„Madam Secretary”: sezon 1, odcinek 12 – recenzja
Po ponad miesięcznej przerwie do telewizji powraca „Madam Secretary” z odcinkiem lepszym niż kiedykolwiek. Bo czy może być coś fajniejszego niż urlop?
Autor: Wojciech Pilarz
Po ponad miesięcznej przerwie do telewizji powraca „Madam Secretary” z odcinkiem lepszym niż kiedykolwiek. Bo czy może być coś fajniejszego niż urlop?
Autor: Wojciech Pilarz
„Madam Secretary” przyzwyczaiło widzów do tego, że na pierwszym planie znajdują się ważne polityczne problemy, w tle zaś dzieją się rzeczy ludzkie, codzienne. Nieważne, czy to problemy starszej córki, czy zwykłe, radosne posiłki w gronie rodziny - Sekretarz Stanu zawsze na pierwszym miejscu stawiała swoją pracę i mierzyła się z wszelkimi przeciwnościami.
„Standoff” zaburza tę dynamikę. Oto bowiem Elizabeth McCord wyrusza na urlop. Powierza losy kraju w ręce swojego sztabu, zostawia dzieci w domu i wraz z mężem udaje się na zasłużony odpoczynek. Oczywiście jest to zagranie banalne i od początku wiadomo, że prędzej czy później będzie musiała wrócić, by uratować sytuację. Jednak wątek ten jest niesamowicie odświeżający, a twórcy pokazują, że nie mają parcia na tworzenie nie wiadomo jak ambitnego political fiction. Chcą po prostu robić przyjemny, luźny serial, który dobrze się ogląda.
[video-browser playlist="648801" suggest=""]
W najnowszym odcinku elementów humorystycznych jest więcej niż w poprzednich. Oglądanie próbującej odpoczywać McCord, która nie potrafi przestać myśleć o dzieciach i pracy, jest relaksujące i zabawne. Uśmiech sam maluje się na twarzy, gdy Henry dwoi się i troi, by wspólny weekend był romantyczny, a Elizabeth ma akurat ochotę porozmawiać o problemach swojej dorastającej córki. Twórcy serwują widzom słodko-gorzkie spojrzenie na życie i ukazują, że nieważne, jakie piastujesz stanowisko, zwyczajne kłopoty i tak kiedyś dopadną każdego.
Nie znaczy to jednak, że „Standoff” pozbawione jest politycznego wątku. Podczas nieobecności Elizabeth jej sztab stara się ze wszystkich sił opanować sytuację z krnąbrnym gubernatorem, który zaczyna wymierzać sprawiedliwość na własną rękę. Przez pół odcinka widz obserwuje bezskuteczną bieganinę rzeszy ludzi, którzy starają się zaprowadzić porządek. Twórcy trochę przesadzili, można bowiem wywnioskować, że cały sztab pracujący przy Sekretarz Stanu jest niekompetentny, ponieważ to, czego oni nie potrafili zrobić przez tyle czasu, Elizabeth załatwiła w kilka minut. Już we wcześniejszych odcinkach sugerowano, że McCord to jednostka wybitna, wręcz idealna, jednak zrobienie z niej jedynej osoby, która potrafi zażegnać kryzys i uciszyć zwykłego gubernatora, to lekkie nadużycie. Jednak ten model silnej, niezastąpionej kobiety „Madam Secretary” chce przepchnąć od swojej premiery i konsekwentnie się go trzyma.
Ważne rzeczy dzieją się też u Henry’ego. Wydawało się, że jego praca jako agenta pod przykrywką dobiegła końca. „Standoff” pokazuje jednak, że to, co widzieliśmy do tej pory, to niewinne igraszki. Teraz dopiero, przy współpracy z Klausem, może zrobić się niebezpiecznie. I na to czekam, mam bowiem wrażenie, że obok zamachu na poprzedniego Sekretarza Stanu postać Henry’ego będzie głównym wątkiem całego serialu, a przynajmniej sezonu.
Zobacz również: „Battle Creek” – pierwszy zwiastun
„Standoff” jest jak do tej pory najlepszym odcinkiem, w którym polityka i problemy życia codziennego mieszają się ze sobą w równych proporcjach. „Madam Secretary” wciąż nie jest doskonałe, jednak do tego poziomu brakuje już coraz mniej. Już chyba nikt nie liczy, że będzie to następne, trzymające w napięciu „House of Cards”, ale jako przyjemny umilacz czasu radzi sobie coraz lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat