Ostatecznie ich bitwa kończy się w Lip Sync Battle, gdzie po raz ostatni reprezentanci TeamCarter i TeamSHIELD stanęli przeciwko sobie, by zwyciężyć mistrzowski pas LSB.
Formuła programu w tym odcinku była taka sama jak zwykle. Odcinek trwa trochę ponad 20 minut, po dwa występy każdego z uczestników, z czego jeden obejmuje przebranie i pełną choreografię. Szkoda, że producenci nie zdecydowali się na odcinek specjalny. Wojna bohaterów Marvela była długo wyczekiwana przez fanów. Być może była to bitwa najbardziej wyczekiwana w całym drugim sezonie Lip Sync Battle, dlatego dziwi decyzja twórców, którzy zdecydowali się ten odcinek zrobić standardowo, a poprzedni (z NeNe Leakes i Toddem Chrisleyem) podzielić na dwa.
Pierwsze występy, podstawowe, pozbawione są kolorowych strojów i wymyślnej chorografii; stanowią jakby rozgrzewkę przed następnymi dwoma, w których idzie się na całość. Gregg i Atwell zaprezentowali piosenki mniej znane, ale wpadające w ucho, podczas których mieli okazję poskakać, rozgrzać się, rozciągnąć mięśnie. Wykonania były poprawne, ale nie powalały. Prawdziwą furorę zrobiła część druga, w której oboje zaskoczyli wyborem piosenki i sposobem jej wykonania. Clark Gregg w ikonicznym już stroju Britney Spears z teledysku do piosenki Toxic zszokował zarówno prezenterów, widownię, jak i Hayley. To był występ, którego nikt się po nim nie spodziewał. Atwell, która zdążyła zdobyć już tytuł królowej Dubsmasha i jest zdolna do wszystkiego, tym razem również nie zawiodła i pokazała kolejne ze swoich szalonych obliczeń, pojawiając się na scenie w czarnym lateksowym stroju oraz niebotycznie wysokich butach à la Lady Gaga. Brawa za odwagę i dystans do siebie, bo to daje podczas oglądania wiele frajdy. Wygrywa jednak Clark Gregg, którego występ wzbudził najwięcej emocji i śmiechu.
Występy obu uczestników nie zawiodły, zabawa była przednia, program zaliczył kolejny udany odcinek, ale mam wrażenie, że oczekiwaliśmy czegoś więcej. Nie tyle od samych uczestników, co od producentów programu, którzy stracili szansę na zrobienie naprawdę ciekawego podwójnego odcinka z tą dwójką. Atwell i Gregg dogadują się świetnie, widać, że prywatnie są dobrymi przyjaciółmi, którzy lubią małą rywalizację. Ich relacje i zachowania były naturalne, autentyczne, przez co trudno nie pałać sympatią do tego duetu. Szkoda, że choć jest fajnie, potencjał został zdecydowanie niewykorzystany.
Poznaj recenzenta
Paulina KonarzewskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat