Łowca i Królowa Lodu: Odejdź zimo – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 kwietnia 2016Za oknami budzi się wiosna. Do życia po ociężałym śnie budzi się przyroda, zakochani wychodzą na ulice. Na ekranie zaczynają pomału gościć „superbohaterskie” blockbustery, a kasy kin na nowo się zapełniają. Innymi słowy - kończy się sezon ogórkowy branży filmowej. Tymczasem Chris Hemsworth i spółka próbują nas na ostatnią chwilę zatrzymać w zimowej atmosferze. Niestety średnio im to wychodzi.
Za oknami budzi się wiosna. Do życia po ociężałym śnie budzi się przyroda, zakochani wychodzą na ulice. Na ekranie zaczynają pomału gościć „superbohaterskie” blockbustery, a kasy kin na nowo się zapełniają. Innymi słowy - kończy się sezon ogórkowy branży filmowej. Tymczasem Chris Hemsworth i spółka próbują nas na ostatnią chwilę zatrzymać w zimowej atmosferze. Niestety średnio im to wychodzi.
Na długo nim królową Ravennę (Charlize Theron) przeraziła rozkwitająca uroda Śnieżki i postępujące widmo utarty władzy, Ravenna w cichości przyglądała się, jak jej siostra, Freya (Emily Blunt), po bolesnej zdradzie, która złamała jej serce, opuszcza Królestwo. Potrafiąca zamrażać swoich wrogów Królowa Lodu Freya spędza lata w samotności, tworząc legion śmiercionośnych łowców, w którego zastępach znajdują się Łowca Eryk (Chris Hemsworth) i wojowniczka Sara (Jessica Chastain), którzy kierują się jedną zasadą: nigdy nie kochać. Kiedy Freya dowiaduje się o losach swej siostry, wzywa swoich zaufanych łowców, by sprowadzili Magiczne Zwierciadło…
The Huntsman: Winter's War to kontynuacja filmu sprzed trzech lat, który poziomem utrzymywał niższe stany średnie. W dobie posuchy na rynku fantasy blockbusterów ta produkcja była nawet zjadliwa - o ile się zapomniało o obecności drewnianej Kristen Stewart. Motorem napędowym tamtego filmu była wyrazista i więcej niż dobra Charlize Theron i to na nią spadł ciężar dociągnięcia tego słabego obrazu do końca.
Kontynuacja próbuje jednak obrać inną drogę i swój ciężar przenosi na Chrisa Hemswortha oraz towarzyszące mu gwiazdy. Co prawda Charlize Theron występuje w tym filmie, ale jej rola zostaje zmarginalizowana w stosunku do poprzedniej części. Role kobiece tutaj przypadają Emily Blunt i Jessice Chastain. Niestety nie wygląda to za dobrze. Lubię aktorstwo Blunt, ale w tym filmie jej kreowanie postaci sprowadza się do operowania kilkoma minami i wykrzykiwania danych kwestii. Jej czarny charakter jest pozbawiony pazura i wyrazistości. Zupełnie inaczej prezentuje się Jessica Chastain. Śmiem nawet twierdzić, że jest ona największą zaletą tego filmu. Jako jedyna z obsady w dobry sposób przekazuje uczucia swojej bohaterki i to raczej ona, a nie Łowca wzbudza zainteresowanie widza. Mamy kolejny dowód na to, że blockbustery obecnie płcią kobiecą stoją i to one są teraz motorem napędowym efektownych widowisk.
W warstwie filmowej nie można zbytnio niczego pochwalić. Najbardziej tutaj kuleje scenariusz - jest do bólu odtwórczy. Widz może spokojnie obserwować rozwój akcji i zgadywać kolejne cliffhangery. Posunę się nawet do stwierdzenia, że film nie stara się niczym widza zaskoczyć. Nie wiem, co jest gorsze: ta przypadłość czy bijące oczywistością, robiące z widza idiotę dialogi. Jednak scenariusz mało wyrazisty można jakoś obronić, o ile obraz ma jakąś swoją autonomiczną tożsamość albo element charakteryzujący, oddzielający go od reszty. Tutaj niestety nic takiego nie znajdziemy. The Huntsman: Winter's War to typowa popelina, która trzyma się bezpiecznie schematów i boi się zaryzykować, boi się wciągnąć widza w jakąś pułapkę stylistyczną, boi się go zaprosić do dialogu.
Pozytywnym elementem filmu jest natomiast warstwa audiowizualna, która dobrze dopasowuje się z efektami specjalnymi. Śnieżne bezkresne przestrzenie, ciepłe wiosenne krainy… Myślę, że dla tych widoków, a także dla naprawdę dobrze wykonanych efektów specjalnych warto poświęcić te kilka dodatkowych złotych i wybrać się na wersję 3D. Całość filmu jest okraszona kompozycjami Jamesa Newtona Howarda, który niestety zwykle zajmuje się robieniem „dobrej muzyki do złych filmów” i nie inaczej jest w tym przypadku. Jego soundtrack pompuje u widza emocje i tworzy poczucie przygody, w której widz mógłby się bez problemu zatracić, gdyby nie słabość materiału źródłowego.
The Huntsman: Winter's War to nie jest słaby film - jest to film po prostu do bólu odtwórczy, bazujący na schematach i pozbawiony własnej tożsamości. Przez to można śmiało odpuścić sobie seans w kinie i po prostu poczekać na jakąś emisję za kilka miesięcy w TV. No, chyba że jesteście wielkimi fanami klimatów fantasy, wtedy możecie się dobrze bawić.
Poznaj recenzenta
Tomasz CiesiółkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat