„Madam Secretary”: sezon 1, odcinek 21 – recenzja
"Madam Secretary" tuż przed finałem przypomniała sobie, że ma do rozwikłania główną sprawę sezonu, i na niej - chyba niesłusznie - skupiło się w "The Kill List".
"Madam Secretary" tuż przed finałem przypomniała sobie, że ma do rozwikłania główną sprawę sezonu, i na niej - chyba niesłusznie - skupiło się w "The Kill List".
„Madam Secretary” zmieniła panującą dotąd dynamikę i na chwilę przestała być serialem obyczajowym, w całości poświęcając się polityce. Z jednej strony trochę szkoda, bo brak mniejszych i większych problemów rodziny McCord jest wyraźnie odczuwalny. Z drugiej zaś w „The Kill List” dzieje się naprawdę dużo, trzeba więc było z czegoś zrezygnować. Niestety, ilość nie idzie w parze z jakością, co jest sporym zaskoczeniem, jeśli chodzi o ten serial.
Wątek irańsko-amerykańskiego spisku mogliśmy śledzić mniej więcej przez cały sezon „Madam Secretary”. Po kilku zagęszczających atmosferę odcinkach twórcy postanowili jednak od niego odpocząć, skupiając swoją uwagę na pojedynczych sprawach tygodnia, co okazało się sporym błędem. Nagle bowiem powracamy do wątków, o których zdążyliśmy już zapomnieć. Emocje dotyczące spisku oraz postaci Juliet opadły i niestety „The Kill List” nie jest w stanie ich podnieść, tym bardziej że rozwiązania fabularne pozostawiają wiele do życzenia. Budowanie napięcia przez cały sezon, snucie międzynarodowej intrygi - wszystko nagle przestało mieć znaczenie. Juliet, wyszkolona agentka CIA, której do tej pory skutecznie udawało się uniknąć ścigających ją organów, przestaje uciekać ze względu na tęsknotę do dzieci? Rozwiązanie co najmniej banalne, stereotypowe i uderzające w widza, który liczył, że skoro scenarzyści postanawiają zakończyć jakiś wątek, postawią na przemyślaną i ciekawą akcję. Nie najlepiej wypada też coś, co zapowiadało się na najbardziej emocjonujący moment odcinka – zamach na prezydenta Iranu. Cała akcja trwa dosłownie minutę, jest nijaka, a do tego policja znajduje niedoszłego zamachowca szybciej, niż widz jest w stanie o tym w ogóle pomyśleć. Niestety, „Madam Secretary” zaliczyła sporą skuchę.
[video-browser playlist="690905" suggest=""]
W tle całej historii świeci jednak jasny punkt: sprawa tygodnia, która nie jest szczególnie wyszukana, jednak – jak zawsze – aktualna społecznie i politycznie. Tym razem jest to ukamienowanie irańskiego homoseksualisty. Sztab Elizabeth wraz ze swoją szefową dwoi się i troi, by zapobiec zdarzeniu. Zaczyna się jak zawsze, jednak zdecydowanie wyróżnia się na tle innych odcinków „Madam Secretary”. Przede wszystkim, „The Kill List” rozwija postać Jaya, który do tej pory obecny był w tle jako bohater dość papierowy. Tutaj gra prawie pierwsze skrzypce, a widzowie mogą poznać jego poglądy, wartości, a nawet ich ewolucję. Poza tym jest to sprawa przełomowa również dla Elizabeth, pierwszy raz bowiem Pani Sekretarz nie znajduje w cudowny sposób wyjścia z sytuacji i jest zmuszona się poddać. Okazuje się, że Bess to tylko człowiek, niepozbawiony ograniczeń, ale też świadomy priorytetów – tak swoich, jak i swojej posady. Twórcy trochę zrehabilitowali się po nieudanym wątku głównym.
Czytaj również: „Prokurator” – powstaje nowy serial Telewizji Polskiej
„The Kill List” jest odcinkiem drastycznie różniącym się od tego, do czego przyzwyczaiła widzów „Madam Secretary”. Wydaje się, jakby twórcy w ogóle nie mieli pomysłu na to, jak zakończyć wątek główny, sprawa tygodnia stoi zaś na stabilnym, wysokim poziomie. Nie zabija to jednak niesmaku pozostawionego przez historię spisku i postać Juliet. Następny odcinek będzie już finałowym, liczę więc, że twórcy trzymają w rękawie jakiegoś asa.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat